sobota, 26 lipca 2014

Rozdział dziewiąty

Dni mijały, a ja coraz bardziej popadałam w monotonizm. Wszystko wydawał osie szare i nijakie. Jedynie wieczorami, gdy dzwoniłam do niego, lub on do mnie, mój świat nabierał barw.

Na dworze było już ciemno, a ja nie mogłam po prostu usiedzieć na miejscu. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Zerknęłam na zegarek – 12:30 AM. Westchnęłam i zerwałam się z łóżka. Szybko podeszłam do szafy i wybrałam z niej zwykłe legginsy i tunikę z długim rękawem. Zamieniłam piżamę na zwykłe ubrania. Cicho przeszłam przez pokój i otworzyłam drzwi tak samo cicho. Przemierzając korytarz starłam się unikać miejsc, które skrzypiały. Na szczęście mi to wyszło i bezpiecznie zeszłam na dół. Później szło już gładko. Wsunęłam na stopy buty i wyszłam z domu. Uderzyło we mnie przyjemne orzeźwiające powietrze. Zaciągnęłam się nim i ruszyłam przed siebie. Gdzie szłam? Sama nie wiem… trochę się przejść. Ulice były całkowicie puste i ciemne, tylko co kilka stała jakaś latarnia. Spuściłam głowę i szłam chodnikiem, dopóki do kogoś nie uderzyłam. Serce podskoczyło mi do gardła.
-Gdzie się spieszysz? –spytał chłopak.
-Nigdzie- przełknęłam ślinę. Zdałam sobie sprawę, że to był najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. Kto normalny chodzi na spacery o prawie 1 w nocy?!
-To w takim razie-zaśmiał się i mnie popchnął. Z wielką siłą runęłam na ziemię, obijając sobie tyłek. Przerażenie wzięło nade mną górę, gdy złapał mnie za bluzkę i uniósł za swoją wysokość. Nie dotykałam stopami ziemi.- Wiesz co daje mi najwięcej satysfakcji?-zaśmiał się- sprawianie bólu- przygryzł wargę. Po raz kolejny wylądowałam na ziemi. Nim zdążyłam jednak cokolwiek zrobić jego ręka zderzyła się z moim policzkiem. Niestety jego długie paznokcie w jednym miejscu przecięły moją skórę. Policzek piekł mnie niemiłosiernie. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak siedzieć bezczynnie. Chciałam się podnieść, ale on kopnął mnie w nogę. Zawyłam wręcz z bólu.  Ból był przerażający. Zacisnęłam zęby i jednym ruchem złapałam jego nogawkę spodni. Tak jak ja znalazł się na ziemi. Adrenalina buzowała w moim ciele. Moja pięść zderzyła się z jego nosem. Nie czekając na nic wstałam i biegiem rzuciłam się w drogę powrotną. Nie było to łatwe, ponieważ czułam jak moja noga z każdym krokiem niesamowicie boli. Dziękowałam Bogu, gdy dostrzegłam swój dom. Po cichu weszłam do środka i udałam się do pokoju. Wzięłam z szafki pogniecioną kartkę papieru do rąk i już wiedziałam co zrobić. Do torebki wpakowałam trochę bielizny, jeansy i koszulkę. Wpakowałam także szczoteczkę i najpotrzebniejsze kosmetyki, oraz telefon. Wytarłam łzy z policzków i załapałam za kluczyki z bmw. Opuściłam pokój odpierając się o każdą ścianę ponownie zeszłam. Moja noga bolała jeszcze bardziej. Opuściłam dom, a rodzice nawet się nie połapali. W garażu wsiadłam do swoje samochodu i wyjechałam na ulice. Podczas drogi na moim liczniku było zaledwie 30 km/h. Nie mogłam sobie pozwolić na więcej, ponieważ noga, która miała naciskać na hamulec zdawała mi odpadać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam na wielkim parkingu, przed budynkiem, gdzie mieszkał Justin. Wielki apartamentowiec wyglądał jeszcze na droższego niż ten poprzedni.  Spojrzałam na zegarek- 2:30 w nocy. Przygryzłam wargę i opuściłam samochód. Musiałam zadać sobie sporo trudu, aby przejść do wejścia. Na szczęście nikt go nie pilnował. W recepcji nie było nikogo, więc niepostrzeżenie weszłam do windy i wjechałam na ostatnie piętro.  Korytarz był biały, a w niektórych miejscach były jedynie granatowe elementy. Przemierzyłam go powoli, podtrzymując się ściany. Kiedy wreszcie stanęłam przed drzwiami i upewniłam się, że jestem we właściwym miejscu – zapukałam głośno. Minęła spora chwila, zanim drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam znowu bruneta. W jednym momencie moje oczy wypełniły się łzami, które wypłynęły stamtąd jak wodospad. Mocno przytuliłam się do niego, zanosząc jeszcze większym płaczek.
-Em, co jest grane? -spytał przerażony. On przerażony moim zachowaniem? Nikt nie chciał wiedzieć jak ja się czułam. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko mocniej ściskałam jego koszulkę. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie. Zaraz po tym jego oczy szeroko się otworzyły- Boże, kto ci to zrobił?-szepnął. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. Złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry.- Księżniczko- szepnął. Chwycił mnie za rękę i chciał wprowadzić do mieszkania, ale go zatrzymałam. Nie dałam rady iść dalej.
-Justin, moja noga, boli- szepnęłam cicho. Minęły sekundy, zanim mnie uniósł i wniósł do środka. Wtuliłam twarz w jego tors. Usiadł gdzieś, chyba w swojej sypialni i położył nie na miękkie łóżko. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie smutno.
-Kto ci to zrobił?-spytał. Smutno wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem, nie znałam go –szepnęłam.  Westchnął zrezygnowany i wyszedł z sypialni. Zaczęłam dręcz panikować. Przysnęłam się do poduszek i postanowiłam zdjąć legginsy, które mnie uwierały. Gdy tylko się ich pozbyłam zobaczyłam ogromnego siniaka na kostce. Świetnie, skręcona. Justin wrócił z pudełkiem i usiadł obok mnie. Spojrzał zaszokowany na moją kostkę i przygryzł wargę.
-Teraz już jest dobrze, księżniczko –szepnął. Wyciągnął z  apteczki wodę utlenioną i wacik, którego nią nasączył. Przyłożył do mojego policzka i oczyścił ranę. Później elastycznym bandażem obwinął moja nogę. Skrzywiłam się. – Przynieść ci coś?-pokręciłam przecząco głową.
-Ty mi wystarczasz. – szepnęłam. – Mogę z tobą spać?-spytałam niepewnie. Brunet bez wahania przytaknął i położył się na łóżku. Sięgnął po kołdrę, którą nas przykrył. Przybliżyłam się do niego, czując się jedynie tak bezpieczna.
-Obiecuję, że nikt cię już nie skrzywdzi.- pocałował mnie  w czoło- zadzwonię do twoich rodziców, że zostajesz ze mną. – przytaknęłam i zamknęłam oczy.
*****************************************
Hihi, jak obiecałam, tak dodaję.  Omg, ale się u was zadłużyłam... 3 rozdziały w jeden dzień <wow>. Teraz zabieram sie za pisanie następnego, obiecanego rozdziału. Do zobaczonka, prawdopodobnie 3 sierpnia wieczorem ;)

3 komentarze: