poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział dwunasty

Wjechaliśmy na 11 piętro olbrzymiego wieżowca. Justin mocno trzymał moją dłoń, jakby bał się, że mu ucieknę. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się w korytarzu zaczęłam sie rozglądać. Był utrzymany w ciepłych kolorach. Na ścianach dominowały brązy i beże. Meble były białe, co moim zdaniem wyglądało pięknie.
-Księżniczko, kiedy indziej pooglądasz sobie- mruknął mi do ucha. Moje ciało  przeszedł dreszcz na dźwięk jego głosu. Przytaknęłam na znak, ze rozumiem. Podeszliśmy do olbrzymich białych drzwi. Justin nacisnął klamkę i otworzył je. Gestem ręki pokazał, abym jako pierwsza weszła do środka. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i weszłam do pomieszczenia. Na wielkiej kanapie siedzieli już Jeremy i Pattie, oraz jakaś kobieta, której nie znałam.
-Dzień dobry państwu- powiedziałam najgrzeczniej jak umiałam.
-Witaj Emmo, co cię sprowadza?-spytała Pattie i wstała z miejsca. Powoli podeszła do mnie i przytuliła do siebie. Pełna obaw odwzajemniłam jej gest. – Jak się miewają twoi rodzice?-spytała.
-Dobrze. Ostatnio byli częściej w domu- przyznałam.
-Czyli udało mi się ich przekonać?-spytała z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, bardzo dziękuję.
-Justin dziecko, usiądź- odezwał się Jeremy. Justin wywrócił oczami i zajął miejsce na kanapie naprzeciwko nich. Poklepał miejsce obok siebie, a ja ruszyłam w jego stronę. Zajęłam miejsce blisko niego. Złapał moją dłoń i potarł ją w pocieszający sposób, swoim kciukiem.
-Mamo, po co mnie tu wezwaliście i po jest tutaj Selena? – wskazał na brunetkę. Zmierzyłam ją wzrokiem, co ona także zrobiła. Była dość starsza ode mnie. Miała długie prawie czarne włosy i ciemne oczy. Niby była ładna, ale nie przesadzajmy.
-Opowiadałem ci kiedyś, że mój ojciec zmusił mnie do ślubu z Pattie i posiadania z nią dzieci.- Jeremy zabrał głos. Słuchałam go w milczeniu i z wielką uwagą. Byłam na prawdę ciekawa do czego zmierza. – Miałem 26 lat kiedy odziedziczyłem po min rodzinną firmę. Teraz czas na ciebie. Z racji tego, że sam tego nie zrobiłeś byłem zmuszony sam wybrać ci kandydatkę na twoją żonę. Uznałem, że Selena się nadaje- wskazał na dziewczynę- Wszystko już obgadane, tylko teraz ciebie informuję o tym- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Justin nigdy mi nie mówił o tym. Po pierwszym szoku przekręciłam głowę i spojrzałam na bruneta, który dalej siedział z szeroko otwartą buzią. Było mi go żal.
-Nie zgadzam się- wstał z miejsca bardzo szybko, przez co wręcz się go przestraszyłam. Złapał się za włosy i podszedł do okna.
-Nie masz nic do gadania. Mogłeś wcześniej znaleźć sobie dziewczynę.
-Znam kogoś kto na lepsze predyspozycje do tego- odparł z znaczącym spojrzeniem.
-Oświeć mnie, Justin- westchnął Jeremy. Zastanawiałam się, czemu Pattie siedzi tak cicho.
-To proste- wzruszył ramionami- Zgodzę się jedynie, gdy to Emma zajmie miejsce Seleny.- uniosłam gwałtownie głowę, słysząc swoje imię i nie dowierzając jego słowom. On wolał się ożenić ze mną, niż z nią. Ona była ode mnie ładniejsza i starsza.
-Nie rozśmieszaj mnie- rzucił kpiąco Jeremy. Wzięłam głęboki wdech- Emma ma dopiero 18 lat. Jest między wami 8 lat różnicy, to dużo.
-A w czym to przeszkadza?-spytał z mega poważną miną- Mówiłem, ze zgadzam się jedynie na takie warunki. – mruknął jedynie i opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Siedziałam na tej kanapie totalnie zdezorientowana.
-Emmo, przepraszam cię za niego. Nie wie co mówi- odparł przepraszająco Jeremy. Szczerze? Rozważałam za i przeciw. Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek poznam chłopaka, który będzie tak wyrozumiały i tak czuły w stosunku do mnie. Dodatkowo jestem tak bardzo nieśmiała, że sama nigdy nie zrobię pierwszego kroku. Żeby oswoić się z bliskością Justina potrzebowałam trzech miesięcy, a i tak nadal nie czuję komfortowo w niektórych sytuacjach. Pragnęłam wreszcie poczuć jak to jest, gdy masz prawdziwego chłopaka. Justina darzyłam 100 % zaufaniem, a to jedyna osoba, która go ma. Nawet do moich rodziców nie odzyskałam pełnego zaufania. Ponad to, czułam coś do niego. Chyba go kochałam… Minusem, który teraz mi przychodził na myśl było wyrzeczenie się całkowitej wolności. Z resztą jak tak myślę, to i tak z niej nie korzystam, bo jestem zbyt nieśmiała.
-Nic się nie stało.  Rozważę jego propozycję- westchnęłam i podniosłam się z kanapy.
-Dziecko, masz jedyne 18 lat, chcesz sobie zmarnować życie?-spytała Pattie. Wreszcie zabrała głos…
-Do Justina mam 100 % zaufania.
-Ale to jeszcze nie powód.
-Ja mam swoje powody, by chociażby to rozważyć.
-Dobrze Emmo, będziemy czekać na twoją decyzję- uśmiechnęłam się nieśmiało. Podeszłam do Jeremy’ego i uścisnęłam jego dłoń na pożegnanie. Z Pattie uściskałyśmy się, a  gdy podeszłam do dziewczyny ona odwróciła  głowę w inną stronę. Wzruszyłam ramionami  i tak po prostu odeszłam od niej. Nie lubię  obrażać ludzi, ale ona zachowała się jak suka.
-Do zobaczenia- uśmiechnęłam się ostatni raz, zanim wyszłam z gabinetu. Zastałam Justina przy windzie, jak patrzył na swoje buty. Było mi go szkoda, a propozycja coraz bardziej mnie kusiła. Byłam jedyną, która na chwilę obecną chciał poślubić. Na samą myśl w środku czułam ciepło. – Idziemy? –spytałam cicho, wyrywając co z  zamyśleń. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i skinął głową.  Wsiedliśmy do windy, która ruszyła na dół.- Nie lubisz jej?-spytałam po chwili krępującej ciszy.
-Kogo? Seleny?-skinęłam głową- Nienawidzę suki- syknął jakby sam do siebie.
-Naprawdę zgodzisz się, tylko jeżeli ja to będę? –spytałam, patrząc na swoje baleriny.
-Oczywiście. Jeżeli tego nie przyjmie do wiadomości, to będzie musiał czekać  aż Jaxon będzie mieć 26 lat- mogłam się domyślić, że wywraca oczami. – A tak w ogóle, bo nie pytałam, zgodziłabyś się?-spojrzał na mnie swoim przeszywającym wzrokiem.
-Mogę to rozważyć- westchnęłam. Skinął głową, chyba nie usatysfakcjonowany moją odpowiedział. Musiałam poważnie pomyśleć…