sobota, 26 lipca 2014

Rozdział dziewiąty

Dni mijały, a ja coraz bardziej popadałam w monotonizm. Wszystko wydawał osie szare i nijakie. Jedynie wieczorami, gdy dzwoniłam do niego, lub on do mnie, mój świat nabierał barw.

Na dworze było już ciemno, a ja nie mogłam po prostu usiedzieć na miejscu. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Zerknęłam na zegarek – 12:30 AM. Westchnęłam i zerwałam się z łóżka. Szybko podeszłam do szafy i wybrałam z niej zwykłe legginsy i tunikę z długim rękawem. Zamieniłam piżamę na zwykłe ubrania. Cicho przeszłam przez pokój i otworzyłam drzwi tak samo cicho. Przemierzając korytarz starłam się unikać miejsc, które skrzypiały. Na szczęście mi to wyszło i bezpiecznie zeszłam na dół. Później szło już gładko. Wsunęłam na stopy buty i wyszłam z domu. Uderzyło we mnie przyjemne orzeźwiające powietrze. Zaciągnęłam się nim i ruszyłam przed siebie. Gdzie szłam? Sama nie wiem… trochę się przejść. Ulice były całkowicie puste i ciemne, tylko co kilka stała jakaś latarnia. Spuściłam głowę i szłam chodnikiem, dopóki do kogoś nie uderzyłam. Serce podskoczyło mi do gardła.
-Gdzie się spieszysz? –spytał chłopak.
-Nigdzie- przełknęłam ślinę. Zdałam sobie sprawę, że to był najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. Kto normalny chodzi na spacery o prawie 1 w nocy?!
-To w takim razie-zaśmiał się i mnie popchnął. Z wielką siłą runęłam na ziemię, obijając sobie tyłek. Przerażenie wzięło nade mną górę, gdy złapał mnie za bluzkę i uniósł za swoją wysokość. Nie dotykałam stopami ziemi.- Wiesz co daje mi najwięcej satysfakcji?-zaśmiał się- sprawianie bólu- przygryzł wargę. Po raz kolejny wylądowałam na ziemi. Nim zdążyłam jednak cokolwiek zrobić jego ręka zderzyła się z moim policzkiem. Niestety jego długie paznokcie w jednym miejscu przecięły moją skórę. Policzek piekł mnie niemiłosiernie. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak siedzieć bezczynnie. Chciałam się podnieść, ale on kopnął mnie w nogę. Zawyłam wręcz z bólu.  Ból był przerażający. Zacisnęłam zęby i jednym ruchem złapałam jego nogawkę spodni. Tak jak ja znalazł się na ziemi. Adrenalina buzowała w moim ciele. Moja pięść zderzyła się z jego nosem. Nie czekając na nic wstałam i biegiem rzuciłam się w drogę powrotną. Nie było to łatwe, ponieważ czułam jak moja noga z każdym krokiem niesamowicie boli. Dziękowałam Bogu, gdy dostrzegłam swój dom. Po cichu weszłam do środka i udałam się do pokoju. Wzięłam z szafki pogniecioną kartkę papieru do rąk i już wiedziałam co zrobić. Do torebki wpakowałam trochę bielizny, jeansy i koszulkę. Wpakowałam także szczoteczkę i najpotrzebniejsze kosmetyki, oraz telefon. Wytarłam łzy z policzków i załapałam za kluczyki z bmw. Opuściłam pokój odpierając się o każdą ścianę ponownie zeszłam. Moja noga bolała jeszcze bardziej. Opuściłam dom, a rodzice nawet się nie połapali. W garażu wsiadłam do swoje samochodu i wyjechałam na ulice. Podczas drogi na moim liczniku było zaledwie 30 km/h. Nie mogłam sobie pozwolić na więcej, ponieważ noga, która miała naciskać na hamulec zdawała mi odpadać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam na wielkim parkingu, przed budynkiem, gdzie mieszkał Justin. Wielki apartamentowiec wyglądał jeszcze na droższego niż ten poprzedni.  Spojrzałam na zegarek- 2:30 w nocy. Przygryzłam wargę i opuściłam samochód. Musiałam zadać sobie sporo trudu, aby przejść do wejścia. Na szczęście nikt go nie pilnował. W recepcji nie było nikogo, więc niepostrzeżenie weszłam do windy i wjechałam na ostatnie piętro.  Korytarz był biały, a w niektórych miejscach były jedynie granatowe elementy. Przemierzyłam go powoli, podtrzymując się ściany. Kiedy wreszcie stanęłam przed drzwiami i upewniłam się, że jestem we właściwym miejscu – zapukałam głośno. Minęła spora chwila, zanim drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam znowu bruneta. W jednym momencie moje oczy wypełniły się łzami, które wypłynęły stamtąd jak wodospad. Mocno przytuliłam się do niego, zanosząc jeszcze większym płaczek.
-Em, co jest grane? -spytał przerażony. On przerażony moim zachowaniem? Nikt nie chciał wiedzieć jak ja się czułam. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko mocniej ściskałam jego koszulkę. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie. Zaraz po tym jego oczy szeroko się otworzyły- Boże, kto ci to zrobił?-szepnął. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. Złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry.- Księżniczko- szepnął. Chwycił mnie za rękę i chciał wprowadzić do mieszkania, ale go zatrzymałam. Nie dałam rady iść dalej.
-Justin, moja noga, boli- szepnęłam cicho. Minęły sekundy, zanim mnie uniósł i wniósł do środka. Wtuliłam twarz w jego tors. Usiadł gdzieś, chyba w swojej sypialni i położył nie na miękkie łóżko. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie smutno.
-Kto ci to zrobił?-spytał. Smutno wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem, nie znałam go –szepnęłam.  Westchnął zrezygnowany i wyszedł z sypialni. Zaczęłam dręcz panikować. Przysnęłam się do poduszek i postanowiłam zdjąć legginsy, które mnie uwierały. Gdy tylko się ich pozbyłam zobaczyłam ogromnego siniaka na kostce. Świetnie, skręcona. Justin wrócił z pudełkiem i usiadł obok mnie. Spojrzał zaszokowany na moją kostkę i przygryzł wargę.
-Teraz już jest dobrze, księżniczko –szepnął. Wyciągnął z  apteczki wodę utlenioną i wacik, którego nią nasączył. Przyłożył do mojego policzka i oczyścił ranę. Później elastycznym bandażem obwinął moja nogę. Skrzywiłam się. – Przynieść ci coś?-pokręciłam przecząco głową.
-Ty mi wystarczasz. – szepnęłam. – Mogę z tobą spać?-spytałam niepewnie. Brunet bez wahania przytaknął i położył się na łóżku. Sięgnął po kołdrę, którą nas przykrył. Przybliżyłam się do niego, czując się jedynie tak bezpieczna.
-Obiecuję, że nikt cię już nie skrzywdzi.- pocałował mnie  w czoło- zadzwonię do twoich rodziców, że zostajesz ze mną. – przytaknęłam i zamknęłam oczy.
*****************************************
Hihi, jak obiecałam, tak dodaję.  Omg, ale się u was zadłużyłam... 3 rozdziały w jeden dzień <wow>. Teraz zabieram sie za pisanie następnego, obiecanego rozdziału. Do zobaczonka, prawdopodobnie 3 sierpnia wieczorem ;)

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział ósmy

Wakacje, chociaż trwały dwa miesiące, to skończyły się nieubłagalnie szybko. Każdego dnia chodziłam do Justina, lub on do mnie. W ciągu tego czasu staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Wieść, że mam tak dobre relację z Justinem, moim byłym nauczycielem rozniosły się niesamowicie szybko po szkole. Ostatnie dwa tygodnie szkoły wszystkie dziewczyny wytykały mnie palcami, lub mi zazdrościły. Elena także. Nagle, gdy się dowiedziała, ze mam z nim bliskie relacje stał się dla mnie niesamowicie miła, razem ze swoimi szmatami. Nie ze mną takie numery. Zerwałam z nią wszelki kontakt.
Rodzica cały tydzień starali się mi wytłumaczyć czemu skrywali przede mną taką rzecz jak adopcja. Mimo, ze wciąż miałam do nich żal, to wybaczyłam im. Josh obiecał mi, że spróbuje się skontaktować z Patricią.

Budzik obudził mnie o 8. Niechętnie otworzyłam oczy i przetarłam je. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam. Byłam niesamowicie zmęczona. Cóż, mogłam to przewidzieć, jeżeli do 1 w nocy pisałam sms- y z Justinem.
Zwlekłam się z miękkiego łóżka i podeszłam do szafy.  Wybrałam parę czarnych spodni, biały top i czerwone vansy. Szybko, jednak wciąż mało przytomna, założyłam przygotowane rzeczy. Udałam się do łazienki . Pomalowałam tuszem rzęsy i korektorem zakryłam niedoskonałości. Rozczesałam włosy, a  następnie umyłam dokładnie zęby.
Gdy weszłam ponownie do pokoju była już 9 rano. Szybko wsadziłam telefon do kieszeni i zabrałam kluczyki od bmw, które podarował mi ojciec. Szybko zbiegłam ze schodów.  W kuchni jak przez ostatnie 2 miesiące siedzieli rodzice i jedli śniadanie
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do nich. Podeszłam do mamy, a później taty i ich uściskałam na powitanie.
-Witaj kochanie- odezwał się tata, czytając dzisiejszą gazetę. Wzięłam jedną z kanapek i w ekspresowym tempie zjadałam. Popiłam śniadanie kawą i wstałam od stołu.
-Lecę do Justina, dzisiaj wyjeżdża- oznajmiałam i przygryzłam wargę.
-Nie mogę uwierzyć, że zajmie miejsce Jeremy’ego. Pamiętam go, gdy miał jedyne 8 lat i był małym dzieckiem-zaśmiał się.  Moja mina zrzedła. Nie chciałam aby wyjeżdżał. Był moim jedynym przyjacielem. Nie miałam nikogo innego.-Kochanie, wiem, że bardzo się z nim zżyłaś, ale wiesz, że on musi jechać- westchnęłam. Przytaknęłam
-Widzimy się później- mruknęłam i opuściłam kuchnię. Wyszłam z domu i od razu wsiadłam do auta. Wjechałam na ulicę i od razu pojechałam do bruneta. Droga jak zawsze nie była długa. Zaparkowałam przed budynkiem  i opuściłam samochód. Drogę do jego mieszkania znałam już na pamięć i nawet na ślepo bym tam trafiła. Teraz już bez pukania, czy czegoś takiego weszłam do mieszkania. Moje oczy wypełniły się łzami, gdy zobaczyłam walizki obok drzwi. Westchnęłam i je ominęłam.
-Witaj kochasiu- zaśmiałam się blado. Usłyszałam także jego śmiech.
-Cześć, księżniczko- podszedł do mnie i musnął mój policzek. Objęłam rękami jego brzuch i przyciągnęłam do siebie. – Spokojnie Em- pogłaskał mnie po głowie
-Jak mam byś spokojna, jeżeli mój jedyny przyjaciel opuszcza mnie- załkałam.
-Em, przecież nie jadę na koniec świata. Możesz przyjechać kiedy tylko chcesz, ja też cię odwiedzę, księżniczko. Rozumiesz?- oderwał się ode mnie i złapał moje policzki. Pokiwałam delikatnie głową i przygryzłam wargę. – zuch dziewczyna- poczochrał mnie po głowie.
-Idź dokończ pakowanie, a ja zrobię nam kawy- przytaknął, a ja od razu ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki i postawiłam je  na blacie. Postawiłam wodę w czajniku i do naczyń wrzuciłam po torebce naszej ulubionej herbaty. Chwilkę później woda się zagotowała, a ja zalałam kubki wrzątkiem. Postawiłam kubki na stole w kuchni i usiadłam – Justin!-zawołałam za chłopakiem. Nie minęło kilka sekund, a on stanął w kuchni. Uśmiechnął się do mnie słodko. Boże jak ja go takiego uwielbiałam. Boję się jednak przyznać do jednego… Chyba kocham swojego przyjaciela. Pokręcone i nic więcej.
-Wypijemy herbatę i muszę się zbierać- spojrzał na mnie smutno.
-Proszę cię, nie jedź- w moim spojrzeniu był jedynie ból.
-Księżniczko, wiesz że nie mogę nic na to poradzić. Możesz przyjechać kiedy tylko będziesz chciała. Druga część miasta to nie koniec świata- złapał moją dłoń.
-Ale to i tak daleko. Ponad godzina drogi samochodem. –westchnęłam zrezygnowana
-Będzie dobrze Em- pochylił się i pocałował moje czoło. Moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że nie będzie. Przeczuwałam to. – Masz to mój adres- podał mi kartkę papieru z napisanym owym adresem. Przytaknęłam i schowałam papier do kieszeni- Muszę się już zbierać, księżniczko – przygryzłam wargę, powstrzymując łzy. Wstałam od stołu i od razu się na niego  rzuciłam. Objęłam mocno jego brzuch i wtuliłam w niego. Kochałam jego zapach.
-Będę tęsknić- wyszeptałam- Bardzo- dodałam po chwili.
-Ja też, księżniczko. Masz do mnie dzwonić, rozumiesz? – przytaknęłam- Zobaczysz, niedługo znowu się spotkamy- oderwałam się od niego, a on starł łzę z mojego policzka. Pochylił się i musnął mój nos swoimi rozgrzanymi wargami. W moim brzuchu zaszalało stado motylków. Co on ze mną robił. – Teraz już naprawdę muszę iść, skarbie-westchnęłam i przytaknęłam. Podeszliśmy do drzwi, gdzie ubraliśmy buty. Brakowało walizek, co oznaczało, że są już na dole. Windą zjechaliśmy w całkowitej ciszy. Brunet złapał mnie za dłoń, gdy przemierzaliśmy hol. Szłam cały czas patrząc się nas swoje buty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mnie zostawia.
Gdy znaleźliśmy się na dworze ostatni raz go przytuliłam.
-Jesteś pewien, że musisz jechać?-spytałam ostatni raz. Smutno przytaknął. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i stanęłam na palcach. Odważyłam się… Lekko musnęłam jego wargi. Wróciłam do poprzedniej pozycji i lekko się uśmiechnęłam, chociaż czułam jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. – To do następnego razu –przygryzłam wargę
-Za niedługo się zobaczymy- przytaknęłam. Brunet wsiadł do auta, które już stało obok nas. Pomachałam mu ostatni raz, co odwzajemnił. Gdy zniknął mi z pola widzenia zaniosłam się histerycznym płaczem. To było silniejsze ode mnie…
*****************************
Siema, siema! Wracam z kolejnym rozdziałem, co sądzicie? Myślę, że jest jakaś szansa, że jeszcze jutro wieczorem pojawi się 9, ale nic nie obiecuję ;)).

środa, 23 lipca 2014

Rozdział siódmy

Po raz kolejny weszłam do jego mieszkania i zdjęłam buty. Brunet poprowadził mnie do salonu, gdzie na kanapie położyłam torbę.
-Jak widać, masz takie szczęście, że teraz będziesz na mnie skazana 24/24. – westchnęłam jedynie- stało się coś?-spytał, zakładając włosy które mi spadły za ucho. Czując jego dotyk moje ciało przeszedł dreszcz.
-To nie ważne- odpowiedziałam tylko. Nie wiem co mną kierowało, ale przytuliłam go mocno.
-No powiedz-jęknął. Cicho się zaśmiałam.
-To naprawdę nie ważne- oblizałam swoje usta, wciąż trzymając go w talii.
-Emma- wywróciłam oczami.
-Znalazłam dzisiaj dokumenty-westchnęłam- dowiedziałam się, że jestem adoptowana.
-Na pewno były twoje?-zapytał. Odsunęłam się od niego i lekko pokiwałam głową, a następnie spuściłam wzrok na swoje dłonie. Przygryzłam wewnętrzną część policzka- Będzie dobrze i wiesz o tym- złapał mnie za podbródek i zmusił, abym spojrzała w jego przepiękne oczy.
-Wiem, ale to boli. Okłamywali mnie całe życie. Co ty byś czuł?
-Zapewne tak samo jak ty- blado się uśmiechnął. – Mogę?-spytał, spoglądając na moje usta. Przygryzłam lekko dolna wargę i lekko się uśmiechnęłam, kiwając głową. Przeniósł swoją rękę na wysokość mojej twarzy i delikatnie uwolnił moją wargę spomiędzy zębów. Przejechał wskazującym palcem po moim policzku, aby zaraz po tym pochylić się i delikatnie musnąć moje usta. Zamknęłam oczy i rozchyliłam delikatnie usta. Miał tak delikatne i gorące wargi, że  nie mogłam się powstrzymać. Zadziałałam instynktownie, gdy podniosłam ręce i oplotłam je wokół jego szyi. Przyciągnęłam go bliżej, tym samym mocniej napierając na jego gorące usta. Brunet położył ręce na mojej talii. Podniósł mnie, sadzając dobie na kolanach, tak że moje nogi były po obu stronach jego ciała. W takich chwilach żałowałam, że założyłam sukienkę. Wróć… nigdy nie byłam w takiej chwili.
Palcami zaczął podwijać moją sukienkę, aż uniósł ją na wysokość jego rąk. Jego dłonie wsunęły się pod moją sukienkę, delikatnie drażniąc moją skórę. Odsunęłam się  minimalnie od niego, aby zaczerpnąć powietrze. Nagle dotarło do mnie jak daleko to doszło. Przerażona otworzyłam oczy i jak poparzona odsunęłam się, spuszczając sukienkę najbardziej jak to możliwe. Moje serce zaczęło bić niespokojnie. Co ja najlepszego zrobiłam?!
-Ja… Przepraszam- skrzywiłam się, czując jak łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ opuściłam pokój kierując się do nie wiem gdzie. Nie znałam jego mieszkania. Otworzyłam jedne z drzwi, które okazały się chyba jego sypialnią. Zmieszana zamknęłam je z powrotem i odwróciłam się na pięcie. Zderzyłam się  z czymś, co na 100% było ciałem bruneta. Chciałam go wyminąć, ale on zamknął mnie w szczelnym uścisku- Przepraszam… Nie powinnam- załkałam. - Nie powinna tego robić- powtórzyłam znowu- Ale to było takie…ekscytujące… Ja…-nie powiedziałam nic więcej. Nie umiałam wydusić z siebie słowa- Powiedz coś, bo czuję się z tym źle- w końcu odważyłam się odezwać.
-Źle? Ale w tym nie było nic złego- zdziwił się. -Jestem na to bardziej niż chętny- zaśmiał się, aby rozładować atmosferę.
-Ale to nie zmienia tego, że czuję się tania. – wyjąkałam.
-Uwierz, nie jesteś tania. Wskaż mi kto w wieku 18 lat wciąż utrzymał czystość? Jesteś jedyną dziewczyną którą znam, która nie puszcza się na prawo i lewo. Uwierz, uczucie taniej to ostatnia rzecz jaka możesz czuć- niepewnie musnął czubek mojej głowy. W moim brzuchu pojawiło się uczucie ciepła.
-Dziękuję- szepnęłam.- Może znamy się zaledwie tydzień, to dajesz mi wiele wsparcia. Jak prawdziwy przyjaciel-westchnęłam.
-Ależ proszę księżniczko – czułam jak się uśmiecha. – Jesteś głodna?-spytał. Niepewnie przytaknęłam. W zasadzie nie jadłam nic konkretnego dzisiaj. Rzecz jasno oprócz tej nieszczęsnej paczki chipsów. Zaśmiał się i poprowadził gdzieś. Mając na myśli gdzieś myślałam o kuchni.- Usiądź, zaraz ci coś przygotuję.
-Mam ręce i mogę sama to zrobić- zaprotestowałam. Dziwnie się czułam, gdy tak ktoś robi wszystko za mnie.
-Ale ja lubię gotować- poinformował mnie z uroczym uśmiechem. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się. Znamy się krótko, ale uwielbiałam jego towarzystwo. Nawet w towarzystwie moich rodziców, bo chyba mogę ich wciąż tak nazywać, nie czułam się tak pewnie, chociaż są ze mną całe życie, a Justina tydzień. Niesamowita sprawa.
-Oto twoja jajecznica- odezwał się głos nade mną. Zmieszana potrząsnęłam głową, wracając do świata żywych. Spojrzałam na apetycznie wyglądający posiłek i od razu wzięłam się do jedzenia.
-Nie sądziłam, że potrafisz tak dobrze gotować-pochwaliłam go- Najlepsza jajecznica jaką kiedykolwiek jadłam- oblizałam usta.
-To mi schlebia, księżniczko-zaśmiał się- Moja mama też mi to mówiła- ponownie się zaśmiałam
-Ależ ty skromny-skomentowałam w żartach.
-I to jeszcze jak- odparł jak najoczywistszą rzecz na świecie. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, który wydostał się z moich ust. Właśnie takie życie chciałam- beztroskie i radosne, jak takie chwile z Justinem…
*************************
Hej!! Jak podoba się rozdział? Mam nadzieje, że nie jest najgorszy ;***

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział szósty

- Dzięki, do zobaczenia w piątek- uśmiechnęłam się do Justina.  On pochylił się i musnął mój policzek. Spodziewałam się czegoś więcej, ale i tak moje policzki zrobiły się różowe. Pomachałam mu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szybko przeszłam przez podwórko i otworzyłam drzwi domu. Od razu, gdy weszłam zobaczyłam walizki. Co do cholery jest grane?
-O jesteś już Emmo- nienawidziłam, gdy matka tak do mnie mówiła.
-O co chodzi?-spytałam patrząc po raz kolejny na torby.
-A to- zaśmiała się- Najpierw jedziemy w delegację, a później na wyczekane wakacje- poinformowała mnie- Wyjeżdżamy jutro z rana- skrzywiłam się
-A co ze mną.?-chyba zapomnieli, że mają jeszcze córkę.
-Zajmie się tobą Pattie-nie, no świetnie.  Bez słowa wyminęłam ją i poszłam po schodach na górę- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy!- krzyknęła za mną. Zacisnęłam wściekła zęby i trzasnęłam drzwiami. Miałam  tego serdecznie dość! Uderzyłam w ścianę z całej siły, ale to i tak nic nie pomogło. Wciąż byłam wściekła. Zawsze tak było. Oni jeździli w delegacje, czy na wakacje, a ja zostawałam całkiem sama. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Nikt nie zdawał sobie sprawy jak samotna byłam.
Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam z niej małą torbę. Wrzuciłam do niej kilka koszulek, oraz spodni i innych potrzebnych mi rzeczy. Rzuciłam torbę z hukiem na ziemię i położyłam się na łóżku. Nawet nie zorientowałam się, kiedy odpłynęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się, gdy słońce było już wysoko na niebo. Była 10 rano. Przetarłam twarz dłońmi i zwlekłam się z łóżka. Otworzyłam okno i zorientowałam się, że dzień był bardzo ciepły. Wybrałam z szafy krótką sukienkę w kwiaty i nową bieliznę. Wzięłam przygotowane rzeczy do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Postanowiłam się nie śpieszyć i pod ciepłym strumieniem wody spędziłam dobre 20 minut. Po tym wyszłam i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam na siebie przygotowaną sukienkę i stanęłam przed lustrem. Pomalowałam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. W domu była całkowicie cicho, co oznaczało, że byłam już sama. Weszłam do kuchni i otworzyłam szafkę gdzie były rożne słodkości. Wzięłam sobie paczkę chipsów i ruszyłam do gabinetu taty. Chciałam odszukać jego klucze do czerwonego Ferrari. Otworzyłam pierwszą szufladę, ale nic nie znalazłam. Przeszukałam całe biuro, tak że została mi ostatnia szuflada w biurku. Wzięłam klucze z wieszaka i otworzyłam ją.  Uśmiechnęłam się, gdy dostrzegłam kluczyki. Wzięłam je do ręki, ale zaraz po tym dostrzegłam papiery. Na białej teczce widniał wielki napis „ Papiery adopcyjne”. Mój uśmiech od razu zrzedł. Położyłam kluczyki na biurku i sięgnęłam po teczkę. Otworzyłam ją, a zaraz po tym wręcz poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Tam widniało moje imię! Usiadłam na krześle i przeczytałam cały dokument kilka razy. Nie mogłam uwierzyć, że byłam adoptowana. Kobieta, która mnie urodziła miała na imię Patricia Malik. O ojcu nie było żadnej wzmianki. Poczułam jak w moich oczach zebrały się łzy. Czułam się jak wyrzutek. Miranda i Josh nigdy nie traktowali mnie normalnie, przynajmniej już wiedziałam dlaczego. Rzuciłam teczka na stół i wstałam. Szybko opuściłam pomieszczenie i wbiegłam po schodach na górę. Wzięłam komórkę z szafki i wybrałam numer Mirandy. Niestety zignorowała mnie, więc zadzwoniłam do Josha, ale on zrobił to samo. Zrozpaczona rzuciłam telefon na łóżku i zaczęłam głośno krzyczeć. Czemu to zawsze ja musiałam być tą dziwną? Usłyszałam dzwonek, więc niechętnie podniosłam się. Powoli zeszłam ze schodów i  podeszłam do drzwi, a następnie je otworzyłam. Zobaczyłam uśmiechniętą, od ucha do ucha, Pattie.
-Emma, co się stało?-zapytała z troską. Czułam jak moja warga drży, a zaraz po tym kompletnie się rozkleiłam. Przytuliłam się do niej i pociągnęłam nosem.
-Wiedziałaś o tym?-spytałam po chwili.
-O czym?-spytała zmartwiona.
-O tym, że nie jestem ich córką- wytarłam mokre policzki, chociaż od razu po tym znów były wilgotne.
-Co?! Nie jesteś ich córką?!- spytała całkowicie zaszokowana- Adoptowali cię?- przytaknęłam jej tylko.- Boże, myślałam, że jesteś ich biologicznym dzieckiem.-zatkała dłonią usta
-Nieważne- odparłam cicho- Jedziemy? Nie chcę tu dłużej siedzieć- mruknęłam. Bez słowa odwróciłam się i pobiegłam na górę po torbę, którą spakowałam. Wzięłam ją na ramię, ale także wsadziłam telefon do kieszeni. Szybko opuściłam pokój i zbiegałam z powrotem na dół.
-Gotowa?-spytała Pattie, a ja przytaknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pattie otworzyła przede mną drzwi ich domu i wpuściła jako pierwszą. Zdjęłam swoje baleriny w holu i za kobietą przeszłam do salonu. Kogo tam zastałam? Justin…
-O jesteście już-Jeremy wstał z kanapy i podszedł do mnie, a później przytulił. Czułam się tak niezręcznie.- to mój syn Justin-uśmiechnęłam się lekko, co brunet zrobił to samo.
-Tato, my się znamy- poinformował go.
-No to jeszcze lepiej! Justin, zaopiekujesz się na parę dni Emmą. Jej rodzice wyjechali i nie chcieli, aby została sama- na samo ich wspomnienie zaczęło mnie mdlić.- Zaproponował bym wam herbatę, ale niestety musimy już iść do firmy.
-Masz o nią dbać- zagroziła mu Pattie. Może nieobecność rodziców wcale nie będzie taka zła?
-Rozumiem- mruknął jak dziecko.- Dobra, chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia. Ok, to było dziwne….
**********************************
Przepraszam, że tak sługo czekaliście ;).

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział piąty

Przekroczyłam próg szkoły jak zawsze o 7:49. O tej godzinie, chociaż było tylko 10 minut do dzwonka były prawie pustki. Przeszłam przez korytarz, aż pod salę chemiczną, gdzie Elena miała lekcje. Chociaż zaczęła zadawać się z tymi dziwkami, to i tak dalej jest moją przyjaciółka. Mimo jednak to i tak nie mam zamiaru mówić jej o Justinie. Rozgadałaby wszystkim. Cóż, byłabym skończona.
-Hej-powiedziałam do niej. Dziewczyna odwróciła się i gdy tylko na mnie spojrzała szeroko otworzyłam oczy.-Co jest grane?-spytałam, dotykając miejsce na szyi, na które patrzyła. Gdy moje palce dotknęły skóry na szyi skrzywiłam się czując pieczenie.
-Kto ci zrobił malinkę?- pisnęła. Teraz to ja otworzyłam szeroko oczy. Zabiję go. Przysięgam, że go zabiję.
-Nikt ważny- mruknęłam i wyciągnęłam komórkę. Wybrałam numer Justina, totalnie na niego wściekła. Odebrał po chwili.
-Emma, co jest grane?- usłyszałam jego zaspany glos. Ups, mój błąd. Z resztą, nie dbałam o to.
-Co jest grane?!- uniosłam się- zrobiłeś mi pieprzoną malinkę, to jest grane- syknęłam i jeszcze raz dotknęłam miejsca na szyi.
-A to-zaśmiał się- Do twarzy ci w niej.- ponownie zaśmiał się. Zacisnęłam mocno zęby. Miałam ochotę mu przywalić.
-Nie zmieniaj kurwa tematu- syknęłam.
-Wyszła ci na dobre, bo zrobiłaś się odważniejsza- zamknęłam oczy i policzyłam do trzech. Co z nim nie tak?- Nigdy nie przeklęłabyś.
-Skąd możesz to wiedzieć?-spytałam fałszywie. Nie moja wina, że mnie wkurwił.
-Bo jesteś zbyt cicha na to i dobrze o tym wiesz. – wywróciłam oczami.
-Nieważne.- mruknęłam.- Na którą masz?
-Za jakąś godzinę- słyszałam szmery, co oznaczało, że wstał z łóżka.
-Dobra, to do zobaczenia- westchnęłam i szybko się rozłączyłam
-Boże, on chodzi do tej szkoły?!- odezwała się Elena. Totalnie o niej zapomniałam.
-Tak jakby- skrzywiłam się.
-Emma, czemu nic mi nie mówisz?-spytała z wyrzutem.
-Bo przez te dziwki nie mogę ci ufać- pokręciłam głową i po prostu od niej odeszłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zamknęłam szafkę i ubrałam na ramię torbę. Szybko przeszłam przez korytarz i opuściłam szkołę.
-Emma, czekaj!- usłyszałam za sobą krzyk Justina. Wywróciłam oczami i  odwróciłam się w jego stronę. Uniosłam brwi i spojrzałam na niego pytająco- Wybierzemy się coś zjeść? No wiesz chcę cię przeprosić za tą malinkę- uśmiechnął się czarująco. Jak miałam mu odmówić? Nie mogłam. Westchnęłam i przytaknęłam. Uśmiech na jego ustach powiększył  się. Pochylił się i złożył krótki pocałunek na moich ustach. Zdziwił mnie jego gest. W moim brzuchu po raz kolejny pojawiło się łaskotanie, ale serce już tak nie waliło. Bardzo powoli zaczęłam przyzwyczajać się do jego gestów. Zaśmiał się z mojego osłupienia i złapał mnie za rękę. Prowadził przez parking wprost do swojego auta. Otworzył przede mną drzwi a ja niezgrabnie wdrapałam się na siedzenie. Usiadł obok mnie na siedzeniu kierowcy i odpalił samochód. Wjechał na ulicę i z szalona prędkością pędził przez miasto. Postanowiłam się nie odzywać, bo po co? Moje myśli wciąż zajmowała rozmowa z Eleną. Może powinnam częściej mieć malinki, wtedy nie drwiły by ze mnie? Najlepszym rozwiązaniem było, gdybym  nie była tak nieśmiała.
Nawet nie zauważyłam, gdy Justin zatrzymał się obok, moim zdaniem, najlepszej pizzerii w całym Nowym Jorku. A tak przy okazji w pizzerii, gdzie nie sprzedają jedynie pizzy, a wciąż wszyscy mówią na to pizzeria. Pokręcone co nie? Opuściłam samochód i cicho zatrzasnęłam za sobą drzwi. W środku było dość tłoczno. Wiele twarzy znałam, co oznaczało, że w najbliższych dniach wszyscy będą o mnie mówić.
-Zajmij jakiś wolny stolik, a ja nam coś zamówię. – przytaknęłam i rozejrzałam się po lokalu. Dostrzegłam jeden wolny stolik w kącie. Idealnie- pomyślałam. Szybko przeszłam przez restaurację i u siadałam tam. Położyłam torbę obok siebie i podparłam brodę ręką, obiegając wzrokiem całe wnętrze.
-O czym myślisz?-spytał brunet, stawiając przede mną szklankę z sokiem.
-O tym, że w poniedziałek wszyscy będą gadać, że romansuję z moim własnym nauczycielem-westchnęłam.
-A co, nieprawda to?-zaśmiał się.
-Inaczej to wygląda z mojej perspektywy.- oblizałam usta. – Gdyby to zrobiła Aria, nikt by się nawet tym nie zdziwił.
-Daj spokój. Zostały 2 tygodnie. Jeżeli nie chcesz chodzić, to wymyśl jakąś chorobę, czy coś i po sprawie.
-Powiedział człowiek, który powinien mnie zaganiać do szkoły.
-Kochanie, po szkole daleko mi do przykładnego człowieka- rzucił zaczepnie. Sposób w jaki powiedział do mnie kochanie, znowu wywołał u mnie niepożądane skutki. Poczułam znowu łaskotanie z żołądku. Z resztą jaka normalna dziewczyna nie poczułaby czegoś takie, gdy tak przystojny mężczyzna tak się do niej zwraca?- Emma?- spytał. Zdezorientowana uniosłam głowę  i spojrzałam na niego rozkojarzona.
-Co?-spytałam
-Pytałam, czy wpadniesz do w piątek, lub sobotę. – przytaknęłam.
-Jasne.
-Boże, ratuj mnie- westchnął-Mój ojciec uparł się, że muszę jutro przyjechać i pomóc mu w czymś. Wspominał coś, że chce, żebym zrobił się bardziej odpowiedzialny- mruknął niezadowolony. Zaśmiałam się z jego miny.
*******************************************
No to, kochane, rozdział 5 za nami ;]. Co o nim myślicie? Mam nadzieję, że się podoba ;). Rozdział tym razem dedykuję Emocjonalnej Masochistce , za obserwację ;*.

Czytasz= Komentujesz
Dla ciebie to chwilka, a u mnie uśmiech na twarzy i wielka motywacja do dalszej pracy ;), Z góry dziękuję wszystkim. 

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział czwarty

Stałam, nerwowo bawiąc się swoimi palcami, podczas, gdy Justin? Właśnie nie wiem jak go nazwać. Po wczorajszym incydencie jest zagubiona. Całą lekcję nawet na niego, bez żadnego powodu, nie spojrzałam. Miałam na niego dalej mówić panie Bieberze, czy po prostu Justin? Mniejsza o to. Justin właśnie sprawdzał mój test, do którego pytanie podał mi wczoraj. Byłam mu za to tak cholernie wdzięczna.
-No to, gratulację. Zdałaś- posłał mi swój zalotny uśmiech. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. No, cholera jasna.
-Dziękuję- szepnęłam. Odwróciłam się i chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek. Szybko odwróciłam się, wpadając na niego. Serio, co jest grane. To już drugi raz.
-Chyba wczoraj niczym cię nie uraziłem..?-zaczął. Westchnęłam i pokręciłam przecząco głową.
-Nie, tylko moja mama.- szepnęłam zawstydzona. – martwi się o mnie- dopowiedziałam. – Myślę, że teraz będę mieć więcej luzu. Dzięki tobie- uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma sprawy. –zaśmiał się. – Przepraszam cię, ale muszę iść już. – mrugnął do mnie, a następnie przelotnie musnął mój policzek.  Zawstydzona po raz kolejny spuściłam wzrok i mocniej ścisnęłam pasek torby. Odwróciłam się i wyszłam. Zawsze wolałam uciec, niż zmierzyć się z czymś. Szybko przemierzałam korytarz, chcąc jak najszybciej opuścić szkołę.
-O Emma, część!- krzyknęła Elena. Odwróciłam się i zobaczyłam ją z 3 największymi dziwkami w szkole. Nagle poczułam wręcz obrzydzenie. Moja przyjaciółka przecież nie zadawała się z nimi.
-Hej- powiedziałam przesłodzonym tonem.
-Boże, nie uwierzysz!- pisnęła dziewczyna. – Aria załatwiła mi randkę z Bradem!- zaczęła klaskać w dłonie. – i nie uwierzysz wreszcie zrobiłam TO z Calvinem!- prawdą było, że Elena m
iała spore doświadczenie w sprawach łóżkowych i spała z wieloma facetami. Zawsze to mnie zawstydzało.
-To świetnie-zaczęłam udawać jej entuzjazm.
-Ten nowy nauczyciel, Bieber no nie?-spytała Aria. Przytaknęłam jej. – On jest boski i mega seksowny. Chętnie zatopiłabym w nim swoje paznokcie-zaśmiały się we cztery. To dziwne, ale po wczorajszej akcji poczułam dzisiaj zazdrość.
-No-pisnęła Elena. Rzygać mi się chciało. Mój telefon zawibrował mi w kieszeni, informując mnie o nowej wiadomości. Wyciągnęłam komórkę i nacisnęłam otwórz. Czekała na mnie wiadomość od Justina. Szybko wystukałam odpowiedź i schowałam telefon z powrotem w kieszeni.


-Kto ci pisał?-spytała zaciekawiona Elena. Po moim trupie. Nie powiem jej kto. Od kiedy zaczęła zadawać się z tymi dziwkami nich zapomni o jakimś sekrecie z mojej strony.
-Mama-skłamałam.
-Boże, ale z ciebie popieprzona cnotka. –Aria wywróciła oczami. Poczułam dziwny ukłucie w brzuchu. Auć?
-Nie jestem cnotką-zaprzeczyłam niemal od razu. Zaśmiała się.
-Wszyscy wiedzą, że jesteś. Gdy stanie obok ciebie chłopak, obojętnie, czy rozmawia z innymi to ty i tak się rumienisz. Nie mówiąc tu o całowaniu, a co dopiero seksie. – miała rację, to była prawda.
-Nie jestem dziewicą- skłamałam. Oczywiście, że byłam.
-Serio? Jaki był twój pierwszy raz?-spytała rozbawiona.
-Dużo by opowiadać.- zaśmiałam się nerwowo.
-Tsa- Aria zmrużyła oczy – A z kim?- zadawała mi pytania, a ja coraz bardziej się denerwowałam.
-Nie znacie. Muszę iść- mruknęłam i szybko je wyminęłam. Ale wtopa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapukałam do mahoniowych drzwi, nerwowo tupiąc nogą. Kiedy się otworzyły podniosłam wzrok na bruneta. Moje serce biło w bardzo szybkim tempie.
-Cześć- starałam się w miarę normalnie. Cóż, starałam.
-Hej-uśmiechnął się czarująco i otworzył szerzej drzwi.  Weszłam do środka, stukając swoimi obcasami. Zdjęłam je obok drzwi i odwróciłam się do niego przodem. Kiwnął głową na wnętrze mieszkania a ja przygryzłam wewnętrzną część policzka. Ruszył jako pierwszy, a ja za nim. Usiadł na kanapie, a ja obok niego. Cóż, było niezręcznie. Jednak mój umysł zaprzątała inna sprawa. Miałam ochotę zadać mu jedno pytanie, ale nie wiedziałam, czy go nim jakoś nie zdenerwuję.
-Nie wytrzymam- jęknęłam i skrzywiłam się.
-A mianowicie? – uniósł brwi.
-Od pewnej rozmowy mam ochotę zadać komuś jedno pytanie.- westchnęłam i pociągnęłam się za włosy.
-Dawaj, odpowiem na wszystko. – przełknęłam ślinę, zdobywając się na odwagę. Ok, to chyba był jeden z bardziej wstydliwych momentów w moim życiu.
-Co się czuje, no wiesz. Podczas ten tego- skrzywiłam się, ściszając głos. Moje policzki wydawały się płonąć. Zaśmiał się, ale zaraz po tym starałam się uciszyć śmiech.
-Podczas czego?- uniósł brwi i przygryzł wargę powstrzymując śmiech.
-No wiesz- odwróciłam się do niego plecami. Boże, ale było mi wstyd.
-Emma, wykrztuś to z siebie- mruknął, wiedziałam, że jest blisko mnie.
-No, podczas seksu- powinnam dostać za to nagrodę. Moje serce od razu zaczęło walić, gdy poczułam jego gorący oddech obok ucha. Przełknęłam ślinę.
-Moim zdaniem, to cudowne uczucie- mruknął mi do ucha. Zamknęłam oczy- czujesz niesamowite spełnienie i zrelaksowanie. – pocałował lekko moją szyję. Moje ciało przeszedł dreszcz. Sunął nosem od miejsca za uchem, aż do zagłębia szyi. Ugryzł mnie, a ja wypuściłam drżący oddech. Czułam jak zasysa moją skórą, drażniąc ją językiem. Czułam jak totalnie się rozpływam pod jego dotykiem. – Mogę ci pomóc przynajmniej w części pozbyć się tej nieśmiałości- westchnął. Bardzo bym tego chciała. –Zgadzasz się?
-Tak-szepnęłam.
-Dobra, co lubisz robić.- uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy pomyślałam o tańcu.
-Uwielbiam tańczyć- zdecydowałam się odwrócić do niego przodem.
-W takim razie, pokaż co potrafisz- odsunął się ode mnie i usiadł na kanapie. Przełknęłam ślinę.- Nie stresuj się. Zrób to jako pierwszy krok- wzięłam dużą ilość powietrza do płuc i zaraz go wypuściłam. Przytaknęłam. Wyciągnęłam ze spodni  komórkę i odszukałam w liście piosenkę Where Have You Been Rihanny. Położyłam telefon na stole i stanęłam na środku pokoju. Wyobraziłam sobie, że jestem sama w pokoju i tylko ja siebie widzę. Położyłam się na podłodze i gdy piosenka zaczęła lecieć moje ciało same zaczęło poruszać się w rytm muzyki. Zatraciłam się w tym aż do momentu refrenu, wtedy przestałam. Podeszłam do telefonu i zatrzymałam muzykę.- To było niesamowite- uśmiechnął się brunet. Uśmiechnęłam się lekko.
*************************************
No to mamy 4 rozdział. Pisany dzisiaj o 3:30 pod natchnieniem ( a tak na prawdę nie mogłam spać. Po co marnować czas? ;D). Jeżeli go napisałam, to postanowiłam dodać go dzisiaj. Taki bonus ;). a tak naprawdę za 2 tyg wyjeżdżam na wakacje i co najmniej półtorej tygodnia nie będzie rozdziału, dlatego chcę dodać ich trochę więcej przed wyjazdem. Rozdział dedykuję : Michkusii , Molly Moon ,  Manueli Wybraniec ( po raz kolejny xD). Dziękuję wam dziewczyny za komentarze ;*.

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział trzeci

-Coś nie tak –spytał swoim wciąż mega seksownym głosem. Westchnęłam, zamykając oczy.
-Nie wiem- szepnęłam. Kiedy spojrzałam na niego zobaczyłam na jego twarzy zmartwienie.
-Jeżeli jestem zbyt nachalny, to przepraszam- od razu odpowiedział mi.
-Nie oto chodzi- westchnęłam, siadając na kanapie.
-To o co?- usiadł obok mnie, ale w znacznej odległości.
-Nie mam pojęcia jak się zachować!-krzyknęłam zdesperowana- Przepraszam, nie powinnam krzyczeć- dopowiedziałam po chwili. Przesunął się w moja stronę, a moje serce od razu zaczęło o wiele szybciej pracować.
-Nic nie rób, to seksowne – przełknęłam głośno ślinę, słysząc to z jego ust. Duża dłoń mężczyzny wylądowała na moim kolanie, które było odkryte. Na mojej skórze pojawiła się „ gęsia skórka” . Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza. Ucisk w żołądku po raz kolejny dał o sobie znać. Odchyliłam lekko głowę w tył, gdy jego dłoń zaczęła przemieszczać się w górę. Skóra gdzie mnie dotknął zawała się płonąć. Nie miałam pojęcia jak to robił, ale był w tym wspaniały. Drugą ręką chwycił mój podbródek, stawiając go w pionie. Odwrócił moją głowę w swoją stronę. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, jego usta znalazły się na moich. Moje ciało totalnie odmówiło mi posłuszeństwa gdy jego gorące wargi dotykały moje. Doprowadzał mnie do szaleństwa, a ja nie mogłam nic z  tym zrobić. Nie był to zwykły pocałunek. Jego usta tylko ledwo dotykały moje, muskając je. Zdziwiła mnie jego delikatność, ale w dobrym znaczeniu,  chociaż to może wina tego, że przegryzłam sobie wargę.
Odsunął się ode mnie, spoglądając z pożądaniem. Nagle nad moim ciałem zawładną strach. Nigdy nie robiłam TEGO. Otworzyłam szerzej oczy i odepchnęłam go. Wstałam z kanapy.
-To złe, nie możemy- ponownie na niego spojrzałam.  Przetarłam twarz dłońmi, głośno wzdychając. Moja klatka piersiowa wciąż unosiła się niebezpiecznie szybko. Miałam rację, on będzie moją zgubą.
-Czemu? To, że w czasie lekcji cię uczę, nie znaczy, że po szkole nie możemy spędzać ze sobą czasu i robić różnych rzeczy.- pociągnęłam się za włosy.
-Ale ja nie chcę TEGO robić- szepnęłam.
-A kto powiedział, że musisz? –przyłożyłam palce do skroni i pomasowałam je. – Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała.- podszedł kilka kroków. Przełknęłam ślinę i lekko przytaknęłam.
-Wspaniale- zaśmiał się. Szybkim krokiem przeszedł dystans, który nas dzielił i znalazł się przede mną. Delikatnie popchnął mnie na ścianę i naparł na mnie swoim ciałem. Przeszedł mnie dreszcz. Dziwne łaskotanie znowu pojawiło się w moim brzuchu.
Czułam jego gorący oddech na całej swojej twarzy. Nachylił się, łącząc nasze usta razem. Oddech jakby zatrzymał mi się. Mimo, że wiedziałam, że robię źle, to był to tak przyjemne. Odrzuciłam swoje sumienie na bok i dałam ponieść się chwili. Podniosłam niepewnie ramiona i oplotłam je wokół jego szyi. Brunet przeniósł swoje ręce na moją talię, lekko ją ściskając. Uśmiechnęłam się, ponieważ właśnie tam miałam łaskotki.
-Coś nie tak?-spytał, gdy od razu się ode mnie odsunął. Zaprzeczyłam.
-Po prostu mam łaskotki. – niósł rozbawiony brwi i specjalnie mnie ponownie ścisnął w owym miejscu. Odwróciłam głowę, uśmiechając się. Justin zrobił krok w tył, dając mi odetchnąć.
-Napijesz się czegoś?
-Może być sok- pokiwał głową i poszedł do kuchni, chyba. Wzięłam głęboki wdech, nie wierząc, że to się stało. Rano fantazjowałam o nim, a teraz on tak po prostu całował mnie. Pokręcone co nie? Dodatkowo to mój nauczyciel.
Podeszłam do ściany, na której wisiały różne zdjęcia. Patrzyłam na wszystkie, rozpoznając, o dziwo, ludzi na nich. Pattie i  Jeremy byli najlepszymi przyjaciółki moich rodziców, a Jazmyn i Jaxona widziałam tylko kilka razy. Nigdy nie skojarzyłabym, że są spokrewnieni, chociaż noszą te same nazwiska.
-To moja rodzina- odezwał się głos Justina.
-Zdążyłam się zorientować. Są najlepszymi przyjaciółmi moich rodziców- westchnęłam.- czemu nigdy u nas nie byłeś?-odwróciłam się do niego przodem.
-Zawsze byłem zajęty nauka na egzaminy. A teraz żałuję. – wywróciłam oczami, uśmiechając się.
-Nie pracujesz w firmie ojca?- to ciekawiło mnie najbardziej.
-Będę, ale dopiero po wakacjach- przekręcił głowę i spojrzał na mnie rozbawiony. Serio co z tobą nie tak?
-Po co zatrudniłeś się w szkole na 3 tygodnie?
-Chciałem zobaczyć jak bym sobie radził, ale to chyba nie moja bajka. -wywrócił oczami. Zaśmiałam się.- A no właśnie, przygotowałam ci parę pytań na jutro, żebyś mogła ocenę poprawić. – przytaknęłam i westchnęłam. Z szafki wziął kartkę i wręczył mi.
-Dzięki.- wyminęłam go i podeszłam do kanapy, gdzie leżała moja torebka. Moja komórka zaczęła dzwonić. Gdy na wyświetlaczu pojawiła się nazwa mama, moje serce podskoczyło mi do gardła.
-Gdzie ty do cholery jesteś!-krzyknęła do słuchawki. Odsunęłam lekko telefon od ucha i skrzywiłam się.
-Nie musisz się martwić- powiedziałam cicho. – Jestem….- rozejrzałam się – u Eleny- moje serce biło bardzo szybko. Nienawidziłam jej okłamywać. Bałam się, że dowie się prawdy.
-Jest poniedziałek, a tobie dalej grozi ocena niedostateczna. Testujesz moją cierpliwość-warknęła.
-Przepraszam, zaraz będę w domu- zamknęłam czy.
-Wspaniale- mruknęła i rozłączyła się. Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić.
-Wszystko okay?-spytał brunet.
-Tak, tylko muszę już iść. Dziękuję za miły wieczór- uśmiechnęłam się lekko i szybko poszłam do drzwi. Wsunęłam na nogi baleriny i opuściłam mieszkanie. Szybko przeszłam przez korytarz i zjechałam windą na sam dół. Wyszłam z budynku i wsiadłam do samochodu.

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział drugi

Usiadłam na swoim łóżku i przebiegłam wzrokiem cały pokój. Przygryzłam wargę i wyciągnęłam z kieszeni pogiętą kartkę. Spojrzałam na schludnie zapisany rząd cyferek. Zadzwonić? Spontanicznie wystukałam numer na klawiaturze i nacisnęłam zielona słuchawkę. Dopiero, gdy usłyszałam pierwszy sygnał moje serce zaczęło łomotać.
-Justin Bieber, słucham- odezwał się po drugiej stronie słuchawki.
-Dzień dobry- mój głos niebezpiecznie drżał. Byłam na etapie, że zaraz się rozłączę i spalę ze wstydu. – Tutaj Emma Wesley- dopowiedziałam.
-Oh tak- zaśmiał się. O boże, ale to seksowne. Przygryzłam wargę i mimowolnie się uśmiechnęłam.-Dzwonisz w sprawie tej lekcji co?-coraz bardziej podobał mi się ton jakim mówił. Formalnie było seksownie, ale na luzie jest jeszcze lepsze.
-Dokładnie- wzięłam głęboki wdech.
-Wiesz co, dzisiaj nawet mam czas. Co ty na to?
-Idealnie- wypuściłam powietrze z płuc.
-No to na 18 u mnie w mieszkaniu. Wyślę ci adres sms-em.
-Oczywiście.
-Do zobaczenia.- odpowiedział, zanim się rozłączył. Odsunęłam komórkę od ucha i zablokowałam ją. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Przetarłam twarz dłońmi. Mój telefon zabrzęczał, informując mnie o nowej wiadomości. Otworzyłam ją i przeczytałam kilka razy zawartość. Zdawało się, że nie mieszka daleko. Chwała bogu. W jednej sekundzie zerwałam się z łóżka i podleciałam do szafy. Przekopywałam całą jej zawartość w poszukiwaniu czegoś idealnego, ale czym bardziej się starałam tym gorzej mi to wychodziło. Ostatecznie złapałam za pomarańczową sukienkę do kolan. Zmieniłam jeansy i koszulkę na śliczną sukienkę i zerknęłam jeszcze  w poszukiwaniu butów.  Chwyciłam za czarne lakierowane baleriny i wsunęłam na stopy. W łazience rozpuściłam swoje włosy i rozczesałam je jeszcze raz. Nałożyłam jeszcze tylko większą warstwę tuszu i uznałam, że wyglądam nawet okay. Nie chciałam się stroić  to przecież było tylko zwykłe korepetycje.
W pokoju przewiesiłam zwykłą torebkę przez ramię i rzuciłam do niej telefon, oraz inne potrzebne rzeczy. Wyszłam z pokoju  i zbiegłam ze schodów, o mało nie potykając się i zabijając. Na całe szczęście rodziców nie było. Zapewne byli w firmie. Wzięłam kluczyki z bmw ojca i opuściłam dom , zamykając go. Otworzyłam garaż kodem i weszłam do środka. Wsiadłam do bmw i odpaliłam go. Wyjechałam z garażu i nacisnęłam guzik na pilocie, który był w środku. 17:43  - miałam dobry czas. Droga nie była długa, ponieważ trwała jedyne 10 minut. Zaparkowałam przed wielkim apartamentowcem i wyszłam z samochodu. Zamknęłam go i ruszyłam do wejścia. Wpisałam kod, który przepisałam z sms-a i weszłam do środka. Wnętrze było bardzo eleganckie. Cóż tak właśnie spodziewałam się, że mieszka. Wjechałam windą na 4 piętro.  Winda zatrzymała się przed krótkim korytarzem i jedną parą drzwi. Stawiałam stopy kolejno na czerwonym dywanie, idąc pod drzwi. Zapukałam w drzwi, czekając aż mi otworzy. Minęła chwila, zanim drzwi uchyliły się, ukazując bruneta. Jego włosy były mokre, co oznaczało, że brał prysznic, lub ćwiczył.
-Zapomniałem na śmierć-mruknął do siebie. Otworzył szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka.
-Mam pójść?-spytałam cicho. Było mi wstyd. Czułam się jak intruz. Zamknął drzwi, a ja odwróciłam się do niego przodem. Moje oczy szeroko się otworzyły, a usta rozchyliły. Pan Bieber był bez koszulki. Mogłam bez problemu zobaczyć tatuaże, które zdobiły jego dobrze wyćwiczone ciało. Cóż, nie spodziewałabym się tego po nim. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok, czując jak moje policzki robią się czerwone jak nigdy.
-Nie, przepraszam. Ćwiczyłem i zatraciłam się w czasie. Wejdź.- kiwnął głową na wnętrze mieszkania. Niepewnie zsunęłam z nóg baleriny i jako pierwsza poszłam  przez hol chyba do salonu.- mogłabyś na chwilę zaczekać? Wezmę kilku minutowy prysznic- podrapał się po głowie. Mierzwiąc swoje idealne włosy. Nabrałam gwałtownie powietrza, a następnie szybko przytaknęłam głową, odwracając od niego wzrok.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stałam przed oknem, patrząc przez nie na panoramę Nowego Jorku. Oblizałam wargi i westchnęłam. Minęło kilka minut, odkąd brunet poszedł do łazienki. 
-Piękny widok-usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i wpadłam na coś dość twardego i wilgotnego. Mój oddech się zatrzymał. Poczułam jakby iskrę, która przeszła przez moje ciało.  W żołądku pojawił się ucisk i jakieś dziwne łaskotki. Szybko odskoczyłam, wpadając na  ścianę za mną. Moje serce zaczęło łomotać.
-Bardzo przepraszam- pisnęłam spanikowana. Przełknęłam ślinę, patrząc na jego twarz.
-Spokojnie. Nic ci nie zrobię-zaśmiał się. Przygryzłam mocno wargę, ale pożałowałam tego, gdy poczułam metaliczny smak w ustach. – serio powinnaś przestać się denerwować, bo zrobisz sobie większą krzywkę niż to- kiwnął głową na mnie. Zanurzył dłoń w kieszeni i wyciągnął z niej paczkę chusteczek podał mi jedną, a ja od razu przyłożyłam ją do krwawiącej wargi.
-Ja nie wiem, co się ze mną dzieje- szybko powiedziałam, ale skrzywiłam się, jeszcze raz analizując swoje słowa.
-Moja obecność tak na ciebie działa?-uniósł brwi. Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy. Moje policzki znowu zrobiły się różowe. Moje ciało dzisiaj w ogóle nie współpracowało ze mną. Tak bardzo jak nie chciałam się rumienić, to  się to działo. Odwróciłam się tyłem do niego, patrząc po raz kolejny na Nowy Jork. Wiem, że to było  bez szacunku, ale nie chciałam aby zobaczył po raz kolejny moje rumieńce. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy poczułam dwie duże dłonie na biodrach. Zamarłam bez ruchu. Nie miałam pojęcia jak się zachować. Zamknęłam oczy nabierając gwałtownie powietrza. Palce mężczyzny lekko zacisnęły się na mojej talii. Niedługo po tym moją skórę na karku otuliło gorące powietrze. Ręka bruneta z mojego biodra przeniosła się wyżej. Odgarnął moje włosy na jedno ramię, przypadkowo dotykając mojej skóry na plecach i ramionach. Opuszkami palców przejechał po nowo odkrytej skórze. Wypuścił gorące powietrze po raz kolejny przyprawiając mnie o rumieniec. O mój boże, co jest grane?! Czy to aby jest legalne? A kurczę, pieprzyć to. Prawdopodobnie najseksowniejszy mężczyzna na świecie stoi za mną i doprowadza mnie do szaleństwa, a ja myślę, czy to legalne. Serio, ze mną chyba coś nie tak jest. Otworzyłam gwałtownie oczy i odsunęłam się do niego. Odeszłam parę kroków w prawą stronę chwytając się za głowę. Co to do cholery było.?
***************************************
Przybywam do was z kolejnym rozdziałem. Początek mi się jakoś nie bardzo podoba, ale cóż poradzić. Nie mogłam wymyślić nic lepszego ;). Rozdział dedykuję Manueli Wybraniec. Dziękuję kochana, że komentujesz każdy, lub prawie każdy rozdział. To wiele dla mnie znaczy ;)

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział pierwszy

Mój budzik zadzwonił równo o 7 :15. Podskoczyłam przerażona, zrzucając wszystkie książki  na podłogę. Odrzuciłam kołdrę na bok i poleciałam do łazienki. Gdy stanęłam przed lustrem i o mało zawału nie dostałam. Moje włosy sterczały na każdą stronę, a makijaż był na całych policzkach. Sięgnęłam po waciki i płyn do demakijażu,  a następnie zmyłam make-up. Szczotką po wielu staraniach rozczesałam włosy i zrobiłam wysoki kucyk. Pomalowałam jedynie rzęsy tuszem i korektorem przykryłam niedoskonałości. Opuściłam pomieszczenie i szybko z szafy wybrałam zwykłe czarne dopasowane spodnie, oraz biały T-shirt z jakimś czarnym napisem i zwykła czarne vansy. Szybko założyłam naszykowane ubrania w zamian za piżamę. Złapałam za torbę i wpakowałam do niej porozrzucane książki do języka angielskiego. Moje serce zabiło szybciej, gdy przypomniałam sobie o tym przedmiocie. Jestem zagrożona oceną niedostateczną i pisałam w piątek test. Musiałam go zdać. W innym wypadku oznaczałoby to, że nie zdam klasy, a  rodzice wyrzucą mnie z domu. Już mi powiedzieli.
Potrząsnęłam głową i zbiegłam ze schodów. Niepostrzeżenie wyszłam z domu i ruszyłam mało ruchliwą ulicą w stronę szkoły. Niecałe 10 minut później otworzyłam szklane drzwi prowadzące do budynku, który ja nazywam „ budynkiem zgrozy”. Rozejrzałam się po korytarzu, szukając mojej koleżanki Eleny. Podążałam między uczniami, co chwilę się z kim zderzając. Dostrzegłam ją wreszcie obok klasy biologicznej. W poniedziałki rano ona zawsze miała biologię, a ja nieszczęsny angielski.
-Cześć- przywitałam ją i przytuliłam.
-Hej! Nie uwierzysz czego się dowiedziałam.- pisnęła podekscytowana. Westchnęłam i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem- pani Edwards uznała, że nie da sobie rady uczyć 3 klas na raz i postanowiła przekonać dyrektora do jeszcze jednego nauczyciela.
-Pewnie się zgodził- wymamrotałam. Pani Edwards kręciła z naszym dyrektorem. Tym samym sprawiając, że był na każde jej skinienie.
-A jakżeby inaczej-zaśmiała się- Podobno nowy nauczyciel jest młody i przystojny. Tak przynajmniej słyszałam. Czaisz to?! Jaka szkoda, że nie mam z tą żmiją- mruknęła. Uśmiechnęłam się pod nosem… ja miałam. Oznaczało to, że mamy spore szanse, że nowy nauczyciel będzie uczył naszą klasę. Pani Edwards nie lubiła naszej klasy, o ile mogę tak powiedzieć. My nigdy jej nie słuchamy.
-Dobra, ja spadam, widzimy się na lunchu. –zawołałam i udałam się w stronę swojej klasy. Gdy tam dotarłam miałam jeszcze 2 minuty do dzwonka. Wyciągnęłam podręcznik i otworzyłam na ostatniej lekcji, czytając notatkę z kartki, którą tam miała. W weekend uczyłam się tyle, że prawdopodobnie umiem cały podręcznik na pamięć, a i tak boję się, ze nie zdam.
Stara baba otworzyła drzwi i wpuściła wszystkich do klasy. Zajęłam swoje stałe miejsce w ostatniej ławce w rzędzie pod oknem. Położyłam książkę na stół i podparłam ręką brodę. Pani Edwards podeszła do mojej ławki i położyła na niej mój test. Drżącą ręką odwróciłam go i o mało nie dostałam zawału. Na kartce widniała wielka jedynka. Zamknęłam oczy i wypuściłam drżący oddech.
-Przykro mi panna  Wesley, ale będzie powtarzać klasę- uśmiechnęła się do mnie fałszywie. Przeklęta baba mnie nienawidziła, a nawet nie wiedziałam czemu. – Dobrze, koniec na temat panny Wesley- klasnęła w dłonie.- Może doszły was słuchy, że nie radzę sobie ze wszystkimi, a z wami w szczególności. Postanowiłam poprosić dyrektora, aby zatrudnił jeszcze jednego nauczyciela specjalizującego się w języku angielskim. Będzie uczył was-spojrzała na wszystkim. Panie Bieber oddaję panu głos.- z końca sali na środek wyszedł brunet. O mój Boże jaki przystojny. Jak mogłam go nie zauważyć…?  Był ubrany w ciemne spodnie i T-shirt. Na nogach miał białe buty, chyba supry. Nie znam się na męskich butach. Dodatkowo na jego ramionach była jeansowa kurtka. Włosy miał postawione starannie do góry. Ok, oficjalnie przyznaję, że mój nowy nauczyciel od angielskiego jest mega gorący.
-Ok, dzień dobry- czułam jak moje policzki robią się różowe. Jego głos był taki głęboki. Przełknęłam ślinę, patrząc na niego uważnie- Nazywam się Justin Bieber i jestem nowym nauczycielem języka angielskiego. Nie mam doświadczenia w nauczaniu, więc nie powiem wam jeszcze czego będę wymagać. Dzisiaj dostanę od pani Edwards książkę z tematami, które zostały i zastanowię się. Jakieś pytania?-zadał pytanie, ale nikt nie podniósł ręki. Resztę lekcji coś mówił, ale go nie słuchałam. Byłam zbyt zajęta patrzeniem na niego. Na jego doskonałość w każdym calu.
Kiedy zadzwonił dzwonek pani Edwards jako pierwsza opuściła klasę, a za nią reszta. Ja się nie śpieszyłam. Bo po co?- Przepraszam cię, słyszałem, że nie za dobrze idzie ci język angielski. Może,  gdybyś chciała mógłbym ci udzielić kilku lekcji, może coś wytłumaczyć. Ty się więcej dowiesz, a ja będę mógł zacząć już nauczać. – patrzyłam na niego oniemiała.
-Nazywam się Emma Wesley-uśmiechnęłam się nieśmiało. – Tak, byłaby bardzo chętna na te lekcje- westchnęłam i przygryzłam wewnętrzną część policzka.
-Wspaniale. – pokiwał głową. Boże, jego oczy z bliska były jeszcze piękniejsze. Tak głęboko czekoladowe. – Oto mój numer. Zadzwoń i umówimy się na lekcję- przytaknęłam i wzięłam od niego papier. Wsadziłam do szybko do kieszeni spodni i mocniej chwyciłam pasek torby.
-Dziękuję panu. Przepraszam, ale muszę już iść
-Do zobaczenia- odpowiedział. Czułam jak moje policzki robią się ciepłe. Szybko spuściłam głowę i wyszłam z klasy. Wypuściłam drżący oddech i szybkim krokiem skierowałam się do łazienki. Weszłam do kabiny i usiadłam na ubikacji. Przyłożyłam dłonie do policzków, aby trochę zmniejszyć ich temperaturę. Wiedziałam, że ten nauczyciel będzie moim zgubieniem…
***************************************
No to 1 rozdział za nami. Jak mi wyszedł. Proszę o opinię, czy chociaż ciut kogoś zainteresowałam ;)

czwartek, 3 lipca 2014

Prolog

-Księżniczko, stało się coś?-spytał Justin swoim porannym, lekko zachrypniętym głosem.
-Boję się-szepnęłam.  Westchnął i mocniej przycisnął mnie do swojego ciała. Znowu poczułam to poczucie bezpieczeństwa.
-Wiem, ale już teraz nie masz czego, jesteś ze mną bezpieczna- powiedział cicho.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie. Nie pozwól, aby znów to zrobił – zaczęłam panikować.
-Nie bój się, nie zostawię cię- pocałował mnie w głowę. – Dzisiaj i tak sobota. Cały weekend będę obok ciebie. – pociągnęłam nosem i przytaknęłam. Schowałam twarz w jego torsie. Długo tak leżeliśmy. Zastanawiałam się nawet, czy brunet czasem ponownie zasnął. – Księżniczko, powiesz mi co się stało wczoraj?-spytał po chwili. Wielka gula urosła w moim gardle. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam. Co miałam mu powiedzieć...?
*********************************
No to mamy prolog ;). To taka jakby zachęta do czytania ♥