środa, 23 lipca 2014

Rozdział siódmy

Po raz kolejny weszłam do jego mieszkania i zdjęłam buty. Brunet poprowadził mnie do salonu, gdzie na kanapie położyłam torbę.
-Jak widać, masz takie szczęście, że teraz będziesz na mnie skazana 24/24. – westchnęłam jedynie- stało się coś?-spytał, zakładając włosy które mi spadły za ucho. Czując jego dotyk moje ciało przeszedł dreszcz.
-To nie ważne- odpowiedziałam tylko. Nie wiem co mną kierowało, ale przytuliłam go mocno.
-No powiedz-jęknął. Cicho się zaśmiałam.
-To naprawdę nie ważne- oblizałam swoje usta, wciąż trzymając go w talii.
-Emma- wywróciłam oczami.
-Znalazłam dzisiaj dokumenty-westchnęłam- dowiedziałam się, że jestem adoptowana.
-Na pewno były twoje?-zapytał. Odsunęłam się od niego i lekko pokiwałam głową, a następnie spuściłam wzrok na swoje dłonie. Przygryzłam wewnętrzną część policzka- Będzie dobrze i wiesz o tym- złapał mnie za podbródek i zmusił, abym spojrzała w jego przepiękne oczy.
-Wiem, ale to boli. Okłamywali mnie całe życie. Co ty byś czuł?
-Zapewne tak samo jak ty- blado się uśmiechnął. – Mogę?-spytał, spoglądając na moje usta. Przygryzłam lekko dolna wargę i lekko się uśmiechnęłam, kiwając głową. Przeniósł swoją rękę na wysokość mojej twarzy i delikatnie uwolnił moją wargę spomiędzy zębów. Przejechał wskazującym palcem po moim policzku, aby zaraz po tym pochylić się i delikatnie musnąć moje usta. Zamknęłam oczy i rozchyliłam delikatnie usta. Miał tak delikatne i gorące wargi, że  nie mogłam się powstrzymać. Zadziałałam instynktownie, gdy podniosłam ręce i oplotłam je wokół jego szyi. Przyciągnęłam go bliżej, tym samym mocniej napierając na jego gorące usta. Brunet położył ręce na mojej talii. Podniósł mnie, sadzając dobie na kolanach, tak że moje nogi były po obu stronach jego ciała. W takich chwilach żałowałam, że założyłam sukienkę. Wróć… nigdy nie byłam w takiej chwili.
Palcami zaczął podwijać moją sukienkę, aż uniósł ją na wysokość jego rąk. Jego dłonie wsunęły się pod moją sukienkę, delikatnie drażniąc moją skórę. Odsunęłam się  minimalnie od niego, aby zaczerpnąć powietrze. Nagle dotarło do mnie jak daleko to doszło. Przerażona otworzyłam oczy i jak poparzona odsunęłam się, spuszczając sukienkę najbardziej jak to możliwe. Moje serce zaczęło bić niespokojnie. Co ja najlepszego zrobiłam?!
-Ja… Przepraszam- skrzywiłam się, czując jak łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ opuściłam pokój kierując się do nie wiem gdzie. Nie znałam jego mieszkania. Otworzyłam jedne z drzwi, które okazały się chyba jego sypialnią. Zmieszana zamknęłam je z powrotem i odwróciłam się na pięcie. Zderzyłam się  z czymś, co na 100% było ciałem bruneta. Chciałam go wyminąć, ale on zamknął mnie w szczelnym uścisku- Przepraszam… Nie powinnam- załkałam. - Nie powinna tego robić- powtórzyłam znowu- Ale to było takie…ekscytujące… Ja…-nie powiedziałam nic więcej. Nie umiałam wydusić z siebie słowa- Powiedz coś, bo czuję się z tym źle- w końcu odważyłam się odezwać.
-Źle? Ale w tym nie było nic złego- zdziwił się. -Jestem na to bardziej niż chętny- zaśmiał się, aby rozładować atmosferę.
-Ale to nie zmienia tego, że czuję się tania. – wyjąkałam.
-Uwierz, nie jesteś tania. Wskaż mi kto w wieku 18 lat wciąż utrzymał czystość? Jesteś jedyną dziewczyną którą znam, która nie puszcza się na prawo i lewo. Uwierz, uczucie taniej to ostatnia rzecz jaka możesz czuć- niepewnie musnął czubek mojej głowy. W moim brzuchu pojawiło się uczucie ciepła.
-Dziękuję- szepnęłam.- Może znamy się zaledwie tydzień, to dajesz mi wiele wsparcia. Jak prawdziwy przyjaciel-westchnęłam.
-Ależ proszę księżniczko – czułam jak się uśmiecha. – Jesteś głodna?-spytał. Niepewnie przytaknęłam. W zasadzie nie jadłam nic konkretnego dzisiaj. Rzecz jasno oprócz tej nieszczęsnej paczki chipsów. Zaśmiał się i poprowadził gdzieś. Mając na myśli gdzieś myślałam o kuchni.- Usiądź, zaraz ci coś przygotuję.
-Mam ręce i mogę sama to zrobić- zaprotestowałam. Dziwnie się czułam, gdy tak ktoś robi wszystko za mnie.
-Ale ja lubię gotować- poinformował mnie z uroczym uśmiechem. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się. Znamy się krótko, ale uwielbiałam jego towarzystwo. Nawet w towarzystwie moich rodziców, bo chyba mogę ich wciąż tak nazywać, nie czułam się tak pewnie, chociaż są ze mną całe życie, a Justina tydzień. Niesamowita sprawa.
-Oto twoja jajecznica- odezwał się głos nade mną. Zmieszana potrząsnęłam głową, wracając do świata żywych. Spojrzałam na apetycznie wyglądający posiłek i od razu wzięłam się do jedzenia.
-Nie sądziłam, że potrafisz tak dobrze gotować-pochwaliłam go- Najlepsza jajecznica jaką kiedykolwiek jadłam- oblizałam usta.
-To mi schlebia, księżniczko-zaśmiał się- Moja mama też mi to mówiła- ponownie się zaśmiałam
-Ależ ty skromny-skomentowałam w żartach.
-I to jeszcze jak- odparł jak najoczywistszą rzecz na świecie. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, który wydostał się z moich ust. Właśnie takie życie chciałam- beztroskie i radosne, jak takie chwile z Justinem…
*************************
Hej!! Jak podoba się rozdział? Mam nadzieje, że nie jest najgorszy ;***

2 komentarze: