- Dzięki, do zobaczenia w piątek- uśmiechnęłam się do
Justina. On pochylił się i musnął mój
policzek. Spodziewałam się czegoś więcej, ale i tak moje policzki zrobiły się
różowe. Pomachałam mu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szybko przeszłam przez
podwórko i otworzyłam drzwi domu. Od razu, gdy weszłam zobaczyłam walizki. Co
do cholery jest grane?
-O jesteś już Emmo- nienawidziłam, gdy matka tak do mnie mówiła.
-O co chodzi?-spytałam patrząc po raz kolejny na torby.
-A to- zaśmiała się- Najpierw jedziemy w delegację, a później na wyczekane wakacje- poinformowała mnie- Wyjeżdżamy jutro z rana- skrzywiłam się
-A co ze mną.?-chyba zapomnieli, że mają jeszcze córkę.
-Zajmie się tobą Pattie-nie, no świetnie. Bez słowa wyminęłam ją i poszłam po schodach na górę- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy!- krzyknęła za mną. Zacisnęłam wściekła zęby i trzasnęłam drzwiami. Miałam tego serdecznie dość! Uderzyłam w ścianę z całej siły, ale to i tak nic nie pomogło. Wciąż byłam wściekła. Zawsze tak było. Oni jeździli w delegacje, czy na wakacje, a ja zostawałam całkiem sama. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Nikt nie zdawał sobie sprawy jak samotna byłam.
Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam z niej małą torbę. Wrzuciłam do niej kilka koszulek, oraz spodni i innych potrzebnych mi rzeczy. Rzuciłam torbę z hukiem na ziemię i położyłam się na łóżku. Nawet nie zorientowałam się, kiedy odpłynęłam.
-O jesteś już Emmo- nienawidziłam, gdy matka tak do mnie mówiła.
-O co chodzi?-spytałam patrząc po raz kolejny na torby.
-A to- zaśmiała się- Najpierw jedziemy w delegację, a później na wyczekane wakacje- poinformowała mnie- Wyjeżdżamy jutro z rana- skrzywiłam się
-A co ze mną.?-chyba zapomnieli, że mają jeszcze córkę.
-Zajmie się tobą Pattie-nie, no świetnie. Bez słowa wyminęłam ją i poszłam po schodach na górę- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy!- krzyknęła za mną. Zacisnęłam wściekła zęby i trzasnęłam drzwiami. Miałam tego serdecznie dość! Uderzyłam w ścianę z całej siły, ale to i tak nic nie pomogło. Wciąż byłam wściekła. Zawsze tak było. Oni jeździli w delegacje, czy na wakacje, a ja zostawałam całkiem sama. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Nikt nie zdawał sobie sprawy jak samotna byłam.
Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam z niej małą torbę. Wrzuciłam do niej kilka koszulek, oraz spodni i innych potrzebnych mi rzeczy. Rzuciłam torbę z hukiem na ziemię i położyłam się na łóżku. Nawet nie zorientowałam się, kiedy odpłynęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się, gdy słońce było już wysoko na niebo. Była 10 rano. Przetarłam twarz dłońmi i zwlekłam się z łóżka. Otworzyłam okno i zorientowałam się, że dzień był bardzo ciepły. Wybrałam z szafy krótką sukienkę w kwiaty i nową bieliznę. Wzięłam przygotowane rzeczy do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Postanowiłam się nie śpieszyć i pod ciepłym strumieniem wody spędziłam dobre 20 minut. Po tym wyszłam i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam na siebie przygotowaną sukienkę i stanęłam przed lustrem. Pomalowałam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. W domu była całkowicie cicho, co oznaczało, że byłam już sama. Weszłam do kuchni i otworzyłam szafkę gdzie były rożne słodkości. Wzięłam sobie paczkę chipsów i ruszyłam do gabinetu taty. Chciałam odszukać jego klucze do czerwonego Ferrari. Otworzyłam pierwszą szufladę, ale nic nie znalazłam. Przeszukałam całe biuro, tak że została mi ostatnia szuflada w biurku. Wzięłam klucze z wieszaka i otworzyłam ją. Uśmiechnęłam się, gdy dostrzegłam kluczyki. Wzięłam je do ręki, ale zaraz po tym dostrzegłam papiery. Na białej teczce widniał wielki napis „ Papiery adopcyjne”. Mój uśmiech od razu zrzedł. Położyłam kluczyki na biurku i sięgnęłam po teczkę. Otworzyłam ją, a zaraz po tym wręcz poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Tam widniało moje imię! Usiadłam na krześle i przeczytałam cały dokument kilka razy. Nie mogłam uwierzyć, że byłam adoptowana. Kobieta, która mnie urodziła miała na imię Patricia Malik. O ojcu nie było żadnej wzmianki. Poczułam jak w moich oczach zebrały się łzy. Czułam się jak wyrzutek. Miranda i Josh nigdy nie traktowali mnie normalnie, przynajmniej już wiedziałam dlaczego. Rzuciłam teczka na stół i wstałam. Szybko opuściłam pomieszczenie i wbiegłam po schodach na górę. Wzięłam komórkę z szafki i wybrałam numer Mirandy. Niestety zignorowała mnie, więc zadzwoniłam do Josha, ale on zrobił to samo. Zrozpaczona rzuciłam telefon na łóżku i zaczęłam głośno krzyczeć. Czemu to zawsze ja musiałam być tą dziwną? Usłyszałam dzwonek, więc niechętnie podniosłam się. Powoli zeszłam ze schodów i podeszłam do drzwi, a następnie je otworzyłam. Zobaczyłam uśmiechniętą, od ucha do ucha, Pattie.
-Emma, co się stało?-zapytała z troską. Czułam jak moja warga drży, a zaraz po tym kompletnie się rozkleiłam. Przytuliłam się do niej i pociągnęłam nosem.
-Wiedziałaś o tym?-spytałam po chwili.
-O czym?-spytała zmartwiona.
-O tym, że nie jestem ich córką- wytarłam mokre policzki, chociaż od razu po tym znów były wilgotne.
-Co?! Nie jesteś ich córką?!- spytała całkowicie zaszokowana- Adoptowali cię?- przytaknęłam jej tylko.- Boże, myślałam, że jesteś ich biologicznym dzieckiem.-zatkała dłonią usta
-Nieważne- odparłam cicho- Jedziemy? Nie chcę tu dłużej siedzieć- mruknęłam. Bez słowa odwróciłam się i pobiegłam na górę po torbę, którą spakowałam. Wzięłam ją na ramię, ale także wsadziłam telefon do kieszeni. Szybko opuściłam pokój i zbiegałam z powrotem na dół.
-Gotowa?-spytała Pattie, a ja przytaknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pattie otworzyła przede mną drzwi ich domu i wpuściła jako pierwszą. Zdjęłam swoje baleriny w holu i za kobietą przeszłam do salonu. Kogo tam zastałam? Justin…
-O jesteście już-Jeremy wstał z kanapy i podszedł do mnie, a później przytulił. Czułam się tak niezręcznie.- to mój syn Justin-uśmiechnęłam się lekko, co brunet zrobił to samo.
-Tato, my się znamy- poinformował go.
-No to jeszcze lepiej! Justin, zaopiekujesz się na parę dni Emmą. Jej rodzice wyjechali i nie chcieli, aby została sama- na samo ich wspomnienie zaczęło mnie mdlić.- Zaproponował bym wam herbatę, ale niestety musimy już iść do firmy.
-Masz o nią dbać- zagroziła mu Pattie. Może nieobecność rodziców wcale nie będzie taka zła?
-Rozumiem- mruknął jak dziecko.- Dobra, chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia. Ok, to było dziwne….
**********************************
Przepraszam, że tak sługo czekaliście ;).
Obudziłam się, gdy słońce było już wysoko na niebo. Była 10 rano. Przetarłam twarz dłońmi i zwlekłam się z łóżka. Otworzyłam okno i zorientowałam się, że dzień był bardzo ciepły. Wybrałam z szafy krótką sukienkę w kwiaty i nową bieliznę. Wzięłam przygotowane rzeczy do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Postanowiłam się nie śpieszyć i pod ciepłym strumieniem wody spędziłam dobre 20 minut. Po tym wyszłam i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam na siebie przygotowaną sukienkę i stanęłam przed lustrem. Pomalowałam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. W domu była całkowicie cicho, co oznaczało, że byłam już sama. Weszłam do kuchni i otworzyłam szafkę gdzie były rożne słodkości. Wzięłam sobie paczkę chipsów i ruszyłam do gabinetu taty. Chciałam odszukać jego klucze do czerwonego Ferrari. Otworzyłam pierwszą szufladę, ale nic nie znalazłam. Przeszukałam całe biuro, tak że została mi ostatnia szuflada w biurku. Wzięłam klucze z wieszaka i otworzyłam ją. Uśmiechnęłam się, gdy dostrzegłam kluczyki. Wzięłam je do ręki, ale zaraz po tym dostrzegłam papiery. Na białej teczce widniał wielki napis „ Papiery adopcyjne”. Mój uśmiech od razu zrzedł. Położyłam kluczyki na biurku i sięgnęłam po teczkę. Otworzyłam ją, a zaraz po tym wręcz poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Tam widniało moje imię! Usiadłam na krześle i przeczytałam cały dokument kilka razy. Nie mogłam uwierzyć, że byłam adoptowana. Kobieta, która mnie urodziła miała na imię Patricia Malik. O ojcu nie było żadnej wzmianki. Poczułam jak w moich oczach zebrały się łzy. Czułam się jak wyrzutek. Miranda i Josh nigdy nie traktowali mnie normalnie, przynajmniej już wiedziałam dlaczego. Rzuciłam teczka na stół i wstałam. Szybko opuściłam pomieszczenie i wbiegłam po schodach na górę. Wzięłam komórkę z szafki i wybrałam numer Mirandy. Niestety zignorowała mnie, więc zadzwoniłam do Josha, ale on zrobił to samo. Zrozpaczona rzuciłam telefon na łóżku i zaczęłam głośno krzyczeć. Czemu to zawsze ja musiałam być tą dziwną? Usłyszałam dzwonek, więc niechętnie podniosłam się. Powoli zeszłam ze schodów i podeszłam do drzwi, a następnie je otworzyłam. Zobaczyłam uśmiechniętą, od ucha do ucha, Pattie.
-Emma, co się stało?-zapytała z troską. Czułam jak moja warga drży, a zaraz po tym kompletnie się rozkleiłam. Przytuliłam się do niej i pociągnęłam nosem.
-Wiedziałaś o tym?-spytałam po chwili.
-O czym?-spytała zmartwiona.
-O tym, że nie jestem ich córką- wytarłam mokre policzki, chociaż od razu po tym znów były wilgotne.
-Co?! Nie jesteś ich córką?!- spytała całkowicie zaszokowana- Adoptowali cię?- przytaknęłam jej tylko.- Boże, myślałam, że jesteś ich biologicznym dzieckiem.-zatkała dłonią usta
-Nieważne- odparłam cicho- Jedziemy? Nie chcę tu dłużej siedzieć- mruknęłam. Bez słowa odwróciłam się i pobiegłam na górę po torbę, którą spakowałam. Wzięłam ją na ramię, ale także wsadziłam telefon do kieszeni. Szybko opuściłam pokój i zbiegałam z powrotem na dół.
-Gotowa?-spytała Pattie, a ja przytaknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pattie otworzyła przede mną drzwi ich domu i wpuściła jako pierwszą. Zdjęłam swoje baleriny w holu i za kobietą przeszłam do salonu. Kogo tam zastałam? Justin…
-O jesteście już-Jeremy wstał z kanapy i podszedł do mnie, a później przytulił. Czułam się tak niezręcznie.- to mój syn Justin-uśmiechnęłam się lekko, co brunet zrobił to samo.
-Tato, my się znamy- poinformował go.
-No to jeszcze lepiej! Justin, zaopiekujesz się na parę dni Emmą. Jej rodzice wyjechali i nie chcieli, aby została sama- na samo ich wspomnienie zaczęło mnie mdlić.- Zaproponował bym wam herbatę, ale niestety musimy już iść do firmy.
-Masz o nią dbać- zagroziła mu Pattie. Może nieobecność rodziców wcale nie będzie taka zła?
-Rozumiem- mruknął jak dziecko.- Dobra, chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia. Ok, to było dziwne….
**********************************
Przepraszam, że tak sługo czekaliście ;).
Nie moge sie doczekać nexta. Niespodziewalam sie ze jest adoptowana ciekawy zwrot akcji.
OdpowiedzUsuńRobi się coraz raz ciekawiej <3
OdpowiedzUsuń