Obudziłam
się, gdy Justin próbował zdjąć moje ramiona
z jego brzucha. Zaśmiałam się cicho.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić- zmieszał się- ale
muszę iść do pracy.- pokiwałam głową, że rozumiem i puściłam jego ciało.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam. Wczoraj od Pattie i Jeremy’ego
wróciliśmy po 22, więc dzisiaj wstając o 7 rano byłam zmęczona. Sprawa z moimi
rodzicami poszła lepiej niż myślałam. Pytali tylko parę razy, czy aby chcę na
pewno to zrobić, ale to wszystko.
Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się, rozciągając kości.
-Nigdy tego nie mówiłem, ale masz zajebisty tyłek- odwróciłam się do niego i
położyłam ręce na biodrach z „ poważną miną”, a tak naprawdę walczyłam ze śmiechem.
Cóż walczyłam, ale przegrałam tą wojnę. – Jesteś jeszcze piękniejsza, gdy się
uśmiechasz- mrugnął do mnie. Czułam jak moje policzki robią się różowe.
-Zrobię coś na śniadanie- mruknęłam i opuściłam pokój. Szybko przeszłam do
kuchni. Z szafki wyciągnęłam pieczywo i włączyłam toster. Włożyłam do niego
chleb, a następnie wstawiłam wodę na kawę. Do dwóch kubków wsypałam po łyżeczce
kawy rozpuszczalnej i odstawiłam. Chleb zdążył się już upiec, więc odłożyłam go
na talerz i włożyłam następny. Postawiłam talerz na jednym z miejsc na stole.
Obok położyłam masło, oraz dżem i nutellę. Zalazłam kubki wrzątkiem i
postawiłam je na stole. Wyciągnęłam drugi chleb i postawiłam go przed sobą-
Justin!- krzyknęłam.
-Zaraz przyjdę, księżniczko- odkrzyknął. Wywróciłam oczami i wzięłam do ręki
jednego tosta. Posmarowałam go masłem i małą ilością dżemu. Zdążyłam go zjeść,
zanim brunet wszedł do kuchni, ubrany w czarny garnitur, który moim zdaniem
wyglądał na nim cholernie seksownie.
-Wow, widzę cię pierwszy raz w takim stroju, ale muszę przyznać, że wyglądasz
naprawdę dobrze- mrugnęłam do niego.
-A ja widzę, że robisz się coraz bardziej śmiała- zaśmiał się- Cieszę się-
podszedł do mnie i przelotnie musnął moje usta. W moim brzuchu obudziło się
stado motyli. Nagle usłyszałam dzwonek swojego telefonu w sypialni.
- Przepraszam, zaraz wracam- mruknęłam i wstałam od stołu. Przeszłam przez
korytarz i weszłam do sypialni. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam napis „tata”. Przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu,
odbierając połączenie.
-Tak tato?-spytałam, idąc do łazienki.
-Jeżeli cię obudziłem, to przepraszam. Wczoraj zapomniałem się spytać, czy masz
dzisiaj czas.
-Mam, stało się coś?
-Nie, tylko skontaktowałem się z Patricią i chciała się z tobą zobaczyć- moje
serce jakby stanęło. – Na spotkanie przyszłaby z synem, jeżeli nie był by to
problem.
-Nie- wyjąkałam. – O której?
-14? Może być?
-Idealnie- westchnęłam.
-Przyjadę po ciebie. Do zobaczenia- powiedział, zanim się rozłączył. Przemyłam
twarz zimną wodą, aby się otrząsnąć. Wytarłam ją i opuściłam pomieszczenie.
Kiedy z powrotem znalazłam się w kuchni
zastałam Justina, chodzącego po kuchni i trzymającego się za swoje idealne
włosy.
-Justin, wszystko okay?-spytałam zdezorientowana. Odwrócił się do mnie przodem
i przytaknął.
-Mogę ci to po prostu dać, ale wolę to zrobić w ten sposób- patrzyłam na niego
zdezorientowana. – Pamiątka rodzinna i moja mama się uparła, aby to właśnie był
ten- podszedł do mnie, ale zatrzymał się parę kroków ode mnie. Wyjął coś z
kieszeni i wziął głęboki wdech. Klęknął, a ja czułam jak krztuszę się
powietrzem. Nie mogłam nic powiedzieć, ani ruszyć się.- Oficjalnie-zaśmiał się
nerwowo- Zostaniesz moja żoną?-otworzyłam usta. Oczy wypełniły mi się łzami,
które zaraz po tym zaczęły płynąć moich policzkach. Przytaknęłam, przygryzając
wargę. Posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów, zanim wstał i wyciągnął z
pięknego czerwonego pudełeczka, jeszcze piękniejszy pierścionek. Wziął moją lewą dłoń i założył go na ten sam
palec, na którym był pierścień czystości. Spojrzał na moją twarz, a ja od razu
rzuciłam mu się na szyję, przytulając.
-Dziękuję- wreszcie odezwałam się.
-Nie masz za co, to pamiątka rodzinna, nic wielkiego.
-Dla mnie to jeszcze więcej znaczy- odsunęłam się od niego trochę. Musnęłam
jego wargi swoimi, ale on obwinął ramieniem moją talię i przyciągnął mnie
bliżej. Mocniej naparł swoimi ustami na moje, pogłębiając pocałunek. W moim
brzuchu szalało tysiące motyli.
Odsunął się i lekko jeszcze raz musnął, ale tym razem mój nos. Zaśmiałam się
cicho.
-Zostałbym z tobą, ale muszę już iść- spojrzał na zegarek- I tak jestem
spóźniony- westchnął. – Będę o 16- dokończył. Pocałował moje czoło, zanim
opuścił kuchnię. Uniosłam swoją dłoń, która drżała i spojrzałam na pierścionek,
który włożył mi na palec. Był jeszcze piękniejszy na palcu.
***************************************
Cóż, króciutki mi wyszedł. Wow, byłam w szoku, gdy pod poprzednim zobaczyłam 7 komentarzy. Zaskoczyliście mnie w bardzo pozytywny sposób. Byłam pewna, że nikt tego nie czytał. Będę starała się dodawać ci tydzień rozdziały, ale nic nie obiecuję. Zrzuciłam na siebie sporo rooty ;). Do następnego ;**
Ps, przepraszam za błędy ;)
My sexy teacher
piątek, 9 stycznia 2015
piątek, 2 stycznia 2015
13.
Usiadłam na leżaku na balkonie. Widok był nieziemski, a słońce
przyjemnie grzało. Wygodnie położyłam
się, a nas nos ubrałam czarne Ray Bany Justina. Westchnęłam, rozkoszując się
chwilą wytchnienia. W mojej głowie wciąż szalały myśli dotyczące kuszącej mnie
propozycji . Po za tym nie chciałam dać tej satysfakcji tej babie. Nie lubiłam
jej.
-Księżniczko, jadę do supermarketu po coś na kolację, jedziesz ze mną?-Justin wszedł na balkon, ubrany w jasne jeansy i czarną koszulkę. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie mogłam uwierzyć, że on nic nie robiąc jest tak seksowny.
-Tak- pokazałam swoje zęby i podniosłam się z leżaka. Gdy przechodziłam obok niego złapał mnie w talii i przycisnął do najbliższej ściany. Przełknęłam ślinę spoglądając w jego piękne oczy. Uśmiechnęłam się i objęłam rękami jego szyję, przyciągając go do siebie. Przycisnęłam swoje usta do jego, lekko je całując. Nie miałam w tym wprawy, ale wiedziałam, ze nauczyłabym się o wiele więcej, gdybym była z nim. Szczerze? Chyba już podjęłam swoją decyzję…-Justy?- odepchnęłam go lekko.
-Tak, aniołku? – spytał cicho. Nie musiał z resztą głośno mówić, ponieważ stałam bardzo blisko niego .
-Ja…-moje serce zaczęło wręcz łomotać. – Zgadzam się-gdy tylko to wymówiłam poczułam jakby ulgę i że dobrze zrobiłam.
-Naprawdę?-jego oczy zaczęły błyszczeć. Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam.- Dziękuję- wyszeptał, zanim złączył nasze usta razem. Znów poczułam ten uścisk w dole brzucha. Przyciągnęłam go bliżej. Wreszcie poczułam się swobodnie. Może to świadomość, że właśnie zgodziłam się zostać jego żoną. Możliwe… Odsunęłam się od niego, gdy poczułam, że zaczyna brakować mi tlenu.
-Chyba mieliśmy gdzieś jechać – zaśmiałam się.
-Faktycznie- również uśmiechnął się. Przelotnie jeszcze raz musnął moje usta, zanim całkowicie się odsunął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po zrobieniu zakupów postanowiliśmy wybrać się do Pattie i Jeremy’ego abym mogła powiedzieć o mojej decyzji. Nerwy zżerały mnie od środka, gdy Justin zaparkował na podjeździe. Opuściłam samochód i poprawiłam koszulkę bruneta.
-Chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził do wejścia. Otworzył drzwi i bez pukania i bez zdejmowania butów poprowadził do salonu.
-O Justin, zmieniłeś decyzję?-spytał Jeremy.
-Nie- uśmiechnął się fałszywie. Chciało mi się śmiać.
-Właściwie, to ja podjęłam już decyzję. – odezwałam się, chociaż nie kontrolowałam tego.
-Słuchamy-zachęciła mnie Pattie, która wyszła z kuchni z szklanką soku w ręku.
-Zgadzam się- szklanka, którą trzymała kobieta rozbiła się na ziemi, a ona sama stała z szeroko otwartymi oczami.
-Emmo, wiesz, że to nie Justin ma decydować tylko ty?
-To był całkowity mój wybór- przygryzłam wargę.
-Dziecko, ty masz dopiero 18 lat- westchnęła.
-Właśnie dlatego decyduję sama za siebie. Chcę to zrobić. – spojrzałam na nią z poważna miną.
-Dobrze, zawiadomimy Mirandę i Josha.- uśmiechnęłam się lekko. Wygrałam…-Napijecie się czegoś? –spytała nas starsza kobieta.
-Szklankę wody- odpowiedziałam.
-To samo-mruknął Justin. Usiadł na fotelu i poklepał swoje kolana. Przygryzłam wargę i spojrzałam na jego rodziców. Zaśmiali się.
-Nie wstydź się – zachęciła mnie Pattie- założę się, że niedługo będziecie robić gorsze rzeczy, niż siedzenie na kolanach.- moje policzki zrobiły się czerwone. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach, bokiem do niego. Objął opiekuńczo moja talię, przyciskając do swojego torsu.
-Muszę jednak przyznać, że pięknie razem wyglądacie- zachwyciła się kobieta. Przygryzłam wargę i oparłam głowę o ramię bruneta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wyszłam z łazienki owinięta jedynie w biały puchaty ręcznik. Przeszłam przez korytarz i weszłam do sypialni, gdzie Justin już siedział na skraju łóżka. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do szafki, gdzie leżała jego koszulka. Ubrałam ją na swoje ciało materiał i odwinęłam ręcznik, wieszając go na kaloryferze.
-Chodź, bo jestem zmęczony- mruknął, wchodząc pod kołdrę. Zanim jeszcze przykrył się nią, zauważyłam, że jest ubrany jedynie w bokserki. Moje policzki zrobiły się czerwone, ale ruszyłam w stronę łóżka. Położyłam się na skraju, plecami do niego. – Księżniczko, przyzwyczajaj się- zaśmiał się i obwinął ramieniem moją talię, przyciągając mnie do swojego gorącego ciała. Odwróciłam się do niego przodem i posłałam uśmiech. – Uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz - moje policzki ponownie pokrył wielki rumieniec. No c’mon. Chociaż nie chcę, to się to dzieje.- Moi rodzice mówili, że jutro twoi przyjadą do nich, obgadać jakieś sprawy i przywiozą twoje rzeczy.
-Oby nie było dużej afery- westchnęłam i schowałam twarz w jego torsie. Zaciągnęłam się jego pięknym zapachem, a następnie złożyłam tam delikatny pocałunek. Przekręcił się na plecy, sprawiając, że leżałam na nim. Chciałam zejść, ale mocniej objął moją talię, zmuszając do pozostania w tej pozycji. Nie powiem, bo było mi strasznie wygodnie.
-Zostaw, jestem ciężka-skomentowałam.
-Nie jesteś, a poza tym tak lepiej będzie mi się spać. -uśmiechnęłam się sama do siebie i wygodnie położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
******************************
Proszę, nie zabijcie mnie za ten rozdział. Tak długo szperałam i szukałam tego opowiadania na laptopie, aż znalazłam rozdział napisany do przodu, więc proszę. ;)
-Księżniczko, jadę do supermarketu po coś na kolację, jedziesz ze mną?-Justin wszedł na balkon, ubrany w jasne jeansy i czarną koszulkę. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie mogłam uwierzyć, że on nic nie robiąc jest tak seksowny.
-Tak- pokazałam swoje zęby i podniosłam się z leżaka. Gdy przechodziłam obok niego złapał mnie w talii i przycisnął do najbliższej ściany. Przełknęłam ślinę spoglądając w jego piękne oczy. Uśmiechnęłam się i objęłam rękami jego szyję, przyciągając go do siebie. Przycisnęłam swoje usta do jego, lekko je całując. Nie miałam w tym wprawy, ale wiedziałam, ze nauczyłabym się o wiele więcej, gdybym była z nim. Szczerze? Chyba już podjęłam swoją decyzję…-Justy?- odepchnęłam go lekko.
-Tak, aniołku? – spytał cicho. Nie musiał z resztą głośno mówić, ponieważ stałam bardzo blisko niego .
-Ja…-moje serce zaczęło wręcz łomotać. – Zgadzam się-gdy tylko to wymówiłam poczułam jakby ulgę i że dobrze zrobiłam.
-Naprawdę?-jego oczy zaczęły błyszczeć. Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam.- Dziękuję- wyszeptał, zanim złączył nasze usta razem. Znów poczułam ten uścisk w dole brzucha. Przyciągnęłam go bliżej. Wreszcie poczułam się swobodnie. Może to świadomość, że właśnie zgodziłam się zostać jego żoną. Możliwe… Odsunęłam się od niego, gdy poczułam, że zaczyna brakować mi tlenu.
-Chyba mieliśmy gdzieś jechać – zaśmiałam się.
-Faktycznie- również uśmiechnął się. Przelotnie jeszcze raz musnął moje usta, zanim całkowicie się odsunął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po zrobieniu zakupów postanowiliśmy wybrać się do Pattie i Jeremy’ego abym mogła powiedzieć o mojej decyzji. Nerwy zżerały mnie od środka, gdy Justin zaparkował na podjeździe. Opuściłam samochód i poprawiłam koszulkę bruneta.
-Chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził do wejścia. Otworzył drzwi i bez pukania i bez zdejmowania butów poprowadził do salonu.
-O Justin, zmieniłeś decyzję?-spytał Jeremy.
-Nie- uśmiechnął się fałszywie. Chciało mi się śmiać.
-Właściwie, to ja podjęłam już decyzję. – odezwałam się, chociaż nie kontrolowałam tego.
-Słuchamy-zachęciła mnie Pattie, która wyszła z kuchni z szklanką soku w ręku.
-Zgadzam się- szklanka, którą trzymała kobieta rozbiła się na ziemi, a ona sama stała z szeroko otwartymi oczami.
-Emmo, wiesz, że to nie Justin ma decydować tylko ty?
-To był całkowity mój wybór- przygryzłam wargę.
-Dziecko, ty masz dopiero 18 lat- westchnęła.
-Właśnie dlatego decyduję sama za siebie. Chcę to zrobić. – spojrzałam na nią z poważna miną.
-Dobrze, zawiadomimy Mirandę i Josha.- uśmiechnęłam się lekko. Wygrałam…-Napijecie się czegoś? –spytała nas starsza kobieta.
-Szklankę wody- odpowiedziałam.
-To samo-mruknął Justin. Usiadł na fotelu i poklepał swoje kolana. Przygryzłam wargę i spojrzałam na jego rodziców. Zaśmiali się.
-Nie wstydź się – zachęciła mnie Pattie- założę się, że niedługo będziecie robić gorsze rzeczy, niż siedzenie na kolanach.- moje policzki zrobiły się czerwone. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach, bokiem do niego. Objął opiekuńczo moja talię, przyciskając do swojego torsu.
-Muszę jednak przyznać, że pięknie razem wyglądacie- zachwyciła się kobieta. Przygryzłam wargę i oparłam głowę o ramię bruneta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wyszłam z łazienki owinięta jedynie w biały puchaty ręcznik. Przeszłam przez korytarz i weszłam do sypialni, gdzie Justin już siedział na skraju łóżka. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do szafki, gdzie leżała jego koszulka. Ubrałam ją na swoje ciało materiał i odwinęłam ręcznik, wieszając go na kaloryferze.
-Chodź, bo jestem zmęczony- mruknął, wchodząc pod kołdrę. Zanim jeszcze przykrył się nią, zauważyłam, że jest ubrany jedynie w bokserki. Moje policzki zrobiły się czerwone, ale ruszyłam w stronę łóżka. Położyłam się na skraju, plecami do niego. – Księżniczko, przyzwyczajaj się- zaśmiał się i obwinął ramieniem moją talię, przyciągając mnie do swojego gorącego ciała. Odwróciłam się do niego przodem i posłałam uśmiech. – Uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz - moje policzki ponownie pokrył wielki rumieniec. No c’mon. Chociaż nie chcę, to się to dzieje.- Moi rodzice mówili, że jutro twoi przyjadą do nich, obgadać jakieś sprawy i przywiozą twoje rzeczy.
-Oby nie było dużej afery- westchnęłam i schowałam twarz w jego torsie. Zaciągnęłam się jego pięknym zapachem, a następnie złożyłam tam delikatny pocałunek. Przekręcił się na plecy, sprawiając, że leżałam na nim. Chciałam zejść, ale mocniej objął moją talię, zmuszając do pozostania w tej pozycji. Nie powiem, bo było mi strasznie wygodnie.
-Zostaw, jestem ciężka-skomentowałam.
-Nie jesteś, a poza tym tak lepiej będzie mi się spać. -uśmiechnęłam się sama do siebie i wygodnie położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
******************************
Proszę, nie zabijcie mnie za ten rozdział. Tak długo szperałam i szukałam tego opowiadania na laptopie, aż znalazłam rozdział napisany do przodu, więc proszę. ;)
poniedziałek, 15 września 2014
Rozdział dwunasty
Wjechaliśmy na 11 piętro olbrzymiego wieżowca. Justin mocno
trzymał moją dłoń, jakby bał się, że mu ucieknę. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się
w korytarzu zaczęłam sie rozglądać. Był utrzymany w ciepłych kolorach. Na
ścianach dominowały brązy i beże. Meble były białe, co moim zdaniem wyglądało
pięknie.
-Księżniczko, kiedy indziej pooglądasz sobie- mruknął mi do ucha. Moje ciało przeszedł dreszcz na dźwięk jego głosu. Przytaknęłam na znak, ze rozumiem. Podeszliśmy do olbrzymich białych drzwi. Justin nacisnął klamkę i otworzył je. Gestem ręki pokazał, abym jako pierwsza weszła do środka. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i weszłam do pomieszczenia. Na wielkiej kanapie siedzieli już Jeremy i Pattie, oraz jakaś kobieta, której nie znałam.
-Dzień dobry państwu- powiedziałam najgrzeczniej jak umiałam.
-Witaj Emmo, co cię sprowadza?-spytała Pattie i wstała z miejsca. Powoli podeszła do mnie i przytuliła do siebie. Pełna obaw odwzajemniłam jej gest. – Jak się miewają twoi rodzice?-spytała.
-Dobrze. Ostatnio byli częściej w domu- przyznałam.
-Czyli udało mi się ich przekonać?-spytała z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, bardzo dziękuję.
-Justin dziecko, usiądź- odezwał się Jeremy. Justin wywrócił oczami i zajął miejsce na kanapie naprzeciwko nich. Poklepał miejsce obok siebie, a ja ruszyłam w jego stronę. Zajęłam miejsce blisko niego. Złapał moją dłoń i potarł ją w pocieszający sposób, swoim kciukiem.
-Mamo, po co mnie tu wezwaliście i po jest tutaj Selena? – wskazał na brunetkę. Zmierzyłam ją wzrokiem, co ona także zrobiła. Była dość starsza ode mnie. Miała długie prawie czarne włosy i ciemne oczy. Niby była ładna, ale nie przesadzajmy.
-Opowiadałem ci kiedyś, że mój ojciec zmusił mnie do ślubu z Pattie i posiadania z nią dzieci.- Jeremy zabrał głos. Słuchałam go w milczeniu i z wielką uwagą. Byłam na prawdę ciekawa do czego zmierza. – Miałem 26 lat kiedy odziedziczyłem po min rodzinną firmę. Teraz czas na ciebie. Z racji tego, że sam tego nie zrobiłeś byłem zmuszony sam wybrać ci kandydatkę na twoją żonę. Uznałem, że Selena się nadaje- wskazał na dziewczynę- Wszystko już obgadane, tylko teraz ciebie informuję o tym- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Justin nigdy mi nie mówił o tym. Po pierwszym szoku przekręciłam głowę i spojrzałam na bruneta, który dalej siedział z szeroko otwartą buzią. Było mi go żal.
-Nie zgadzam się- wstał z miejsca bardzo szybko, przez co wręcz się go przestraszyłam. Złapał się za włosy i podszedł do okna.
-Nie masz nic do gadania. Mogłeś wcześniej znaleźć sobie dziewczynę.
-Znam kogoś kto na lepsze predyspozycje do tego- odparł z znaczącym spojrzeniem.
-Oświeć mnie, Justin- westchnął Jeremy. Zastanawiałam się, czemu Pattie siedzi tak cicho.
-To proste- wzruszył ramionami- Zgodzę się jedynie, gdy to Emma zajmie miejsce Seleny.- uniosłam gwałtownie głowę, słysząc swoje imię i nie dowierzając jego słowom. On wolał się ożenić ze mną, niż z nią. Ona była ode mnie ładniejsza i starsza.
-Nie rozśmieszaj mnie- rzucił kpiąco Jeremy. Wzięłam głęboki wdech- Emma ma dopiero 18 lat. Jest między wami 8 lat różnicy, to dużo.
-A w czym to przeszkadza?-spytał z mega poważną miną- Mówiłem, ze zgadzam się jedynie na takie warunki. – mruknął jedynie i opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Siedziałam na tej kanapie totalnie zdezorientowana.
-Emmo, przepraszam cię za niego. Nie wie co mówi- odparł przepraszająco Jeremy. Szczerze? Rozważałam za i przeciw. Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek poznam chłopaka, który będzie tak wyrozumiały i tak czuły w stosunku do mnie. Dodatkowo jestem tak bardzo nieśmiała, że sama nigdy nie zrobię pierwszego kroku. Żeby oswoić się z bliskością Justina potrzebowałam trzech miesięcy, a i tak nadal nie czuję komfortowo w niektórych sytuacjach. Pragnęłam wreszcie poczuć jak to jest, gdy masz prawdziwego chłopaka. Justina darzyłam 100 % zaufaniem, a to jedyna osoba, która go ma. Nawet do moich rodziców nie odzyskałam pełnego zaufania. Ponad to, czułam coś do niego. Chyba go kochałam… Minusem, który teraz mi przychodził na myśl było wyrzeczenie się całkowitej wolności. Z resztą jak tak myślę, to i tak z niej nie korzystam, bo jestem zbyt nieśmiała.
-Nic się nie stało. Rozważę jego propozycję- westchnęłam i podniosłam się z kanapy.
-Dziecko, masz jedyne 18 lat, chcesz sobie zmarnować życie?-spytała Pattie. Wreszcie zabrała głos…
-Do Justina mam 100 % zaufania.
-Ale to jeszcze nie powód.
-Ja mam swoje powody, by chociażby to rozważyć.
-Dobrze Emmo, będziemy czekać na twoją decyzję- uśmiechnęłam się nieśmiało. Podeszłam do Jeremy’ego i uścisnęłam jego dłoń na pożegnanie. Z Pattie uściskałyśmy się, a gdy podeszłam do dziewczyny ona odwróciła głowę w inną stronę. Wzruszyłam ramionami i tak po prostu odeszłam od niej. Nie lubię obrażać ludzi, ale ona zachowała się jak suka.
-Do zobaczenia- uśmiechnęłam się ostatni raz, zanim wyszłam z gabinetu. Zastałam Justina przy windzie, jak patrzył na swoje buty. Było mi go szkoda, a propozycja coraz bardziej mnie kusiła. Byłam jedyną, która na chwilę obecną chciał poślubić. Na samą myśl w środku czułam ciepło. – Idziemy? –spytałam cicho, wyrywając co z zamyśleń. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i skinął głową. Wsiedliśmy do windy, która ruszyła na dół.- Nie lubisz jej?-spytałam po chwili krępującej ciszy.
-Kogo? Seleny?-skinęłam głową- Nienawidzę suki- syknął jakby sam do siebie.
-Naprawdę zgodzisz się, tylko jeżeli ja to będę? –spytałam, patrząc na swoje baleriny.
-Oczywiście. Jeżeli tego nie przyjmie do wiadomości, to będzie musiał czekać aż Jaxon będzie mieć 26 lat- mogłam się domyślić, że wywraca oczami. – A tak w ogóle, bo nie pytałam, zgodziłabyś się?-spojrzał na mnie swoim przeszywającym wzrokiem.
-Mogę to rozważyć- westchnęłam. Skinął głową, chyba nie usatysfakcjonowany moją odpowiedział. Musiałam poważnie pomyśleć…
-Księżniczko, kiedy indziej pooglądasz sobie- mruknął mi do ucha. Moje ciało przeszedł dreszcz na dźwięk jego głosu. Przytaknęłam na znak, ze rozumiem. Podeszliśmy do olbrzymich białych drzwi. Justin nacisnął klamkę i otworzył je. Gestem ręki pokazał, abym jako pierwsza weszła do środka. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i weszłam do pomieszczenia. Na wielkiej kanapie siedzieli już Jeremy i Pattie, oraz jakaś kobieta, której nie znałam.
-Dzień dobry państwu- powiedziałam najgrzeczniej jak umiałam.
-Witaj Emmo, co cię sprowadza?-spytała Pattie i wstała z miejsca. Powoli podeszła do mnie i przytuliła do siebie. Pełna obaw odwzajemniłam jej gest. – Jak się miewają twoi rodzice?-spytała.
-Dobrze. Ostatnio byli częściej w domu- przyznałam.
-Czyli udało mi się ich przekonać?-spytała z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, bardzo dziękuję.
-Justin dziecko, usiądź- odezwał się Jeremy. Justin wywrócił oczami i zajął miejsce na kanapie naprzeciwko nich. Poklepał miejsce obok siebie, a ja ruszyłam w jego stronę. Zajęłam miejsce blisko niego. Złapał moją dłoń i potarł ją w pocieszający sposób, swoim kciukiem.
-Mamo, po co mnie tu wezwaliście i po jest tutaj Selena? – wskazał na brunetkę. Zmierzyłam ją wzrokiem, co ona także zrobiła. Była dość starsza ode mnie. Miała długie prawie czarne włosy i ciemne oczy. Niby była ładna, ale nie przesadzajmy.
-Opowiadałem ci kiedyś, że mój ojciec zmusił mnie do ślubu z Pattie i posiadania z nią dzieci.- Jeremy zabrał głos. Słuchałam go w milczeniu i z wielką uwagą. Byłam na prawdę ciekawa do czego zmierza. – Miałem 26 lat kiedy odziedziczyłem po min rodzinną firmę. Teraz czas na ciebie. Z racji tego, że sam tego nie zrobiłeś byłem zmuszony sam wybrać ci kandydatkę na twoją żonę. Uznałem, że Selena się nadaje- wskazał na dziewczynę- Wszystko już obgadane, tylko teraz ciebie informuję o tym- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Justin nigdy mi nie mówił o tym. Po pierwszym szoku przekręciłam głowę i spojrzałam na bruneta, który dalej siedział z szeroko otwartą buzią. Było mi go żal.
-Nie zgadzam się- wstał z miejsca bardzo szybko, przez co wręcz się go przestraszyłam. Złapał się za włosy i podszedł do okna.
-Nie masz nic do gadania. Mogłeś wcześniej znaleźć sobie dziewczynę.
-Znam kogoś kto na lepsze predyspozycje do tego- odparł z znaczącym spojrzeniem.
-Oświeć mnie, Justin- westchnął Jeremy. Zastanawiałam się, czemu Pattie siedzi tak cicho.
-To proste- wzruszył ramionami- Zgodzę się jedynie, gdy to Emma zajmie miejsce Seleny.- uniosłam gwałtownie głowę, słysząc swoje imię i nie dowierzając jego słowom. On wolał się ożenić ze mną, niż z nią. Ona była ode mnie ładniejsza i starsza.
-Nie rozśmieszaj mnie- rzucił kpiąco Jeremy. Wzięłam głęboki wdech- Emma ma dopiero 18 lat. Jest między wami 8 lat różnicy, to dużo.
-A w czym to przeszkadza?-spytał z mega poważną miną- Mówiłem, ze zgadzam się jedynie na takie warunki. – mruknął jedynie i opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Siedziałam na tej kanapie totalnie zdezorientowana.
-Emmo, przepraszam cię za niego. Nie wie co mówi- odparł przepraszająco Jeremy. Szczerze? Rozważałam za i przeciw. Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek poznam chłopaka, który będzie tak wyrozumiały i tak czuły w stosunku do mnie. Dodatkowo jestem tak bardzo nieśmiała, że sama nigdy nie zrobię pierwszego kroku. Żeby oswoić się z bliskością Justina potrzebowałam trzech miesięcy, a i tak nadal nie czuję komfortowo w niektórych sytuacjach. Pragnęłam wreszcie poczuć jak to jest, gdy masz prawdziwego chłopaka. Justina darzyłam 100 % zaufaniem, a to jedyna osoba, która go ma. Nawet do moich rodziców nie odzyskałam pełnego zaufania. Ponad to, czułam coś do niego. Chyba go kochałam… Minusem, który teraz mi przychodził na myśl było wyrzeczenie się całkowitej wolności. Z resztą jak tak myślę, to i tak z niej nie korzystam, bo jestem zbyt nieśmiała.
-Nic się nie stało. Rozważę jego propozycję- westchnęłam i podniosłam się z kanapy.
-Dziecko, masz jedyne 18 lat, chcesz sobie zmarnować życie?-spytała Pattie. Wreszcie zabrała głos…
-Do Justina mam 100 % zaufania.
-Ale to jeszcze nie powód.
-Ja mam swoje powody, by chociażby to rozważyć.
-Dobrze Emmo, będziemy czekać na twoją decyzję- uśmiechnęłam się nieśmiało. Podeszłam do Jeremy’ego i uścisnęłam jego dłoń na pożegnanie. Z Pattie uściskałyśmy się, a gdy podeszłam do dziewczyny ona odwróciła głowę w inną stronę. Wzruszyłam ramionami i tak po prostu odeszłam od niej. Nie lubię obrażać ludzi, ale ona zachowała się jak suka.
-Do zobaczenia- uśmiechnęłam się ostatni raz, zanim wyszłam z gabinetu. Zastałam Justina przy windzie, jak patrzył na swoje buty. Było mi go szkoda, a propozycja coraz bardziej mnie kusiła. Byłam jedyną, która na chwilę obecną chciał poślubić. Na samą myśl w środku czułam ciepło. – Idziemy? –spytałam cicho, wyrywając co z zamyśleń. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i skinął głową. Wsiedliśmy do windy, która ruszyła na dół.- Nie lubisz jej?-spytałam po chwili krępującej ciszy.
-Kogo? Seleny?-skinęłam głową- Nienawidzę suki- syknął jakby sam do siebie.
-Naprawdę zgodzisz się, tylko jeżeli ja to będę? –spytałam, patrząc na swoje baleriny.
-Oczywiście. Jeżeli tego nie przyjmie do wiadomości, to będzie musiał czekać aż Jaxon będzie mieć 26 lat- mogłam się domyślić, że wywraca oczami. – A tak w ogóle, bo nie pytałam, zgodziłabyś się?-spojrzał na mnie swoim przeszywającym wzrokiem.
-Mogę to rozważyć- westchnęłam. Skinął głową, chyba nie usatysfakcjonowany moją odpowiedział. Musiałam poważnie pomyśleć…
sobota, 23 sierpnia 2014
Rozdział jedenasty
Tkwiliśmy w jednej pozycji jakiś czas. Rozkoszowałam się
jedynie chwilą. Wciąż lekko się trzęsłam, ale w jego ramionach uspokajałam się.
-Księżniczko?-moje ciało przeszedł dreszcz, na dźwięk jego głosu.
-Tak?-spytałam. Odsunął się ode mnie i złapał za ramiona. Chwilę patrzył na mnie. Co on chciał?
-Mogę cię pocałować?-spytał wreszcie. Zamrugałam kilkakrotnie zdezorientowana. Nie dawno był wkurzony, że to ja go pocałowałam, a teraz sam chce to zrobić?
-Jesteś pewien?
-W 100 %- od razu odparł. Wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Posłał mi jeden z tych swoich uroczych uśmiechów, zanim się pochylił. Przymknęłam oczy i czekałam, aż to zrobi. Kiedy wreszcie jego usta zetknęły się z moimi poczułam jakby wokół nas wybuchły tysiące fajerwerków. Objął dłońmi moje policzki, pogłębiając pocałunek. W moim brzuchu szalały motyle. Z lekkim wahaniem oddałam pocałunek z równą pasją. Czułam się tak dobrze. Jego język przejechał po mojej wardze, a ja nie wiedząc co zrobić rozchyliłam je. Chyba dobrze zrobiłam, bo jego język zaczął poruszać się w mojej buzi. Pierwszy raz ktoś mnie tak całował. Niby miałam chłopaka, ale on jedynie dawał mi przelotne całusy. To było coś innego. Całował mnie tak namiętnie i z pasją. Po chwilce odsunęliśmy się od siebie. Moja klatka piersiowa zaczęła szybko się unosić z powodu braku tlenu, oraz nadmiaru emocji, które we mnie siedziały. Czułam taki dziwny ucisk w bole brzucha.
-Justin?- szepnęłam
-Tak, księżniczko?-spytał słodko.
-Czuję taki dziwny ucisk, tam na dole- szepnęłam totalnie zawstydzona tym.
-Aż tak bardzo cię podniecam?-zaśmiał się. Wyglądał wtedy na jeszcze przystojniejszego. A co najważniejsze mojego .
-Cicho- mruknęłam i uderzyłam go lekko w tors. Odsunęłam się od niego i odwróciłam plecami.
-Oj, księżniczko- zaśmiał się po raz kolejny. Oplótł mnie swoimi silnymi ramionami wokół pasa. Moje ciało przeszły dreszcze.
-Chciałabym to zrobić- szepnęłam, znowu zawstydzona.
-Jesteś tego pewna? Dziewczyny zawsze wierzą, że trzeba to zrobić z odpowiednia osobą.
-Ty jesteś tą odpowiednią osobą- szepnęłam. Moje policzki zdawały się płonąć.
-Bardzo mi pochlebia, to co mówisz, ale nie mogę tego zrobić- westchnął. Dziwił mnie. Na samym początku tylko o to mu chodziło.- Nie chcę cię tego pozbawiać.- sięgnął po moją lewą dłoń i dotknął pierścionka na serdecznym palcu. Tak, nosiłam pierścień czystości. Moim zdaniem to piękna rzecz. –Jeżeli do tej pory nie złamałaś jej, to nie rób tego teraz. – schował twarz w zagłębiu mojej szyi. Przygryzłam wargę.
-Masz rację, przepraszam- wreszcie się odezwałam.
-Nie masz za co, to naprawdę sporo dla mnie znaczy.
-Mimo to i tak uważam cię za odpowiednią osobę.
-Dziękuję. – mocniej mnie przytulił. –A właśnie, dzwonił mój ojciec, że mam w południe przyjechać do firmy. Chcesz jechać ze mną?-spytał. Mogłam jechać z nim, albo zostać i obawiać się, że ten psychopata wyskoczy i znów to zrobi.
-Jadę z tobą- oznajmiłam mu.
-Dobrze, bo już musimy się zbierać. – wypuścił mnie ze swoich objęć. –Masz cichy na zmianę?
-Tak, zostały w moim samochodzie- westchnęłam.
-Daj kluczyki, pójdę po nie, a ty weź prysznic.-przytaknęłam. Z kieszeni, które posiadała tunika wyciągnęłam kluczyk i podałam go brunetowi. Zamknął za sobą drzwi, a ja odwróciłam się w stronę prysznicu. Rozebrałam z rzeczy, które miałam, oraz bandaż i weszłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę. Tempera sprawiła, że moje ciało rozluźniło się. Chwilę bezczynnie stałam tam, ale po chwili umyłam włosy, szamponem Justina i ciało mydłem. Spłukałam się dokładnie i wyszłam do łazienki, która była zaparowana. Owinęłam ciało i włosy ręcznikiem i przeszłam przez łazienkę. Kiedy znalazłam się na korytarzu uderzyło we mnie zimne powietrze. Weszłam do sypialni bruneta, który już tam był.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko. Odpięłam torbę i wygrzebałam z niej bieliznę. Następnie chwyciłam za jeansy, które spakowałam i bluzkę. Okazało się jednak, że bluzka, którą spakowałam była koszulką do spania. –Justin, pożyczysz mi jedną ze swoich koszulek?-usłyszałam jego śmiech.
-Oczywiście. Przypomnij mi potem, aby zabrał cię na jakieś zakupy.
-Nie chcę twoich pieniędzy- zmarszczyłam brwi i przygryzłam wewnętrzną część policzka.
-Księżniczko, mnie się nie sprzeciwia- podszedł do mnie i objął w talii, przyciągając bliżej. – Poza tym to prostsze, niż ponowne jechanie do domu twoich rodziców.
-Jak sobie chcesz- westchnęłam i odepchnęłam go od siebie. Wzięłam koszulkę z jego rąk i ruszyłam do drzwi. Posłałam mu chytry uśmiech, zanim poszłam z powrotem do łazienki.
***********************************
Jakoś mi to nie idzie. Postaram się napisać jeszcze przez tydzień jak najwięcej, ale później chyba będę usiała zawiesić bloga...
-Księżniczko?-moje ciało przeszedł dreszcz, na dźwięk jego głosu.
-Tak?-spytałam. Odsunął się ode mnie i złapał za ramiona. Chwilę patrzył na mnie. Co on chciał?
-Mogę cię pocałować?-spytał wreszcie. Zamrugałam kilkakrotnie zdezorientowana. Nie dawno był wkurzony, że to ja go pocałowałam, a teraz sam chce to zrobić?
-Jesteś pewien?
-W 100 %- od razu odparł. Wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Posłał mi jeden z tych swoich uroczych uśmiechów, zanim się pochylił. Przymknęłam oczy i czekałam, aż to zrobi. Kiedy wreszcie jego usta zetknęły się z moimi poczułam jakby wokół nas wybuchły tysiące fajerwerków. Objął dłońmi moje policzki, pogłębiając pocałunek. W moim brzuchu szalały motyle. Z lekkim wahaniem oddałam pocałunek z równą pasją. Czułam się tak dobrze. Jego język przejechał po mojej wardze, a ja nie wiedząc co zrobić rozchyliłam je. Chyba dobrze zrobiłam, bo jego język zaczął poruszać się w mojej buzi. Pierwszy raz ktoś mnie tak całował. Niby miałam chłopaka, ale on jedynie dawał mi przelotne całusy. To było coś innego. Całował mnie tak namiętnie i z pasją. Po chwilce odsunęliśmy się od siebie. Moja klatka piersiowa zaczęła szybko się unosić z powodu braku tlenu, oraz nadmiaru emocji, które we mnie siedziały. Czułam taki dziwny ucisk w bole brzucha.
-Justin?- szepnęłam
-Tak, księżniczko?-spytał słodko.
-Czuję taki dziwny ucisk, tam na dole- szepnęłam totalnie zawstydzona tym.
-Aż tak bardzo cię podniecam?-zaśmiał się. Wyglądał wtedy na jeszcze przystojniejszego. A co najważniejsze mojego .
-Cicho- mruknęłam i uderzyłam go lekko w tors. Odsunęłam się od niego i odwróciłam plecami.
-Oj, księżniczko- zaśmiał się po raz kolejny. Oplótł mnie swoimi silnymi ramionami wokół pasa. Moje ciało przeszły dreszcze.
-Chciałabym to zrobić- szepnęłam, znowu zawstydzona.
-Jesteś tego pewna? Dziewczyny zawsze wierzą, że trzeba to zrobić z odpowiednia osobą.
-Ty jesteś tą odpowiednią osobą- szepnęłam. Moje policzki zdawały się płonąć.
-Bardzo mi pochlebia, to co mówisz, ale nie mogę tego zrobić- westchnął. Dziwił mnie. Na samym początku tylko o to mu chodziło.- Nie chcę cię tego pozbawiać.- sięgnął po moją lewą dłoń i dotknął pierścionka na serdecznym palcu. Tak, nosiłam pierścień czystości. Moim zdaniem to piękna rzecz. –Jeżeli do tej pory nie złamałaś jej, to nie rób tego teraz. – schował twarz w zagłębiu mojej szyi. Przygryzłam wargę.
-Masz rację, przepraszam- wreszcie się odezwałam.
-Nie masz za co, to naprawdę sporo dla mnie znaczy.
-Mimo to i tak uważam cię za odpowiednią osobę.
-Dziękuję. – mocniej mnie przytulił. –A właśnie, dzwonił mój ojciec, że mam w południe przyjechać do firmy. Chcesz jechać ze mną?-spytał. Mogłam jechać z nim, albo zostać i obawiać się, że ten psychopata wyskoczy i znów to zrobi.
-Jadę z tobą- oznajmiłam mu.
-Dobrze, bo już musimy się zbierać. – wypuścił mnie ze swoich objęć. –Masz cichy na zmianę?
-Tak, zostały w moim samochodzie- westchnęłam.
-Daj kluczyki, pójdę po nie, a ty weź prysznic.-przytaknęłam. Z kieszeni, które posiadała tunika wyciągnęłam kluczyk i podałam go brunetowi. Zamknął za sobą drzwi, a ja odwróciłam się w stronę prysznicu. Rozebrałam z rzeczy, które miałam, oraz bandaż i weszłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę. Tempera sprawiła, że moje ciało rozluźniło się. Chwilę bezczynnie stałam tam, ale po chwili umyłam włosy, szamponem Justina i ciało mydłem. Spłukałam się dokładnie i wyszłam do łazienki, która była zaparowana. Owinęłam ciało i włosy ręcznikiem i przeszłam przez łazienkę. Kiedy znalazłam się na korytarzu uderzyło we mnie zimne powietrze. Weszłam do sypialni bruneta, który już tam był.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko. Odpięłam torbę i wygrzebałam z niej bieliznę. Następnie chwyciłam za jeansy, które spakowałam i bluzkę. Okazało się jednak, że bluzka, którą spakowałam była koszulką do spania. –Justin, pożyczysz mi jedną ze swoich koszulek?-usłyszałam jego śmiech.
-Oczywiście. Przypomnij mi potem, aby zabrał cię na jakieś zakupy.
-Nie chcę twoich pieniędzy- zmarszczyłam brwi i przygryzłam wewnętrzną część policzka.
-Księżniczko, mnie się nie sprzeciwia- podszedł do mnie i objął w talii, przyciągając bliżej. – Poza tym to prostsze, niż ponowne jechanie do domu twoich rodziców.
-Jak sobie chcesz- westchnęłam i odepchnęłam go od siebie. Wzięłam koszulkę z jego rąk i ruszyłam do drzwi. Posłałam mu chytry uśmiech, zanim poszłam z powrotem do łazienki.
***********************************
Jakoś mi to nie idzie. Postaram się napisać jeszcze przez tydzień jak najwięcej, ale później chyba będę usiała zawiesić bloga...
sobota, 16 sierpnia 2014
Rozdział dziesiąty
Kiedy się obudziłam byłam przyciśnięta do czyjegoś ciała.
Chciałam zacząć krzyczeć, ale nagle wszystko do mnie powróciło. To tylko
Justin. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale i tak czułam się dziwnie. Bałam
się, że ten psychopata wyskoczy zza drzwi i zrobi coś gorszego, niż skręcenie
mi kostki i głupiego rozcięcia na policzku, oraz obolałego tyła.
-Księżniczko, stało się coś?-spytał Justin swoim porannym, lekko zachrypniętym głosem.
-Boję się-szepnęłam. Westchnął i mocniej przycisnął mnie do swojego ciała. Znowu poczułam to poczucie bezpieczeństwa.
-Wiem, ale już teraz nie masz czego- powiedział cicho.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie. Nie pozwól, aby znów to zrobił – zaczęłam panikować.
-Nie bój się, nie zostawię cię- pocałował mnie w głowę. – Dzisiaj i tak sobota. Cały weekend będę obok ciebie. – pociągnęłam nosem i przytaknęłam. Schowałam twarz w jego torsie. Długo tak leżeliśmy. Zastanawiałam się nawet, czy brunet czasem ponownie zasnął. – Księżniczko, powiesz mi co się stało wczoraj?-spytał po chwili. Wielka gula urosła w moim gardle. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam. Co miałam mu powiedzieć. ?
-To było wszystko moja wina-wreszcie oznajmiłam. – gdybym usiadła na tyłku, to nie zawracałbym ci teraz głowy.- zamilkłam. Zastanawiałam się co dalej powiedzieć. – Było już późno, a ja chciałam trochę zaczerpnąć świeżego powietrza- czułam jak mój głos znowu zaczynał się łamać. Nie chciałam płakać- Byłam blisko domu, kiedy mnie zaatakował- po moich policzkach ponownie popłynęły , które spływały na jego koszulkę. – Nie chcę mówić o tym teraz. Może kiedyś indziej.
-Powiesz mi tylko jedną, bardzo ważną rzecz?-spytał. Po chwili niepewnie przytaknęłam. – Czy on cię zgwałcił?-przełknęłam ślinę.
-Nie- odpowiedziałam.
-Dzięki bogu- wymamrotał.
-Justy?-spytałam cicho.
-Tak, księżniczko? –kochałam to słyszeć.
-Nic, tylko lubię, gdy mnie tak nazywasz- przyznałam. Zaśmiał się.
-Cieszy mnie to. Jesteś głodna?- przytaknęłam. Brunet podniósł się, a ja zrobiłam to samo.- O nie, nie, nie. Ty zostajesz tutaj, a ja idę zrobić coś ci do jedzenia.
-Ale ja mogę sama-zaprotestowałam
-Tsa, z prawdopodobnie skręcona kostką. Em, weź nie wkurwiaj mnie.- zmroził mnie spojrzeniem. Poczułam dziwny uścisk w żołądku. Odruchowo cofnęłam się od niego, przytulając do piersi poduszkę. Brunet westchnął i oblizał usta, Zamknął oczy i nie wiem co robił, ale po chwili je otworzył. – przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, księżniczko- podszedł do łóżka. Moje szeroko się otworzyły. Zaraz po tym zacisnęłam mocno powieki . – Emma, proszę- pogłaskał mnie po głowie. Moje mięśnie spięły się.
-Proszę cię, nie dotykaj mnie teraz- szepnęłam, powstrzymując łzy. Przytuliłam mocniej puchatą poduszkę i schowałam w niej twarz.
-Dobrze- westchnął zrezygnowany- Będę w kuchni, zawołaj tylko jak coś- nie odpowiedziałam nic. Siedząc bez ruchu i w miękkim łóżku zaczęłam powracać do stanu z zaraz po przebudzeniu. Odsunęłam od siebie poduszkę i zaciągnęłam się powietrzem.
-Justin!-zawołałam niepewnie. Minęło kilka sekund, zanim wszedł do sypialni. Jego wzrok zdawał się wypalać dziurę w moim ciele.
-Tak księżniczko?-spytał miękko i niesamowicie spokojnie. Dzięki ci boże.
-Przytulisz mnie?-spytałam niepewnie. Justin bez wahania pokonał przestrzeń, która nas dzieliła. Usiadł na łóżku i wziął mnie w ramiona. Zamknęłam oczy i także objęłam, jego brzuch, rękami.
-Już wszystko dobrze?-spytał.
-Tak, dziękuję ci- szepnęłam, mocniej się w niego wtulając.
-Za co?-zdziwił się. Westchnęłam. Odsunęłam się od niego i uważnie spojrzałam na jego twarz.
-Za wszystko, a szczególnie za to, że jesteś.- oblizałam swoje wargi. Wzięłam głęboki wdech, zanim pochyliłam się i lekko musnęłam jego wargi swoimi. Lubiłam to robić. Jego usta zawsze były takie gorące i miękkie.
-Robisz to specjalnie?-spytał. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Myślałam, że mu się to podobało. Cóż, pomyliłam się, ale wstyd.
-Przepraszam, myślałam, że…- nie dokończyłam, bo mi nie dał.
-Emma, zdecyduj się, do cholery- uniósł się. Czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
-Dobra, przepraszam!- także krzyknęłam. Nie wiem skąd u mnie taka odwaga.
-Po co przepraszasz?!- podniósł się z łóżka. Przestraszył mnie jego nagły ruch. Przełknęłam ślinę, a mój oddech przyśpieszył. – Znów będziesz ryczeć?!- zadrwił. Co z nim nie tak? Nigdy taki nie był… Nie widział co czuję, jakie to uczucie. Miałam wrażenie, że ten psychopata zaraz wyskoczy i znowu to zrobi. Zaczęłam się go naprawdę bać, gdy jego tęczówki były bardzo ciemne. Czułam jak serce wali mi w piersi. Nie kontrolowałam tego, gdy zerwałam się z łóżka i biegiem, na tyle ile pozwalała mi skręcona kostka, chociaż w tamtym momencie nie przejmowałam się nią. Minęłam go, całego zdezorientowanego. Nie chciałam z nim przebywać w jednym pomieszczeniu. Wbiegłam do jednego z pokoi, który okazał się łazienką. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam je na klucz. Usłyszałam walenie, które wręcz zmroziło mi krew w żyłach. Nie, proszę zostaw mnie. Rękami zasłoniłam uszy, chcąc je zagłuszyć.
- Odejdź!- krzyknęłam. W żołądku czułam dziwny ucisk, który był nieprzyjemny. – Zostaw mnie w spokoju.!-starałam się przekrzyczeć jego walenie. Czułam jak cała się trzęsłam.
-Księżniczko, stało się coś?-spytał Justin swoim porannym, lekko zachrypniętym głosem.
-Boję się-szepnęłam. Westchnął i mocniej przycisnął mnie do swojego ciała. Znowu poczułam to poczucie bezpieczeństwa.
-Wiem, ale już teraz nie masz czego- powiedział cicho.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie. Nie pozwól, aby znów to zrobił – zaczęłam panikować.
-Nie bój się, nie zostawię cię- pocałował mnie w głowę. – Dzisiaj i tak sobota. Cały weekend będę obok ciebie. – pociągnęłam nosem i przytaknęłam. Schowałam twarz w jego torsie. Długo tak leżeliśmy. Zastanawiałam się nawet, czy brunet czasem ponownie zasnął. – Księżniczko, powiesz mi co się stało wczoraj?-spytał po chwili. Wielka gula urosła w moim gardle. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam. Co miałam mu powiedzieć. ?
-To było wszystko moja wina-wreszcie oznajmiłam. – gdybym usiadła na tyłku, to nie zawracałbym ci teraz głowy.- zamilkłam. Zastanawiałam się co dalej powiedzieć. – Było już późno, a ja chciałam trochę zaczerpnąć świeżego powietrza- czułam jak mój głos znowu zaczynał się łamać. Nie chciałam płakać- Byłam blisko domu, kiedy mnie zaatakował- po moich policzkach ponownie popłynęły , które spływały na jego koszulkę. – Nie chcę mówić o tym teraz. Może kiedyś indziej.
-Powiesz mi tylko jedną, bardzo ważną rzecz?-spytał. Po chwili niepewnie przytaknęłam. – Czy on cię zgwałcił?-przełknęłam ślinę.
-Nie- odpowiedziałam.
-Dzięki bogu- wymamrotał.
-Justy?-spytałam cicho.
-Tak, księżniczko? –kochałam to słyszeć.
-Nic, tylko lubię, gdy mnie tak nazywasz- przyznałam. Zaśmiał się.
-Cieszy mnie to. Jesteś głodna?- przytaknęłam. Brunet podniósł się, a ja zrobiłam to samo.- O nie, nie, nie. Ty zostajesz tutaj, a ja idę zrobić coś ci do jedzenia.
-Ale ja mogę sama-zaprotestowałam
-Tsa, z prawdopodobnie skręcona kostką. Em, weź nie wkurwiaj mnie.- zmroził mnie spojrzeniem. Poczułam dziwny uścisk w żołądku. Odruchowo cofnęłam się od niego, przytulając do piersi poduszkę. Brunet westchnął i oblizał usta, Zamknął oczy i nie wiem co robił, ale po chwili je otworzył. – przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, księżniczko- podszedł do łóżka. Moje szeroko się otworzyły. Zaraz po tym zacisnęłam mocno powieki . – Emma, proszę- pogłaskał mnie po głowie. Moje mięśnie spięły się.
-Proszę cię, nie dotykaj mnie teraz- szepnęłam, powstrzymując łzy. Przytuliłam mocniej puchatą poduszkę i schowałam w niej twarz.
-Dobrze- westchnął zrezygnowany- Będę w kuchni, zawołaj tylko jak coś- nie odpowiedziałam nic. Siedząc bez ruchu i w miękkim łóżku zaczęłam powracać do stanu z zaraz po przebudzeniu. Odsunęłam od siebie poduszkę i zaciągnęłam się powietrzem.
-Justin!-zawołałam niepewnie. Minęło kilka sekund, zanim wszedł do sypialni. Jego wzrok zdawał się wypalać dziurę w moim ciele.
-Tak księżniczko?-spytał miękko i niesamowicie spokojnie. Dzięki ci boże.
-Przytulisz mnie?-spytałam niepewnie. Justin bez wahania pokonał przestrzeń, która nas dzieliła. Usiadł na łóżku i wziął mnie w ramiona. Zamknęłam oczy i także objęłam, jego brzuch, rękami.
-Już wszystko dobrze?-spytał.
-Tak, dziękuję ci- szepnęłam, mocniej się w niego wtulając.
-Za co?-zdziwił się. Westchnęłam. Odsunęłam się od niego i uważnie spojrzałam na jego twarz.
-Za wszystko, a szczególnie za to, że jesteś.- oblizałam swoje wargi. Wzięłam głęboki wdech, zanim pochyliłam się i lekko musnęłam jego wargi swoimi. Lubiłam to robić. Jego usta zawsze były takie gorące i miękkie.
-Robisz to specjalnie?-spytał. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Myślałam, że mu się to podobało. Cóż, pomyliłam się, ale wstyd.
-Przepraszam, myślałam, że…- nie dokończyłam, bo mi nie dał.
-Emma, zdecyduj się, do cholery- uniósł się. Czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
-Dobra, przepraszam!- także krzyknęłam. Nie wiem skąd u mnie taka odwaga.
-Po co przepraszasz?!- podniósł się z łóżka. Przestraszył mnie jego nagły ruch. Przełknęłam ślinę, a mój oddech przyśpieszył. – Znów będziesz ryczeć?!- zadrwił. Co z nim nie tak? Nigdy taki nie był… Nie widział co czuję, jakie to uczucie. Miałam wrażenie, że ten psychopata zaraz wyskoczy i znowu to zrobi. Zaczęłam się go naprawdę bać, gdy jego tęczówki były bardzo ciemne. Czułam jak serce wali mi w piersi. Nie kontrolowałam tego, gdy zerwałam się z łóżka i biegiem, na tyle ile pozwalała mi skręcona kostka, chociaż w tamtym momencie nie przejmowałam się nią. Minęłam go, całego zdezorientowanego. Nie chciałam z nim przebywać w jednym pomieszczeniu. Wbiegłam do jednego z pokoi, który okazał się łazienką. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam je na klucz. Usłyszałam walenie, które wręcz zmroziło mi krew w żyłach. Nie, proszę zostaw mnie. Rękami zasłoniłam uszy, chcąc je zagłuszyć.
- Odejdź!- krzyknęłam. W żołądku czułam dziwny ucisk, który był nieprzyjemny. – Zostaw mnie w spokoju.!-starałam się przekrzyczeć jego walenie. Czułam jak cała się trzęsłam.
Justin
Mój mózg nie zdążył zarejestrować co się dzieje, gdy Emma
puściła się biegiem nie wiem gdzie. Dopiero gdy mnie minęła odwróciłem się i
pobiegłem za nią. Nie zdążyłem jej złapać, bo zamknęła się w łazience. Jak na
skręcona kostkę, to szybko się poruszała. Wiedziałem, że przesadziłem. Wiedziałem jak przerażona była, a wybuchłem.
Po prostu nie mogłem zrozumieć jej zachowania. Niby chce się ze mną tylko
przyjaźnić, a mnie całuje. Gdzie w tym jakaś logika, no gdzie?
-Księżniczko, przepraszam- usiadłem pod drzwiami. Czułem się podle- Nie chciałem. – dopowiedziałem. Wiedziałem, że mnie słucha.- Po prostu nie wytrzymałem. Mówisz, że chcesz się przyjaźnić, a mnie całujesz. Pogubiłem się. Proszę cię, wybacz mi. Chociaż ten ostatni raz. – przełknąłem ślinę. –Em, proszę cię odezwij się. Obojętnie jak, ale odezwij się.
-Potrzebowałam kogoś, kto da mi wsparcie. Nie masz pojęcia jakie to trudne. A ty na mnie od tak wydarłeś się. Chciałam zobaczyć jak to jest być z kimś tak blisko, z kimś na kim mi zależy. Nigdy nie doświadczyłam żadnej czułości, czy miłości. Chciałam się przekonać jak to jest.- słyszałem jej szloch. Czułem się okropnie.
-Przepraszam cię- szepnąłem- proszę, otwórz drzwi.- minęła chwila, zanim usłyszałem kliknięcie, sygnalizujące, że drzwi są otwarte. Jak poparzony podniosłem się z ziemi i otworzyłem drzwi. Wpadłem do łazienki ii zobaczyłem jak stoi na środku łazienki, taka bezbronna. Bez wahania wziąłem ja w ramiona. Czułem się, jakbym trzymał cały świat w ramionach, coś pięknego.
-Księżniczko, przepraszam- usiadłem pod drzwiami. Czułem się podle- Nie chciałem. – dopowiedziałem. Wiedziałem, że mnie słucha.- Po prostu nie wytrzymałem. Mówisz, że chcesz się przyjaźnić, a mnie całujesz. Pogubiłem się. Proszę cię, wybacz mi. Chociaż ten ostatni raz. – przełknąłem ślinę. –Em, proszę cię odezwij się. Obojętnie jak, ale odezwij się.
-Potrzebowałam kogoś, kto da mi wsparcie. Nie masz pojęcia jakie to trudne. A ty na mnie od tak wydarłeś się. Chciałam zobaczyć jak to jest być z kimś tak blisko, z kimś na kim mi zależy. Nigdy nie doświadczyłam żadnej czułości, czy miłości. Chciałam się przekonać jak to jest.- słyszałem jej szloch. Czułem się okropnie.
-Przepraszam cię- szepnąłem- proszę, otwórz drzwi.- minęła chwila, zanim usłyszałem kliknięcie, sygnalizujące, że drzwi są otwarte. Jak poparzony podniosłem się z ziemi i otworzyłem drzwi. Wpadłem do łazienki ii zobaczyłem jak stoi na środku łazienki, taka bezbronna. Bez wahania wziąłem ja w ramiona. Czułem się, jakbym trzymał cały świat w ramionach, coś pięknego.
sobota, 26 lipca 2014
Rozdział dziewiąty
Dni mijały, a ja coraz bardziej popadałam w monotonizm.
Wszystko wydawał osie szare i nijakie. Jedynie wieczorami, gdy dzwoniłam do
niego, lub on do mnie, mój świat nabierał barw.
Na dworze było już ciemno, a ja nie mogłam po prostu
usiedzieć na miejscu. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Zerknęłam na
zegarek – 12:30 AM. Westchnęłam i zerwałam się z łóżka. Szybko podeszłam do
szafy i wybrałam z niej zwykłe legginsy i tunikę z długim rękawem. Zamieniłam
piżamę na zwykłe ubrania. Cicho przeszłam przez pokój i otworzyłam drzwi tak
samo cicho. Przemierzając korytarz starłam się unikać miejsc, które skrzypiały.
Na szczęście mi to wyszło i bezpiecznie zeszłam na dół. Później szło już
gładko. Wsunęłam na stopy buty i wyszłam z domu. Uderzyło we mnie przyjemne orzeźwiające
powietrze. Zaciągnęłam się nim i ruszyłam przed siebie. Gdzie szłam? Sama nie
wiem… trochę się przejść. Ulice były całkowicie puste i ciemne, tylko co kilka
stała jakaś latarnia. Spuściłam głowę i szłam chodnikiem, dopóki do kogoś nie
uderzyłam. Serce podskoczyło mi do gardła.
-Gdzie się spieszysz? –spytał chłopak.
-Nigdzie- przełknęłam ślinę. Zdałam sobie sprawę, że to był najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. Kto normalny chodzi na spacery o prawie 1 w nocy?!
-To w takim razie-zaśmiał się i mnie popchnął. Z wielką siłą runęłam na ziemię, obijając sobie tyłek. Przerażenie wzięło nade mną górę, gdy złapał mnie za bluzkę i uniósł za swoją wysokość. Nie dotykałam stopami ziemi.- Wiesz co daje mi najwięcej satysfakcji?-zaśmiał się- sprawianie bólu- przygryzł wargę. Po raz kolejny wylądowałam na ziemi. Nim zdążyłam jednak cokolwiek zrobić jego ręka zderzyła się z moim policzkiem. Niestety jego długie paznokcie w jednym miejscu przecięły moją skórę. Policzek piekł mnie niemiłosiernie. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak siedzieć bezczynnie. Chciałam się podnieść, ale on kopnął mnie w nogę. Zawyłam wręcz z bólu. Ból był przerażający. Zacisnęłam zęby i jednym ruchem złapałam jego nogawkę spodni. Tak jak ja znalazł się na ziemi. Adrenalina buzowała w moim ciele. Moja pięść zderzyła się z jego nosem. Nie czekając na nic wstałam i biegiem rzuciłam się w drogę powrotną. Nie było to łatwe, ponieważ czułam jak moja noga z każdym krokiem niesamowicie boli. Dziękowałam Bogu, gdy dostrzegłam swój dom. Po cichu weszłam do środka i udałam się do pokoju. Wzięłam z szafki pogniecioną kartkę papieru do rąk i już wiedziałam co zrobić. Do torebki wpakowałam trochę bielizny, jeansy i koszulkę. Wpakowałam także szczoteczkę i najpotrzebniejsze kosmetyki, oraz telefon. Wytarłam łzy z policzków i załapałam za kluczyki z bmw. Opuściłam pokój odpierając się o każdą ścianę ponownie zeszłam. Moja noga bolała jeszcze bardziej. Opuściłam dom, a rodzice nawet się nie połapali. W garażu wsiadłam do swoje samochodu i wyjechałam na ulice. Podczas drogi na moim liczniku było zaledwie 30 km/h. Nie mogłam sobie pozwolić na więcej, ponieważ noga, która miała naciskać na hamulec zdawała mi odpadać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam na wielkim parkingu, przed budynkiem, gdzie mieszkał Justin. Wielki apartamentowiec wyglądał jeszcze na droższego niż ten poprzedni. Spojrzałam na zegarek- 2:30 w nocy. Przygryzłam wargę i opuściłam samochód. Musiałam zadać sobie sporo trudu, aby przejść do wejścia. Na szczęście nikt go nie pilnował. W recepcji nie było nikogo, więc niepostrzeżenie weszłam do windy i wjechałam na ostatnie piętro. Korytarz był biały, a w niektórych miejscach były jedynie granatowe elementy. Przemierzyłam go powoli, podtrzymując się ściany. Kiedy wreszcie stanęłam przed drzwiami i upewniłam się, że jestem we właściwym miejscu – zapukałam głośno. Minęła spora chwila, zanim drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam znowu bruneta. W jednym momencie moje oczy wypełniły się łzami, które wypłynęły stamtąd jak wodospad. Mocno przytuliłam się do niego, zanosząc jeszcze większym płaczek.
-Em, co jest grane? -spytał przerażony. On przerażony moim zachowaniem? Nikt nie chciał wiedzieć jak ja się czułam. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko mocniej ściskałam jego koszulkę. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie. Zaraz po tym jego oczy szeroko się otworzyły- Boże, kto ci to zrobił?-szepnął. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. Złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry.- Księżniczko- szepnął. Chwycił mnie za rękę i chciał wprowadzić do mieszkania, ale go zatrzymałam. Nie dałam rady iść dalej.
-Justin, moja noga, boli- szepnęłam cicho. Minęły sekundy, zanim mnie uniósł i wniósł do środka. Wtuliłam twarz w jego tors. Usiadł gdzieś, chyba w swojej sypialni i położył nie na miękkie łóżko. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie smutno.
-Kto ci to zrobił?-spytał. Smutno wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem, nie znałam go –szepnęłam. Westchnął zrezygnowany i wyszedł z sypialni. Zaczęłam dręcz panikować. Przysnęłam się do poduszek i postanowiłam zdjąć legginsy, które mnie uwierały. Gdy tylko się ich pozbyłam zobaczyłam ogromnego siniaka na kostce. Świetnie, skręcona. Justin wrócił z pudełkiem i usiadł obok mnie. Spojrzał zaszokowany na moją kostkę i przygryzł wargę.
-Teraz już jest dobrze, księżniczko –szepnął. Wyciągnął z apteczki wodę utlenioną i wacik, którego nią nasączył. Przyłożył do mojego policzka i oczyścił ranę. Później elastycznym bandażem obwinął moja nogę. Skrzywiłam się. – Przynieść ci coś?-pokręciłam przecząco głową.
-Ty mi wystarczasz. – szepnęłam. – Mogę z tobą spać?-spytałam niepewnie. Brunet bez wahania przytaknął i położył się na łóżku. Sięgnął po kołdrę, którą nas przykrył. Przybliżyłam się do niego, czując się jedynie tak bezpieczna.
-Obiecuję, że nikt cię już nie skrzywdzi.- pocałował mnie w czoło- zadzwonię do twoich rodziców, że zostajesz ze mną. – przytaknęłam i zamknęłam oczy.
*****************************************
Hihi, jak obiecałam, tak dodaję. Omg, ale się u was zadłużyłam... 3 rozdziały w jeden dzień <wow>. Teraz zabieram sie za pisanie następnego, obiecanego rozdziału. Do zobaczonka, prawdopodobnie 3 sierpnia wieczorem ;)
-Gdzie się spieszysz? –spytał chłopak.
-Nigdzie- przełknęłam ślinę. Zdałam sobie sprawę, że to był najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. Kto normalny chodzi na spacery o prawie 1 w nocy?!
-To w takim razie-zaśmiał się i mnie popchnął. Z wielką siłą runęłam na ziemię, obijając sobie tyłek. Przerażenie wzięło nade mną górę, gdy złapał mnie za bluzkę i uniósł za swoją wysokość. Nie dotykałam stopami ziemi.- Wiesz co daje mi najwięcej satysfakcji?-zaśmiał się- sprawianie bólu- przygryzł wargę. Po raz kolejny wylądowałam na ziemi. Nim zdążyłam jednak cokolwiek zrobić jego ręka zderzyła się z moim policzkiem. Niestety jego długie paznokcie w jednym miejscu przecięły moją skórę. Policzek piekł mnie niemiłosiernie. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak siedzieć bezczynnie. Chciałam się podnieść, ale on kopnął mnie w nogę. Zawyłam wręcz z bólu. Ból był przerażający. Zacisnęłam zęby i jednym ruchem złapałam jego nogawkę spodni. Tak jak ja znalazł się na ziemi. Adrenalina buzowała w moim ciele. Moja pięść zderzyła się z jego nosem. Nie czekając na nic wstałam i biegiem rzuciłam się w drogę powrotną. Nie było to łatwe, ponieważ czułam jak moja noga z każdym krokiem niesamowicie boli. Dziękowałam Bogu, gdy dostrzegłam swój dom. Po cichu weszłam do środka i udałam się do pokoju. Wzięłam z szafki pogniecioną kartkę papieru do rąk i już wiedziałam co zrobić. Do torebki wpakowałam trochę bielizny, jeansy i koszulkę. Wpakowałam także szczoteczkę i najpotrzebniejsze kosmetyki, oraz telefon. Wytarłam łzy z policzków i załapałam za kluczyki z bmw. Opuściłam pokój odpierając się o każdą ścianę ponownie zeszłam. Moja noga bolała jeszcze bardziej. Opuściłam dom, a rodzice nawet się nie połapali. W garażu wsiadłam do swoje samochodu i wyjechałam na ulice. Podczas drogi na moim liczniku było zaledwie 30 km/h. Nie mogłam sobie pozwolić na więcej, ponieważ noga, która miała naciskać na hamulec zdawała mi odpadać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam na wielkim parkingu, przed budynkiem, gdzie mieszkał Justin. Wielki apartamentowiec wyglądał jeszcze na droższego niż ten poprzedni. Spojrzałam na zegarek- 2:30 w nocy. Przygryzłam wargę i opuściłam samochód. Musiałam zadać sobie sporo trudu, aby przejść do wejścia. Na szczęście nikt go nie pilnował. W recepcji nie było nikogo, więc niepostrzeżenie weszłam do windy i wjechałam na ostatnie piętro. Korytarz był biały, a w niektórych miejscach były jedynie granatowe elementy. Przemierzyłam go powoli, podtrzymując się ściany. Kiedy wreszcie stanęłam przed drzwiami i upewniłam się, że jestem we właściwym miejscu – zapukałam głośno. Minęła spora chwila, zanim drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam znowu bruneta. W jednym momencie moje oczy wypełniły się łzami, które wypłynęły stamtąd jak wodospad. Mocno przytuliłam się do niego, zanosząc jeszcze większym płaczek.
-Em, co jest grane? -spytał przerażony. On przerażony moim zachowaniem? Nikt nie chciał wiedzieć jak ja się czułam. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko mocniej ściskałam jego koszulkę. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie. Zaraz po tym jego oczy szeroko się otworzyły- Boże, kto ci to zrobił?-szepnął. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. Złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry.- Księżniczko- szepnął. Chwycił mnie za rękę i chciał wprowadzić do mieszkania, ale go zatrzymałam. Nie dałam rady iść dalej.
-Justin, moja noga, boli- szepnęłam cicho. Minęły sekundy, zanim mnie uniósł i wniósł do środka. Wtuliłam twarz w jego tors. Usiadł gdzieś, chyba w swojej sypialni i położył nie na miękkie łóżko. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie smutno.
-Kto ci to zrobił?-spytał. Smutno wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem, nie znałam go –szepnęłam. Westchnął zrezygnowany i wyszedł z sypialni. Zaczęłam dręcz panikować. Przysnęłam się do poduszek i postanowiłam zdjąć legginsy, które mnie uwierały. Gdy tylko się ich pozbyłam zobaczyłam ogromnego siniaka na kostce. Świetnie, skręcona. Justin wrócił z pudełkiem i usiadł obok mnie. Spojrzał zaszokowany na moją kostkę i przygryzł wargę.
-Teraz już jest dobrze, księżniczko –szepnął. Wyciągnął z apteczki wodę utlenioną i wacik, którego nią nasączył. Przyłożył do mojego policzka i oczyścił ranę. Później elastycznym bandażem obwinął moja nogę. Skrzywiłam się. – Przynieść ci coś?-pokręciłam przecząco głową.
-Ty mi wystarczasz. – szepnęłam. – Mogę z tobą spać?-spytałam niepewnie. Brunet bez wahania przytaknął i położył się na łóżku. Sięgnął po kołdrę, którą nas przykrył. Przybliżyłam się do niego, czując się jedynie tak bezpieczna.
-Obiecuję, że nikt cię już nie skrzywdzi.- pocałował mnie w czoło- zadzwonię do twoich rodziców, że zostajesz ze mną. – przytaknęłam i zamknęłam oczy.
*****************************************
Hihi, jak obiecałam, tak dodaję. Omg, ale się u was zadłużyłam... 3 rozdziały w jeden dzień <wow>. Teraz zabieram sie za pisanie następnego, obiecanego rozdziału. Do zobaczonka, prawdopodobnie 3 sierpnia wieczorem ;)
piątek, 25 lipca 2014
Rozdział ósmy
Wakacje, chociaż trwały dwa miesiące, to skończyły się
nieubłagalnie szybko. Każdego dnia chodziłam do Justina, lub on do mnie. W
ciągu tego czasu staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Wieść, że mam tak
dobre relację z Justinem, moim byłym nauczycielem rozniosły się niesamowicie
szybko po szkole. Ostatnie dwa tygodnie szkoły wszystkie dziewczyny wytykały
mnie palcami, lub mi zazdrościły. Elena także. Nagle, gdy się dowiedziała, ze
mam z nim bliskie relacje stał się dla mnie niesamowicie miła, razem ze swoimi
szmatami. Nie ze mną takie numery. Zerwałam z nią wszelki kontakt.
Rodzica cały tydzień starali się mi wytłumaczyć czemu skrywali przede mną taką rzecz jak adopcja. Mimo, ze wciąż miałam do nich żal, to wybaczyłam im. Josh obiecał mi, że spróbuje się skontaktować z Patricią.
Rodzica cały tydzień starali się mi wytłumaczyć czemu skrywali przede mną taką rzecz jak adopcja. Mimo, ze wciąż miałam do nich żal, to wybaczyłam im. Josh obiecał mi, że spróbuje się skontaktować z Patricią.
Budzik obudził mnie o 8. Niechętnie otworzyłam oczy i
przetarłam je. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam. Byłam
niesamowicie zmęczona. Cóż, mogłam to przewidzieć, jeżeli do 1 w nocy pisałam
sms- y z Justinem.
Zwlekłam się z miękkiego łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam parę czarnych spodni, biały top i czerwone vansy. Szybko, jednak wciąż mało przytomna, założyłam przygotowane rzeczy. Udałam się do łazienki . Pomalowałam tuszem rzęsy i korektorem zakryłam niedoskonałości. Rozczesałam włosy, a następnie umyłam dokładnie zęby.
Gdy weszłam ponownie do pokoju była już 9 rano. Szybko wsadziłam telefon do kieszeni i zabrałam kluczyki od bmw, które podarował mi ojciec. Szybko zbiegłam ze schodów. W kuchni jak przez ostatnie 2 miesiące siedzieli rodzice i jedli śniadanie
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do nich. Podeszłam do mamy, a później taty i ich uściskałam na powitanie.
-Witaj kochanie- odezwał się tata, czytając dzisiejszą gazetę. Wzięłam jedną z kanapek i w ekspresowym tempie zjadałam. Popiłam śniadanie kawą i wstałam od stołu.
-Lecę do Justina, dzisiaj wyjeżdża- oznajmiałam i przygryzłam wargę.
-Nie mogę uwierzyć, że zajmie miejsce Jeremy’ego. Pamiętam go, gdy miał jedyne 8 lat i był małym dzieckiem-zaśmiał się. Moja mina zrzedła. Nie chciałam aby wyjeżdżał. Był moim jedynym przyjacielem. Nie miałam nikogo innego.-Kochanie, wiem, że bardzo się z nim zżyłaś, ale wiesz, że on musi jechać- westchnęłam. Przytaknęłam
-Widzimy się później- mruknęłam i opuściłam kuchnię. Wyszłam z domu i od razu wsiadłam do auta. Wjechałam na ulicę i od razu pojechałam do bruneta. Droga jak zawsze nie była długa. Zaparkowałam przed budynkiem i opuściłam samochód. Drogę do jego mieszkania znałam już na pamięć i nawet na ślepo bym tam trafiła. Teraz już bez pukania, czy czegoś takiego weszłam do mieszkania. Moje oczy wypełniły się łzami, gdy zobaczyłam walizki obok drzwi. Westchnęłam i je ominęłam.
-Witaj kochasiu- zaśmiałam się blado. Usłyszałam także jego śmiech.
-Cześć, księżniczko- podszedł do mnie i musnął mój policzek. Objęłam rękami jego brzuch i przyciągnęłam do siebie. – Spokojnie Em- pogłaskał mnie po głowie
-Jak mam byś spokojna, jeżeli mój jedyny przyjaciel opuszcza mnie- załkałam.
-Em, przecież nie jadę na koniec świata. Możesz przyjechać kiedy tylko chcesz, ja też cię odwiedzę, księżniczko. Rozumiesz?- oderwał się ode mnie i złapał moje policzki. Pokiwałam delikatnie głową i przygryzłam wargę. – zuch dziewczyna- poczochrał mnie po głowie.
-Idź dokończ pakowanie, a ja zrobię nam kawy- przytaknął, a ja od razu ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki i postawiłam je na blacie. Postawiłam wodę w czajniku i do naczyń wrzuciłam po torebce naszej ulubionej herbaty. Chwilkę później woda się zagotowała, a ja zalałam kubki wrzątkiem. Postawiłam kubki na stole w kuchni i usiadłam – Justin!-zawołałam za chłopakiem. Nie minęło kilka sekund, a on stanął w kuchni. Uśmiechnął się do mnie słodko. Boże jak ja go takiego uwielbiałam. Boję się jednak przyznać do jednego… Chyba kocham swojego przyjaciela. Pokręcone i nic więcej.
-Wypijemy herbatę i muszę się zbierać- spojrzał na mnie smutno.
-Proszę cię, nie jedź- w moim spojrzeniu był jedynie ból.
-Księżniczko, wiesz że nie mogę nic na to poradzić. Możesz przyjechać kiedy tylko będziesz chciała. Druga część miasta to nie koniec świata- złapał moją dłoń.
-Ale to i tak daleko. Ponad godzina drogi samochodem. –westchnęłam zrezygnowana
-Będzie dobrze Em- pochylił się i pocałował moje czoło. Moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że nie będzie. Przeczuwałam to. – Masz to mój adres- podał mi kartkę papieru z napisanym owym adresem. Przytaknęłam i schowałam papier do kieszeni- Muszę się już zbierać, księżniczko – przygryzłam wargę, powstrzymując łzy. Wstałam od stołu i od razu się na niego rzuciłam. Objęłam mocno jego brzuch i wtuliłam w niego. Kochałam jego zapach.
-Będę tęsknić- wyszeptałam- Bardzo- dodałam po chwili.
-Ja też, księżniczko. Masz do mnie dzwonić, rozumiesz? – przytaknęłam- Zobaczysz, niedługo znowu się spotkamy- oderwałam się od niego, a on starł łzę z mojego policzka. Pochylił się i musnął mój nos swoimi rozgrzanymi wargami. W moim brzuchu zaszalało stado motylków. Co on ze mną robił. – Teraz już naprawdę muszę iść, skarbie-westchnęłam i przytaknęłam. Podeszliśmy do drzwi, gdzie ubraliśmy buty. Brakowało walizek, co oznaczało, że są już na dole. Windą zjechaliśmy w całkowitej ciszy. Brunet złapał mnie za dłoń, gdy przemierzaliśmy hol. Szłam cały czas patrząc się nas swoje buty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mnie zostawia.
Gdy znaleźliśmy się na dworze ostatni raz go przytuliłam.
-Jesteś pewien, że musisz jechać?-spytałam ostatni raz. Smutno przytaknął. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i stanęłam na palcach. Odważyłam się… Lekko musnęłam jego wargi. Wróciłam do poprzedniej pozycji i lekko się uśmiechnęłam, chociaż czułam jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. – To do następnego razu –przygryzłam wargę
-Za niedługo się zobaczymy- przytaknęłam. Brunet wsiadł do auta, które już stało obok nas. Pomachałam mu ostatni raz, co odwzajemnił. Gdy zniknął mi z pola widzenia zaniosłam się histerycznym płaczem. To było silniejsze ode mnie…
*****************************
Siema, siema! Wracam z kolejnym rozdziałem, co sądzicie? Myślę, że jest jakaś szansa, że jeszcze jutro wieczorem pojawi się 9, ale nic nie obiecuję ;)).
Zwlekłam się z miękkiego łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam parę czarnych spodni, biały top i czerwone vansy. Szybko, jednak wciąż mało przytomna, założyłam przygotowane rzeczy. Udałam się do łazienki . Pomalowałam tuszem rzęsy i korektorem zakryłam niedoskonałości. Rozczesałam włosy, a następnie umyłam dokładnie zęby.
Gdy weszłam ponownie do pokoju była już 9 rano. Szybko wsadziłam telefon do kieszeni i zabrałam kluczyki od bmw, które podarował mi ojciec. Szybko zbiegłam ze schodów. W kuchni jak przez ostatnie 2 miesiące siedzieli rodzice i jedli śniadanie
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do nich. Podeszłam do mamy, a później taty i ich uściskałam na powitanie.
-Witaj kochanie- odezwał się tata, czytając dzisiejszą gazetę. Wzięłam jedną z kanapek i w ekspresowym tempie zjadałam. Popiłam śniadanie kawą i wstałam od stołu.
-Lecę do Justina, dzisiaj wyjeżdża- oznajmiałam i przygryzłam wargę.
-Nie mogę uwierzyć, że zajmie miejsce Jeremy’ego. Pamiętam go, gdy miał jedyne 8 lat i był małym dzieckiem-zaśmiał się. Moja mina zrzedła. Nie chciałam aby wyjeżdżał. Był moim jedynym przyjacielem. Nie miałam nikogo innego.-Kochanie, wiem, że bardzo się z nim zżyłaś, ale wiesz, że on musi jechać- westchnęłam. Przytaknęłam
-Widzimy się później- mruknęłam i opuściłam kuchnię. Wyszłam z domu i od razu wsiadłam do auta. Wjechałam na ulicę i od razu pojechałam do bruneta. Droga jak zawsze nie była długa. Zaparkowałam przed budynkiem i opuściłam samochód. Drogę do jego mieszkania znałam już na pamięć i nawet na ślepo bym tam trafiła. Teraz już bez pukania, czy czegoś takiego weszłam do mieszkania. Moje oczy wypełniły się łzami, gdy zobaczyłam walizki obok drzwi. Westchnęłam i je ominęłam.
-Witaj kochasiu- zaśmiałam się blado. Usłyszałam także jego śmiech.
-Cześć, księżniczko- podszedł do mnie i musnął mój policzek. Objęłam rękami jego brzuch i przyciągnęłam do siebie. – Spokojnie Em- pogłaskał mnie po głowie
-Jak mam byś spokojna, jeżeli mój jedyny przyjaciel opuszcza mnie- załkałam.
-Em, przecież nie jadę na koniec świata. Możesz przyjechać kiedy tylko chcesz, ja też cię odwiedzę, księżniczko. Rozumiesz?- oderwał się ode mnie i złapał moje policzki. Pokiwałam delikatnie głową i przygryzłam wargę. – zuch dziewczyna- poczochrał mnie po głowie.
-Idź dokończ pakowanie, a ja zrobię nam kawy- przytaknął, a ja od razu ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki i postawiłam je na blacie. Postawiłam wodę w czajniku i do naczyń wrzuciłam po torebce naszej ulubionej herbaty. Chwilkę później woda się zagotowała, a ja zalałam kubki wrzątkiem. Postawiłam kubki na stole w kuchni i usiadłam – Justin!-zawołałam za chłopakiem. Nie minęło kilka sekund, a on stanął w kuchni. Uśmiechnął się do mnie słodko. Boże jak ja go takiego uwielbiałam. Boję się jednak przyznać do jednego… Chyba kocham swojego przyjaciela. Pokręcone i nic więcej.
-Wypijemy herbatę i muszę się zbierać- spojrzał na mnie smutno.
-Proszę cię, nie jedź- w moim spojrzeniu był jedynie ból.
-Księżniczko, wiesz że nie mogę nic na to poradzić. Możesz przyjechać kiedy tylko będziesz chciała. Druga część miasta to nie koniec świata- złapał moją dłoń.
-Ale to i tak daleko. Ponad godzina drogi samochodem. –westchnęłam zrezygnowana
-Będzie dobrze Em- pochylił się i pocałował moje czoło. Moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że nie będzie. Przeczuwałam to. – Masz to mój adres- podał mi kartkę papieru z napisanym owym adresem. Przytaknęłam i schowałam papier do kieszeni- Muszę się już zbierać, księżniczko – przygryzłam wargę, powstrzymując łzy. Wstałam od stołu i od razu się na niego rzuciłam. Objęłam mocno jego brzuch i wtuliłam w niego. Kochałam jego zapach.
-Będę tęsknić- wyszeptałam- Bardzo- dodałam po chwili.
-Ja też, księżniczko. Masz do mnie dzwonić, rozumiesz? – przytaknęłam- Zobaczysz, niedługo znowu się spotkamy- oderwałam się od niego, a on starł łzę z mojego policzka. Pochylił się i musnął mój nos swoimi rozgrzanymi wargami. W moim brzuchu zaszalało stado motylków. Co on ze mną robił. – Teraz już naprawdę muszę iść, skarbie-westchnęłam i przytaknęłam. Podeszliśmy do drzwi, gdzie ubraliśmy buty. Brakowało walizek, co oznaczało, że są już na dole. Windą zjechaliśmy w całkowitej ciszy. Brunet złapał mnie za dłoń, gdy przemierzaliśmy hol. Szłam cały czas patrząc się nas swoje buty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mnie zostawia.
Gdy znaleźliśmy się na dworze ostatni raz go przytuliłam.
-Jesteś pewien, że musisz jechać?-spytałam ostatni raz. Smutno przytaknął. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i stanęłam na palcach. Odważyłam się… Lekko musnęłam jego wargi. Wróciłam do poprzedniej pozycji i lekko się uśmiechnęłam, chociaż czułam jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. – To do następnego razu –przygryzłam wargę
-Za niedługo się zobaczymy- przytaknęłam. Brunet wsiadł do auta, które już stało obok nas. Pomachałam mu ostatni raz, co odwzajemnił. Gdy zniknął mi z pola widzenia zaniosłam się histerycznym płaczem. To było silniejsze ode mnie…
*****************************
Siema, siema! Wracam z kolejnym rozdziałem, co sądzicie? Myślę, że jest jakaś szansa, że jeszcze jutro wieczorem pojawi się 9, ale nic nie obiecuję ;)).
Subskrybuj:
Posty (Atom)