wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział piąty

Przekroczyłam próg szkoły jak zawsze o 7:49. O tej godzinie, chociaż było tylko 10 minut do dzwonka były prawie pustki. Przeszłam przez korytarz, aż pod salę chemiczną, gdzie Elena miała lekcje. Chociaż zaczęła zadawać się z tymi dziwkami, to i tak dalej jest moją przyjaciółka. Mimo jednak to i tak nie mam zamiaru mówić jej o Justinie. Rozgadałaby wszystkim. Cóż, byłabym skończona.
-Hej-powiedziałam do niej. Dziewczyna odwróciła się i gdy tylko na mnie spojrzała szeroko otworzyłam oczy.-Co jest grane?-spytałam, dotykając miejsce na szyi, na które patrzyła. Gdy moje palce dotknęły skóry na szyi skrzywiłam się czując pieczenie.
-Kto ci zrobił malinkę?- pisnęła. Teraz to ja otworzyłam szeroko oczy. Zabiję go. Przysięgam, że go zabiję.
-Nikt ważny- mruknęłam i wyciągnęłam komórkę. Wybrałam numer Justina, totalnie na niego wściekła. Odebrał po chwili.
-Emma, co jest grane?- usłyszałam jego zaspany glos. Ups, mój błąd. Z resztą, nie dbałam o to.
-Co jest grane?!- uniosłam się- zrobiłeś mi pieprzoną malinkę, to jest grane- syknęłam i jeszcze raz dotknęłam miejsca na szyi.
-A to-zaśmiał się- Do twarzy ci w niej.- ponownie zaśmiał się. Zacisnęłam mocno zęby. Miałam ochotę mu przywalić.
-Nie zmieniaj kurwa tematu- syknęłam.
-Wyszła ci na dobre, bo zrobiłaś się odważniejsza- zamknęłam oczy i policzyłam do trzech. Co z nim nie tak?- Nigdy nie przeklęłabyś.
-Skąd możesz to wiedzieć?-spytałam fałszywie. Nie moja wina, że mnie wkurwił.
-Bo jesteś zbyt cicha na to i dobrze o tym wiesz. – wywróciłam oczami.
-Nieważne.- mruknęłam.- Na którą masz?
-Za jakąś godzinę- słyszałam szmery, co oznaczało, że wstał z łóżka.
-Dobra, to do zobaczenia- westchnęłam i szybko się rozłączyłam
-Boże, on chodzi do tej szkoły?!- odezwała się Elena. Totalnie o niej zapomniałam.
-Tak jakby- skrzywiłam się.
-Emma, czemu nic mi nie mówisz?-spytała z wyrzutem.
-Bo przez te dziwki nie mogę ci ufać- pokręciłam głową i po prostu od niej odeszłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zamknęłam szafkę i ubrałam na ramię torbę. Szybko przeszłam przez korytarz i opuściłam szkołę.
-Emma, czekaj!- usłyszałam za sobą krzyk Justina. Wywróciłam oczami i  odwróciłam się w jego stronę. Uniosłam brwi i spojrzałam na niego pytająco- Wybierzemy się coś zjeść? No wiesz chcę cię przeprosić za tą malinkę- uśmiechnął się czarująco. Jak miałam mu odmówić? Nie mogłam. Westchnęłam i przytaknęłam. Uśmiech na jego ustach powiększył  się. Pochylił się i złożył krótki pocałunek na moich ustach. Zdziwił mnie jego gest. W moim brzuchu po raz kolejny pojawiło się łaskotanie, ale serce już tak nie waliło. Bardzo powoli zaczęłam przyzwyczajać się do jego gestów. Zaśmiał się z mojego osłupienia i złapał mnie za rękę. Prowadził przez parking wprost do swojego auta. Otworzył przede mną drzwi a ja niezgrabnie wdrapałam się na siedzenie. Usiadł obok mnie na siedzeniu kierowcy i odpalił samochód. Wjechał na ulicę i z szalona prędkością pędził przez miasto. Postanowiłam się nie odzywać, bo po co? Moje myśli wciąż zajmowała rozmowa z Eleną. Może powinnam częściej mieć malinki, wtedy nie drwiły by ze mnie? Najlepszym rozwiązaniem było, gdybym  nie była tak nieśmiała.
Nawet nie zauważyłam, gdy Justin zatrzymał się obok, moim zdaniem, najlepszej pizzerii w całym Nowym Jorku. A tak przy okazji w pizzerii, gdzie nie sprzedają jedynie pizzy, a wciąż wszyscy mówią na to pizzeria. Pokręcone co nie? Opuściłam samochód i cicho zatrzasnęłam za sobą drzwi. W środku było dość tłoczno. Wiele twarzy znałam, co oznaczało, że w najbliższych dniach wszyscy będą o mnie mówić.
-Zajmij jakiś wolny stolik, a ja nam coś zamówię. – przytaknęłam i rozejrzałam się po lokalu. Dostrzegłam jeden wolny stolik w kącie. Idealnie- pomyślałam. Szybko przeszłam przez restaurację i u siadałam tam. Położyłam torbę obok siebie i podparłam brodę ręką, obiegając wzrokiem całe wnętrze.
-O czym myślisz?-spytał brunet, stawiając przede mną szklankę z sokiem.
-O tym, że w poniedziałek wszyscy będą gadać, że romansuję z moim własnym nauczycielem-westchnęłam.
-A co, nieprawda to?-zaśmiał się.
-Inaczej to wygląda z mojej perspektywy.- oblizałam usta. – Gdyby to zrobiła Aria, nikt by się nawet tym nie zdziwił.
-Daj spokój. Zostały 2 tygodnie. Jeżeli nie chcesz chodzić, to wymyśl jakąś chorobę, czy coś i po sprawie.
-Powiedział człowiek, który powinien mnie zaganiać do szkoły.
-Kochanie, po szkole daleko mi do przykładnego człowieka- rzucił zaczepnie. Sposób w jaki powiedział do mnie kochanie, znowu wywołał u mnie niepożądane skutki. Poczułam znowu łaskotanie z żołądku. Z resztą jaka normalna dziewczyna nie poczułaby czegoś takie, gdy tak przystojny mężczyzna tak się do niej zwraca?- Emma?- spytał. Zdezorientowana uniosłam głowę  i spojrzałam na niego rozkojarzona.
-Co?-spytałam
-Pytałam, czy wpadniesz do w piątek, lub sobotę. – przytaknęłam.
-Jasne.
-Boże, ratuj mnie- westchnął-Mój ojciec uparł się, że muszę jutro przyjechać i pomóc mu w czymś. Wspominał coś, że chce, żebym zrobił się bardziej odpowiedzialny- mruknął niezadowolony. Zaśmiałam się z jego miny.
*******************************************
No to, kochane, rozdział 5 za nami ;]. Co o nim myślicie? Mam nadzieję, że się podoba ;). Rozdział tym razem dedykuję Emocjonalnej Masochistce , za obserwację ;*.

Czytasz= Komentujesz
Dla ciebie to chwilka, a u mnie uśmiech na twarzy i wielka motywacja do dalszej pracy ;), Z góry dziękuję wszystkim. 

4 komentarze:

  1. Mam pytanie... Jak wygląda Emma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gotowe, zrobiłam orientacyjną zakładkę jak ja sobie wyobrażam bohaterów. Na razie są tylko ci, z biegiem czasu dodam ich więcej.

      Usuń