sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział jedenasty

Tkwiliśmy w jednej pozycji jakiś czas. Rozkoszowałam się jedynie chwilą. Wciąż lekko się trzęsłam, ale w jego ramionach uspokajałam się.
-Księżniczko?-moje ciało przeszedł dreszcz, na dźwięk jego głosu.
-Tak?-spytałam. Odsunął się ode mnie i złapał za ramiona. Chwilę patrzył na mnie. Co on chciał?
-Mogę cię pocałować?-spytał wreszcie. Zamrugałam kilkakrotnie zdezorientowana. Nie dawno był wkurzony, że to ja go pocałowałam, a teraz sam chce to zrobić?
-Jesteś pewien?
-W 100 %- od razu odparł. Wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Posłał mi jeden z tych swoich uroczych uśmiechów, zanim się pochylił. Przymknęłam oczy i czekałam, aż to zrobi. Kiedy wreszcie jego usta zetknęły się z moimi poczułam jakby wokół nas wybuchły tysiące fajerwerków. Objął dłońmi moje policzki, pogłębiając pocałunek. W moim brzuchu szalały motyle. Z lekkim wahaniem oddałam pocałunek z równą pasją. Czułam się tak dobrze. Jego język przejechał po mojej wardze, a ja nie wiedząc co zrobić rozchyliłam je. Chyba dobrze zrobiłam, bo jego język zaczął poruszać się w mojej buzi.  Pierwszy raz ktoś mnie tak całował. Niby miałam chłopaka, ale on jedynie dawał mi przelotne całusy. To było coś innego. Całował mnie tak namiętnie i z pasją. Po chwilce odsunęliśmy się od siebie. Moja klatka piersiowa zaczęła szybko się unosić z powodu braku tlenu, oraz nadmiaru emocji, które we mnie siedziały. Czułam taki dziwny ucisk w bole brzucha.
-Justin?- szepnęłam
-Tak, księżniczko?-spytał słodko.
-Czuję taki dziwny ucisk, tam na dole- szepnęłam totalnie zawstydzona tym.
-Aż tak bardzo cię podniecam?-zaśmiał się. Wyglądał wtedy na jeszcze przystojniejszego. A co najważniejsze mojego .
-Cicho- mruknęłam i uderzyłam go lekko w tors. Odsunęłam się od niego i odwróciłam plecami.
-Oj, księżniczko- zaśmiał się po raz kolejny. Oplótł mnie swoimi silnymi ramionami wokół pasa. Moje ciało przeszły dreszcze.
-Chciałabym to zrobić- szepnęłam, znowu zawstydzona.
-Jesteś tego pewna? Dziewczyny zawsze wierzą, że trzeba to zrobić z odpowiednia osobą.
-Ty jesteś tą odpowiednią osobą- szepnęłam. Moje policzki zdawały się płonąć.
-Bardzo mi pochlebia, to co mówisz, ale nie mogę tego zrobić- westchnął. Dziwił mnie. Na samym początku tylko o to mu chodziło.- Nie chcę cię tego pozbawiać.- sięgnął po moją lewą dłoń i dotknął pierścionka na serdecznym palcu. Tak, nosiłam pierścień czystości. Moim zdaniem to piękna rzecz. –Jeżeli do tej pory nie złamałaś jej, to nie rób tego teraz. – schował twarz w zagłębiu mojej szyi. Przygryzłam wargę.
-Masz rację, przepraszam- wreszcie się odezwałam.
-Nie masz za co, to naprawdę sporo dla mnie znaczy.
-Mimo to i tak uważam cię za odpowiednią osobę.
-Dziękuję. – mocniej mnie przytulił. –A właśnie, dzwonił mój ojciec, że mam w południe przyjechać do firmy. Chcesz jechać ze mną?-spytał. Mogłam jechać z nim, albo zostać i obawiać się, że ten psychopata wyskoczy i znów to zrobi.
-Jadę z tobą- oznajmiłam mu.
-Dobrze, bo już musimy się zbierać. – wypuścił mnie ze swoich objęć. –Masz cichy na zmianę?
-Tak, zostały w moim samochodzie- westchnęłam.
-Daj kluczyki, pójdę po nie, a ty weź prysznic.-przytaknęłam. Z kieszeni, które posiadała tunika wyciągnęłam kluczyk i podałam go brunetowi. Zamknął za sobą drzwi, a  ja odwróciłam się w stronę prysznicu. Rozebrałam z rzeczy, które miałam, oraz bandaż i weszłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę. Tempera sprawiła, że moje ciało rozluźniło się. Chwilę bezczynnie stałam tam, ale po chwili umyłam włosy, szamponem Justina i ciało mydłem. Spłukałam się dokładnie i wyszłam do łazienki, która była zaparowana. Owinęłam ciało i włosy ręcznikiem i przeszłam przez łazienkę. Kiedy znalazłam się na korytarzu uderzyło we mnie zimne powietrze. Weszłam do sypialni bruneta, który już tam był.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko. Odpięłam torbę i wygrzebałam z niej bieliznę. Następnie chwyciłam za jeansy, które spakowałam i bluzkę. Okazało się jednak, że bluzka, którą spakowałam była koszulką do spania. –Justin, pożyczysz mi jedną ze swoich koszulek?-usłyszałam jego śmiech.
-Oczywiście. Przypomnij mi potem, aby zabrał cię na jakieś zakupy.
-Nie chcę twoich pieniędzy- zmarszczyłam brwi i przygryzłam wewnętrzną część policzka.
-Księżniczko, mnie się nie sprzeciwia- podszedł do mnie i objął w talii, przyciągając bliżej. – Poza tym to prostsze, niż ponowne jechanie do domu twoich rodziców.
-Jak sobie chcesz- westchnęłam i odepchnęłam go od siebie. Wzięłam koszulkę z jego rąk i ruszyłam do drzwi. Posłałam mu chytry uśmiech, zanim poszłam z  powrotem do łazienki.
***********************************
Jakoś mi to nie idzie. Postaram się napisać jeszcze przez tydzień jak najwięcej, ale później chyba będę usiała zawiesić bloga... 

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział dziesiąty

Kiedy się obudziłam byłam przyciśnięta do czyjegoś ciała. Chciałam zacząć krzyczeć, ale nagle wszystko do mnie powróciło. To tylko Justin. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale i tak czułam się dziwnie. Bałam się, że ten psychopata wyskoczy zza drzwi i zrobi coś gorszego, niż skręcenie mi kostki i głupiego rozcięcia na policzku, oraz obolałego tyła.
-Księżniczko, stało się coś?-spytał Justin swoim porannym, lekko zachrypniętym głosem.
-Boję się-szepnęłam.  Westchnął i mocniej przycisnął mnie do swojego ciała. Znowu poczułam to poczucie bezpieczeństwa.
-Wiem, ale już teraz nie masz czego- powiedział cicho.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie. Nie pozwól, aby znów to zrobił – zaczęłam panikować.
-Nie bój się, nie zostawię cię- pocałował mnie w głowę. – Dzisiaj i tak sobota. Cały weekend będę obok ciebie. – pociągnęłam nosem i przytaknęłam. Schowałam twarz w jego torsie. Długo tak leżeliśmy. Zastanawiałam się nawet, czy brunet czasem ponownie zasnął. – Księżniczko, powiesz mi co się stało wczoraj?-spytał po chwili. Wielka gula urosła w moim gardle. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam. Co miałam mu powiedzieć. ?
-To było wszystko moja wina-wreszcie oznajmiłam. – gdybym usiadła na tyłku, to nie zawracałbym ci teraz głowy.- zamilkłam. Zastanawiałam się co dalej powiedzieć. – Było już późno, a ja chciałam trochę zaczerpnąć świeżego powietrza- czułam jak mój głos znowu zaczynał się łamać. Nie chciałam płakać- Byłam blisko domu, kiedy mnie zaatakował- po moich policzkach ponownie popłynęły , które spływały na jego koszulkę. – Nie chcę mówić o tym teraz. Może kiedyś indziej.
-Powiesz mi tylko jedną, bardzo ważną rzecz?-spytał. Po chwili niepewnie przytaknęłam. – Czy on cię zgwałcił?-przełknęłam ślinę.
-Nie- odpowiedziałam.
-Dzięki bogu- wymamrotał.
-Justy?-spytałam cicho.
-Tak, księżniczko? –kochałam to słyszeć.
-Nic, tylko lubię, gdy mnie tak nazywasz- przyznałam.  Zaśmiał się.
-Cieszy mnie to. Jesteś głodna?- przytaknęłam. Brunet podniósł się, a ja zrobiłam to samo.- O nie, nie, nie. Ty zostajesz tutaj, a ja idę zrobić coś ci do jedzenia.
-Ale ja mogę sama-zaprotestowałam
-Tsa, z prawdopodobnie skręcona kostką. Em, weź nie wkurwiaj mnie.- zmroził mnie spojrzeniem. Poczułam dziwny uścisk w żołądku. Odruchowo cofnęłam się od niego, przytulając do piersi poduszkę. Brunet westchnął i oblizał usta, Zamknął oczy i nie wiem co robił, ale po chwili je otworzył. – przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, księżniczko- podszedł do łóżka. Moje  szeroko się otworzyły. Zaraz po tym zacisnęłam mocno powieki . – Emma, proszę- pogłaskał mnie po głowie. Moje mięśnie spięły się.
-Proszę cię, nie dotykaj mnie teraz- szepnęłam, powstrzymując łzy. Przytuliłam mocniej puchatą poduszkę i schowałam w niej twarz.
-Dobrze- westchnął zrezygnowany- Będę w kuchni, zawołaj tylko jak coś- nie odpowiedziałam nic. Siedząc bez ruchu i w miękkim łóżku zaczęłam powracać do stanu z zaraz po przebudzeniu.  Odsunęłam od siebie poduszkę i zaciągnęłam się powietrzem.
-Justin!-zawołałam niepewnie. Minęło kilka sekund, zanim wszedł do sypialni. Jego wzrok zdawał się wypalać dziurę w moim ciele.
-Tak księżniczko?-spytał miękko i niesamowicie spokojnie. Dzięki ci boże.
-Przytulisz mnie?-spytałam niepewnie. Justin bez wahania pokonał przestrzeń, która nas dzieliła. Usiadł na łóżku i wziął mnie w ramiona. Zamknęłam oczy i także objęłam, jego brzuch, rękami.
-Już wszystko dobrze?-spytał.
-Tak, dziękuję ci- szepnęłam, mocniej się w niego wtulając.
-Za co?-zdziwił się. Westchnęłam. Odsunęłam się od niego i uważnie spojrzałam na jego twarz.
-Za wszystko, a szczególnie za to, że jesteś.- oblizałam swoje wargi. Wzięłam głęboki wdech, zanim pochyliłam się i lekko musnęłam jego wargi swoimi. Lubiłam to robić. Jego usta zawsze były takie gorące i miękkie.
-Robisz to specjalnie?-spytał. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Myślałam, że mu się to podobało. Cóż, pomyliłam się, ale wstyd.
-Przepraszam, myślałam, że…- nie dokończyłam, bo mi nie dał.
-Emma, zdecyduj się, do cholery- uniósł się. Czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
-Dobra, przepraszam!- także krzyknęłam. Nie wiem skąd u mnie taka odwaga.
-Po co przepraszasz?!- podniósł się z łóżka. Przestraszył mnie jego nagły ruch. Przełknęłam ślinę, a mój oddech przyśpieszył. – Znów będziesz ryczeć?!- zadrwił. Co z nim nie tak? Nigdy taki nie był…  Nie widział co czuję, jakie to uczucie. Miałam wrażenie, że ten psychopata zaraz wyskoczy i znowu to zrobi. Zaczęłam się go naprawdę bać, gdy jego tęczówki  były bardzo ciemne. Czułam jak serce wali mi w piersi. Nie kontrolowałam tego, gdy zerwałam się  z łóżka  i biegiem, na tyle ile pozwalała mi skręcona kostka, chociaż w tamtym momencie nie przejmowałam się nią.  Minęłam go, całego zdezorientowanego. Nie chciałam z nim przebywać w jednym pomieszczeniu. Wbiegłam do jednego z pokoi, który okazał się łazienką.  Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam je na klucz. Usłyszałam walenie, które wręcz zmroziło mi krew w żyłach. Nie, proszę zostaw mnie. Rękami zasłoniłam uszy, chcąc je zagłuszyć. 
- Odejdź!- krzyknęłam. W żołądku czułam dziwny ucisk, który był nieprzyjemny. – Zostaw mnie w spokoju.!-starałam się przekrzyczeć jego walenie. Czułam jak cała się trzęsłam.

Justin


Mój mózg nie zdążył zarejestrować co się dzieje, gdy Emma puściła się biegiem nie wiem gdzie. Dopiero gdy mnie minęła odwróciłem się i pobiegłem za nią. Nie zdążyłem jej złapać, bo zamknęła się w łazience. Jak na skręcona kostkę, to szybko się poruszała. Wiedziałem, że przesadziłem.  Wiedziałem jak przerażona była, a wybuchłem. Po prostu nie mogłem zrozumieć jej zachowania. Niby chce się ze mną tylko przyjaźnić, a mnie całuje. Gdzie w tym jakaś logika, no gdzie?
-Księżniczko, przepraszam- usiadłem pod drzwiami. Czułem się podle- Nie chciałem. – dopowiedziałem. Wiedziałem, że mnie słucha.- Po prostu nie wytrzymałem. Mówisz, że chcesz się przyjaźnić, a mnie całujesz. Pogubiłem się. Proszę cię, wybacz mi. Chociaż ten ostatni raz. – przełknąłem ślinę. –Em, proszę cię odezwij się. Obojętnie jak, ale odezwij się.
-Potrzebowałam kogoś, kto da mi wsparcie. Nie masz pojęcia jakie to trudne. A ty na mnie od tak wydarłeś się. Chciałam zobaczyć jak to jest być z kimś tak blisko, z kimś na kim mi zależy. Nigdy nie doświadczyłam żadnej czułości, czy miłości. Chciałam się przekonać jak to jest.- słyszałem jej szloch. Czułem się okropnie.
-Przepraszam cię- szepnąłem- proszę, otwórz drzwi.- minęła chwila, zanim usłyszałem kliknięcie, sygnalizujące, że drzwi są otwarte. Jak poparzony podniosłem się z ziemi i otworzyłem drzwi. Wpadłem do łazienki ii zobaczyłem jak stoi na środku łazienki, taka bezbronna. Bez wahania wziąłem ja w ramiona. Czułem się, jakbym trzymał cały świat w ramionach, coś pięknego.