Wakacje, chociaż trwały dwa miesiące, to skończyły się
nieubłagalnie szybko. Każdego dnia chodziłam do Justina, lub on do mnie. W
ciągu tego czasu staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Wieść, że mam tak
dobre relację z Justinem, moim byłym nauczycielem rozniosły się niesamowicie
szybko po szkole. Ostatnie dwa tygodnie szkoły wszystkie dziewczyny wytykały
mnie palcami, lub mi zazdrościły. Elena także. Nagle, gdy się dowiedziała, ze
mam z nim bliskie relacje stał się dla mnie niesamowicie miła, razem ze swoimi
szmatami. Nie ze mną takie numery. Zerwałam z nią wszelki kontakt.
Rodzica cały tydzień starali się mi wytłumaczyć czemu skrywali przede mną taką rzecz jak adopcja. Mimo, ze wciąż miałam do nich żal, to wybaczyłam im. Josh obiecał mi, że spróbuje się skontaktować z Patricią.
Rodzica cały tydzień starali się mi wytłumaczyć czemu skrywali przede mną taką rzecz jak adopcja. Mimo, ze wciąż miałam do nich żal, to wybaczyłam im. Josh obiecał mi, że spróbuje się skontaktować z Patricią.
Budzik obudził mnie o 8. Niechętnie otworzyłam oczy i
przetarłam je. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam. Byłam
niesamowicie zmęczona. Cóż, mogłam to przewidzieć, jeżeli do 1 w nocy pisałam
sms- y z Justinem.
Zwlekłam się z miękkiego łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam parę czarnych spodni, biały top i czerwone vansy. Szybko, jednak wciąż mało przytomna, założyłam przygotowane rzeczy. Udałam się do łazienki . Pomalowałam tuszem rzęsy i korektorem zakryłam niedoskonałości. Rozczesałam włosy, a następnie umyłam dokładnie zęby.
Gdy weszłam ponownie do pokoju była już 9 rano. Szybko wsadziłam telefon do kieszeni i zabrałam kluczyki od bmw, które podarował mi ojciec. Szybko zbiegłam ze schodów. W kuchni jak przez ostatnie 2 miesiące siedzieli rodzice i jedli śniadanie
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do nich. Podeszłam do mamy, a później taty i ich uściskałam na powitanie.
-Witaj kochanie- odezwał się tata, czytając dzisiejszą gazetę. Wzięłam jedną z kanapek i w ekspresowym tempie zjadałam. Popiłam śniadanie kawą i wstałam od stołu.
-Lecę do Justina, dzisiaj wyjeżdża- oznajmiałam i przygryzłam wargę.
-Nie mogę uwierzyć, że zajmie miejsce Jeremy’ego. Pamiętam go, gdy miał jedyne 8 lat i był małym dzieckiem-zaśmiał się. Moja mina zrzedła. Nie chciałam aby wyjeżdżał. Był moim jedynym przyjacielem. Nie miałam nikogo innego.-Kochanie, wiem, że bardzo się z nim zżyłaś, ale wiesz, że on musi jechać- westchnęłam. Przytaknęłam
-Widzimy się później- mruknęłam i opuściłam kuchnię. Wyszłam z domu i od razu wsiadłam do auta. Wjechałam na ulicę i od razu pojechałam do bruneta. Droga jak zawsze nie była długa. Zaparkowałam przed budynkiem i opuściłam samochód. Drogę do jego mieszkania znałam już na pamięć i nawet na ślepo bym tam trafiła. Teraz już bez pukania, czy czegoś takiego weszłam do mieszkania. Moje oczy wypełniły się łzami, gdy zobaczyłam walizki obok drzwi. Westchnęłam i je ominęłam.
-Witaj kochasiu- zaśmiałam się blado. Usłyszałam także jego śmiech.
-Cześć, księżniczko- podszedł do mnie i musnął mój policzek. Objęłam rękami jego brzuch i przyciągnęłam do siebie. – Spokojnie Em- pogłaskał mnie po głowie
-Jak mam byś spokojna, jeżeli mój jedyny przyjaciel opuszcza mnie- załkałam.
-Em, przecież nie jadę na koniec świata. Możesz przyjechać kiedy tylko chcesz, ja też cię odwiedzę, księżniczko. Rozumiesz?- oderwał się ode mnie i złapał moje policzki. Pokiwałam delikatnie głową i przygryzłam wargę. – zuch dziewczyna- poczochrał mnie po głowie.
-Idź dokończ pakowanie, a ja zrobię nam kawy- przytaknął, a ja od razu ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki i postawiłam je na blacie. Postawiłam wodę w czajniku i do naczyń wrzuciłam po torebce naszej ulubionej herbaty. Chwilkę później woda się zagotowała, a ja zalałam kubki wrzątkiem. Postawiłam kubki na stole w kuchni i usiadłam – Justin!-zawołałam za chłopakiem. Nie minęło kilka sekund, a on stanął w kuchni. Uśmiechnął się do mnie słodko. Boże jak ja go takiego uwielbiałam. Boję się jednak przyznać do jednego… Chyba kocham swojego przyjaciela. Pokręcone i nic więcej.
-Wypijemy herbatę i muszę się zbierać- spojrzał na mnie smutno.
-Proszę cię, nie jedź- w moim spojrzeniu był jedynie ból.
-Księżniczko, wiesz że nie mogę nic na to poradzić. Możesz przyjechać kiedy tylko będziesz chciała. Druga część miasta to nie koniec świata- złapał moją dłoń.
-Ale to i tak daleko. Ponad godzina drogi samochodem. –westchnęłam zrezygnowana
-Będzie dobrze Em- pochylił się i pocałował moje czoło. Moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że nie będzie. Przeczuwałam to. – Masz to mój adres- podał mi kartkę papieru z napisanym owym adresem. Przytaknęłam i schowałam papier do kieszeni- Muszę się już zbierać, księżniczko – przygryzłam wargę, powstrzymując łzy. Wstałam od stołu i od razu się na niego rzuciłam. Objęłam mocno jego brzuch i wtuliłam w niego. Kochałam jego zapach.
-Będę tęsknić- wyszeptałam- Bardzo- dodałam po chwili.
-Ja też, księżniczko. Masz do mnie dzwonić, rozumiesz? – przytaknęłam- Zobaczysz, niedługo znowu się spotkamy- oderwałam się od niego, a on starł łzę z mojego policzka. Pochylił się i musnął mój nos swoimi rozgrzanymi wargami. W moim brzuchu zaszalało stado motylków. Co on ze mną robił. – Teraz już naprawdę muszę iść, skarbie-westchnęłam i przytaknęłam. Podeszliśmy do drzwi, gdzie ubraliśmy buty. Brakowało walizek, co oznaczało, że są już na dole. Windą zjechaliśmy w całkowitej ciszy. Brunet złapał mnie za dłoń, gdy przemierzaliśmy hol. Szłam cały czas patrząc się nas swoje buty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mnie zostawia.
Gdy znaleźliśmy się na dworze ostatni raz go przytuliłam.
-Jesteś pewien, że musisz jechać?-spytałam ostatni raz. Smutno przytaknął. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i stanęłam na palcach. Odważyłam się… Lekko musnęłam jego wargi. Wróciłam do poprzedniej pozycji i lekko się uśmiechnęłam, chociaż czułam jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. – To do następnego razu –przygryzłam wargę
-Za niedługo się zobaczymy- przytaknęłam. Brunet wsiadł do auta, które już stało obok nas. Pomachałam mu ostatni raz, co odwzajemnił. Gdy zniknął mi z pola widzenia zaniosłam się histerycznym płaczem. To było silniejsze ode mnie…
*****************************
Siema, siema! Wracam z kolejnym rozdziałem, co sądzicie? Myślę, że jest jakaś szansa, że jeszcze jutro wieczorem pojawi się 9, ale nic nie obiecuję ;)).
Zwlekłam się z miękkiego łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam parę czarnych spodni, biały top i czerwone vansy. Szybko, jednak wciąż mało przytomna, założyłam przygotowane rzeczy. Udałam się do łazienki . Pomalowałam tuszem rzęsy i korektorem zakryłam niedoskonałości. Rozczesałam włosy, a następnie umyłam dokładnie zęby.
Gdy weszłam ponownie do pokoju była już 9 rano. Szybko wsadziłam telefon do kieszeni i zabrałam kluczyki od bmw, które podarował mi ojciec. Szybko zbiegłam ze schodów. W kuchni jak przez ostatnie 2 miesiące siedzieli rodzice i jedli śniadanie
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do nich. Podeszłam do mamy, a później taty i ich uściskałam na powitanie.
-Witaj kochanie- odezwał się tata, czytając dzisiejszą gazetę. Wzięłam jedną z kanapek i w ekspresowym tempie zjadałam. Popiłam śniadanie kawą i wstałam od stołu.
-Lecę do Justina, dzisiaj wyjeżdża- oznajmiałam i przygryzłam wargę.
-Nie mogę uwierzyć, że zajmie miejsce Jeremy’ego. Pamiętam go, gdy miał jedyne 8 lat i był małym dzieckiem-zaśmiał się. Moja mina zrzedła. Nie chciałam aby wyjeżdżał. Był moim jedynym przyjacielem. Nie miałam nikogo innego.-Kochanie, wiem, że bardzo się z nim zżyłaś, ale wiesz, że on musi jechać- westchnęłam. Przytaknęłam
-Widzimy się później- mruknęłam i opuściłam kuchnię. Wyszłam z domu i od razu wsiadłam do auta. Wjechałam na ulicę i od razu pojechałam do bruneta. Droga jak zawsze nie była długa. Zaparkowałam przed budynkiem i opuściłam samochód. Drogę do jego mieszkania znałam już na pamięć i nawet na ślepo bym tam trafiła. Teraz już bez pukania, czy czegoś takiego weszłam do mieszkania. Moje oczy wypełniły się łzami, gdy zobaczyłam walizki obok drzwi. Westchnęłam i je ominęłam.
-Witaj kochasiu- zaśmiałam się blado. Usłyszałam także jego śmiech.
-Cześć, księżniczko- podszedł do mnie i musnął mój policzek. Objęłam rękami jego brzuch i przyciągnęłam do siebie. – Spokojnie Em- pogłaskał mnie po głowie
-Jak mam byś spokojna, jeżeli mój jedyny przyjaciel opuszcza mnie- załkałam.
-Em, przecież nie jadę na koniec świata. Możesz przyjechać kiedy tylko chcesz, ja też cię odwiedzę, księżniczko. Rozumiesz?- oderwał się ode mnie i złapał moje policzki. Pokiwałam delikatnie głową i przygryzłam wargę. – zuch dziewczyna- poczochrał mnie po głowie.
-Idź dokończ pakowanie, a ja zrobię nam kawy- przytaknął, a ja od razu ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki i postawiłam je na blacie. Postawiłam wodę w czajniku i do naczyń wrzuciłam po torebce naszej ulubionej herbaty. Chwilkę później woda się zagotowała, a ja zalałam kubki wrzątkiem. Postawiłam kubki na stole w kuchni i usiadłam – Justin!-zawołałam za chłopakiem. Nie minęło kilka sekund, a on stanął w kuchni. Uśmiechnął się do mnie słodko. Boże jak ja go takiego uwielbiałam. Boję się jednak przyznać do jednego… Chyba kocham swojego przyjaciela. Pokręcone i nic więcej.
-Wypijemy herbatę i muszę się zbierać- spojrzał na mnie smutno.
-Proszę cię, nie jedź- w moim spojrzeniu był jedynie ból.
-Księżniczko, wiesz że nie mogę nic na to poradzić. Możesz przyjechać kiedy tylko będziesz chciała. Druga część miasta to nie koniec świata- złapał moją dłoń.
-Ale to i tak daleko. Ponad godzina drogi samochodem. –westchnęłam zrezygnowana
-Będzie dobrze Em- pochylił się i pocałował moje czoło. Moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że nie będzie. Przeczuwałam to. – Masz to mój adres- podał mi kartkę papieru z napisanym owym adresem. Przytaknęłam i schowałam papier do kieszeni- Muszę się już zbierać, księżniczko – przygryzłam wargę, powstrzymując łzy. Wstałam od stołu i od razu się na niego rzuciłam. Objęłam mocno jego brzuch i wtuliłam w niego. Kochałam jego zapach.
-Będę tęsknić- wyszeptałam- Bardzo- dodałam po chwili.
-Ja też, księżniczko. Masz do mnie dzwonić, rozumiesz? – przytaknęłam- Zobaczysz, niedługo znowu się spotkamy- oderwałam się od niego, a on starł łzę z mojego policzka. Pochylił się i musnął mój nos swoimi rozgrzanymi wargami. W moim brzuchu zaszalało stado motylków. Co on ze mną robił. – Teraz już naprawdę muszę iść, skarbie-westchnęłam i przytaknęłam. Podeszliśmy do drzwi, gdzie ubraliśmy buty. Brakowało walizek, co oznaczało, że są już na dole. Windą zjechaliśmy w całkowitej ciszy. Brunet złapał mnie za dłoń, gdy przemierzaliśmy hol. Szłam cały czas patrząc się nas swoje buty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mnie zostawia.
Gdy znaleźliśmy się na dworze ostatni raz go przytuliłam.
-Jesteś pewien, że musisz jechać?-spytałam ostatni raz. Smutno przytaknął. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i stanęłam na palcach. Odważyłam się… Lekko musnęłam jego wargi. Wróciłam do poprzedniej pozycji i lekko się uśmiechnęłam, chociaż czułam jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. – To do następnego razu –przygryzłam wargę
-Za niedługo się zobaczymy- przytaknęłam. Brunet wsiadł do auta, które już stało obok nas. Pomachałam mu ostatni raz, co odwzajemnił. Gdy zniknął mi z pola widzenia zaniosłam się histerycznym płaczem. To było silniejsze ode mnie…
*****************************
Siema, siema! Wracam z kolejnym rozdziałem, co sądzicie? Myślę, że jest jakaś szansa, że jeszcze jutro wieczorem pojawi się 9, ale nic nie obiecuję ;)).
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKocham <3 czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńKocham <3 czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń